
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
„Pat Bev was wszystkich oszukał, jakby miał cokolwiek grać w obronie” – stwierdził Russell Westbrook po listopadowej wygranej Houston Rockets z Los Angeles Clippers. „Nikogo nie pilnuje – tylko biega, nie robiąc nic produktywnego”. Patrick Beverley na zaczepki byłego MVP nie zareagował, odpowiadając, że te go zupełnie nie obchodzą, a jakiekolwiek pytania odnośnie tych słów ucinał tuż po zadanym pytaniu.
Z początku łatwo z góry założyć błędność wypowiedzi Westbrooka. Niemniej po głębszym namyśle nasuwa się pytanie: a może rozgrywający zespołu z Teksasu wcale się nie myli? Bowiem co jeżeli Beverley swoją rzucającą się w oczy po każdym dobrym zagraniu obroną zwiódł wszystkich i tak naprawdę nie jest tak dobrym defensorem, za jakiego powszechnie jest uważany?
Doszedłem do wniosku, że obie strony w tym sporze mają rację: Beverley nas rzeczywiście oszukał, przy czym nie wyklucza to tego, że ten wciąż może być wyróżniającym się defensywnym specjalistą.
Głośna obrona
Wydaje się, że najlepszym określeniem dla stylu gry w defensywie jedynki Clippers będzie „głośny” – stylu nastawionego w pierwszej kolejności na wytrącenie drugiej strony z równowagi. „Jeżeli dasz mu ‘wejść do głowy’ lub stłamsić się fizycznie, Bev może stać się dla ciebie prawdziwym szkodnikiem” – wyjaśniał James Harden.
Stąd też pojawia się dużo klaskania, zwracania na siebie uwagi i jednoznacznego dawania wszystkim znać, co się właśnie wydarzyło. W związku z tym łatwiej jest dostrzec dobrą akcję w obronie – dany zawodnik zwyczajnie nam o niej zakomunikuje, tym samym poniekąd manipulując publicznością, przesadnie akcentując udane zagrania. W ten sposób ktoś może sprawiać wrażenie lepszego obrońcy niż w rzeczywistości, choć to jednocześnie nie wyklucza przecież bycia klasowym defensorem.
Tę kwestię sprecyzował Richard Jefferson w programie „Jalen & Jacoby”, podkreślając także, że wprawdzie zachowanie Beverleya trudno bezpośrednio uznać za obronę, to ostatecznie również się na nią przekłada. „Widać w nim trochę Draymonda Greena – uchodzi mu na sucho więcej pyskowania i nieczystych zagrywek, gdyż robi to cały czas” – tłumaczył ekspert ESPN.
Tanie sztuczki
Spoglądając na suche liczby, ktoś mógłby uznać, że Jefferson przesadza: w końcu Beverley znajduje się wśród % jednych z najczęściej faulujących rozgrywających w lidze (4,5% wszystkich posiadań drużyny kończyło się faulem 31-latka), top-20 najczęściej faulujących graczy ogółem (3,3 faulu na mecz) i już pięć razy z powodu przewinień nie zdołał dokończyć danego spotkania.
Wrażanie to odwraca się po włączeniu dowolnego meczu Clippers: te statystyki nie tylko wtedy wyglądają na za niskie, ale pojawia się podejrzenie, że gdyby sędziowie faktycznie odgwizdywali każde brudniejsze zagranie Beverleya, ten miałby kłopot z utrzymaniem się na parkiecie przez więcej niż dwadzieścia minut. Niestety jego obrona czasami nie ma nic wspólnego z „twardą” czy „nieustępliwą”, a jest po prostu brudna lub nielegalna.

Niekiedy będą to bardziej subtelne sztuczki, jak np. przypadkowe wpadnięcie na rywala czy szybkie jego odepchnięcie, mające na celu wytrącenie z rytmu przy oddawanym rzucie.
Zdarza się też, że ryzykowna gra Beverleya, balansująca na pograniczu faulu, bywa po prostu zbędna. Jedną z takich rzeczy jest dziwny ruch 31-latka, który pilnując przypisanego rywala nagle się schyla, blokując drogę przeciwnikowi.
Nie jestem pewien, czy jest to do końca faul, podobnie jak chyba sędziowie, którzy raz takie „krzesełko” odgwiżdżą a innym razem niekoniecznie (gdyby Bev tak bardzo nie flopował – prawdopodobnie najbardziej w lidze – łatwiej byłoby przejść obojętnie obok tego typu manewrów).
Ryzykowny, ale skuteczny
Rzecz w tym, że ten trochę nadpobudliwy styl gry powoduje, że Beverley jest tym, kim jest, dodatkowo pozwalając mu nadrobić braki wzrostowe – niejako w koszty wpisując balansowanie na pograniczu faulu.
Nawet w sytuacjach, w których przeciwnicy będą chcieli wykorzystać przewagę wzrostu – w bezpośrednich pojedynkach lub w mis-matchach – wszelkie rzuty, w tym te trafione, nie będą przychodziły im łatwo i na uwolnienie się na dogodną pozycję trzeba będzie zapracować.
To z kolei w dłuższej perspektywie przekłada się na regularność, którą potwierdzałyby statystyki, wskazujące, że Beverley częściej wyjdzie zwycięsko z pojedynku aniżeli przeciwnik.
Skuteczność rywali bronionych przez Beva spada (o 3,3 punktu procentowego), a obrona LAC z nim na parkiecie plasowałaby się w top-6. Ponadto 31-letni point-guard na swojej pozycji notuje % najwięcej bloków i znajduje się w górnej ćwiartce pod względem przechwytów; jest również jednym z lepiej zbierających rozgrywających oraz plasuje się w górnej połówce w bronionych izolacjach, akcjach po koszyczku, po zasłonach, spot-up i na bloku.
Jeżeli można byłoby się do czegoś przyczepić to do koncentracji – czasem przyjdzie mu przysnąć i zgubić strzelca – nadmiernej chęci do pomocy i nawigowania po zasłonach w pick and rollach. Kłopot Bevowi sprawia pozostanie za kozłującym po zasłonie, przez co Clippers muszą później ratować się zmianą krycia.
W tym przypadku najdrobniejsze spóźnienia mogą uwolnić zawodnika z piłką na dogodną pozycję, pomimo solidnej pracy wykonanej w ominięciu zasłony. Z drugiej strony Beverley w poprzednich sezonach w obronie pick and rolli na tyle się wyróżniał, że warto dać mu pod tym względem pewien kredyt zaufania, spodziewając się poprawy w drugiej części sezonu.
Podsumowanie
Z tyłu głowy trzeba pamiętać, jak wiele rzeczy Beverleyowi uchodzi na sucho. Na swoją reputację zapracował, owszem, zadziornością i twardą, nieustępliwą grą, ale także przesadnym akcentowaniem czy wodzeniem za nos rywali oraz sędziów. W którymś momencie może się to odbić na całej drużynie, zwłaszcza, gdy margines błędu, jak w play-offach, będzie mniejszy.
Mimo wszystko biorąc pod uwagę całokształt, Beverley w obecnych warunkach jest jednym z najlepszych obrońców w lidze – w pełni zaangażowany potrafi pojedynczymi akcjami przesądzać o losach meczu: trudno o lepszy przykład niż blok na LeBronie Jamesie w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia.
W tym sezonie nie wskazałbym go do pierwszej piątki najlepszych defensorów (Bena Simmonsa oraz zdrowych Marcusa Smarta i Erica Bledsoe mam wyżej), aczkolwiek to nadal poziom znalezienia się wśród głównych kandydatów z pozycji jeden i dwa do All-Defensive 2nd Team – nawet jeśli część to tylko gra pozorów nastawiona na wejście do głowy przeciwnika.
Łukasz Woźny, @l_wozny, Blog Autora na Facebooku znajdziesz TUTAJ >>
.