
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Pojedynki między Portland Trail Blazers a Houston Rockets to w ostatnich latach zawsze bardzo ciekawe i emocjonujące starcia. Nie inaczej było w środę, kiedy to kolejny raz batalię stoczyli Russell Westbrook oraz Damian Lillard.
Górą z tego pojedynku wyszedł Dame, który jest ostatnio w rewelacyjnej formie i potwierdził to także w starciu z jednym ze swoich „ulubionych” przeciwników. Lillard zapisał na konto pierwsze w karierze triple-double złożone z 36 punktów, 10 zbiórek oraz 11 asyst i po raz kolejny ograł Westbrooka. Po meczu zawodników zobaczyliśmy jednak w uścisku, co potwierdziło, że nie ma między nimi złej krwi.
Westbrook sam zaliczył zresztą bardzo udany występ, zdobywając 39 oczek, lecz nie otrzymał odpowiedniego wsparcia od reszty kolegów. Blazers już w drugiej kwarcie pokazali niesamowitą siłą w ofensywie, przeprowadzając zryw 17-3 po bardzo słabym początku spotkania. Gospodarze prowadzili potem różnicą nawet 19 punktów, a ostatecznie wygrali 125:112.
„Nareszcie się udało” – mówił po meczu o swoim triple-double Lillard, najlepiej grający ostatnio gracz w całej lidze. Dame zgarnął przecież nagrodę dla zawodnika ubiegłego tygodnia, w trakcie którego notował średnio znakomite 53 punkty oraz 9 asyst na mecz! W środę w szóstym kolejnym meczu przekroczył granicę 30 oczek, czym ustanowił rekord Blazers. W ostatnich 4 spotkaniach ma średnią 48.5 punktu!
Trwa za to kryzys Jamesa Hardena, który powrócił do gry po dwóch meczach absencji i spudłował 13 ze swoich 18 rzutów, w tym sześć z ośmiu prób za trzy. Nie popisał się też Carmelo Anthony, który trafił tylko dwa rzuty, ale tak czy siak zdołał w środę przeskoczyć Kevina Garnetta na liście najlepszych strzelców w historii NBA – skrzydłowy zajmuje teraz 17. miejsce, z dorobkiem 26,073 punktów.
Po spotkaniu Lillard zaliczył jeszcze jedną asystę – trener Terry Stotts nie był do końca pewien komu zostawić piłkę z tego meczu na pamiątkę skoro zarówno Dame, jak i Melo mieli co świętować. Koniec końców piłka trafiła do Lillarda, ale ten odrzucił ją do Anthony’ego i po krótkiej wymianie zdań to właśnie skrzydłowy zdecydował się ją przyjąć.
Blazers mają nadzieję, że wreszcie coś ruszyło i może uda się jeszcze ten sezon uratować. Znakomita gra Lillarda w końcu przynosi zwycięstwa (trzy wygrane w czterech ostatnich spotkaniach), ale na ten moment drużyna z Oregonu z bilansem 21-27 traci trzy mecze do ósmego miejsca w Konferencji Zachodniej.
Tomek Kordylewski