Lakers przegrali we własnej hali z Denver Nuggets 97:101, ale mają powody do zadowolenia. D’Angello Russell w niecałe 24 minuty uzbierał 21 punktów.

Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Jeśli ktoś spodziewał się elektryzującego pojedynku pomiędzy Russellem i Emmanuelem Mudiay’em, mógł poczuć się rozczarowany. A przynajmniej ci, którzy zarwali nockę, aby zobaczyć w akcji tego drugiego. Drugoroczniak Nuggets na tle swojego vis a vis wypadł fatalnie. Trafił raptem 2 z 10 rzutów z gry, mecz zakończył z dorobkiem 4 pkt. i jeszcze nadział się na Ivicę Zubaca, nie bez przyczyny nazwanego już Zu Blockiem (w 3 minuty zdążył rozdać dwie czapy).
Russell z kolei, po słabym występie w pierwszym meczu przeciwko Sacramento Kings, w piątek był prawdziwą gwiazdą wieczoru. Na boisku spędził dokładnie 23 minuty i 44 sekundy, w trakcie których zdążył zapisać na swoim koncie 21 pkt., 4 zb. i 5as., trafiając 4 z 8 rzutów z dystansu. Na takiego Russella czekało Staples Center i całe Los Angeles (a przynajmniej ta żółto-fioletowa jego część).
Lakers wyszli piątką z Russellem, Lou Williamsem, Metta World Peacem, Juliusem Randlem oraz Tomofiejem Mozgowem. Co ciekawe, już po raz drugi Luke Walton postanowił zostawić na ławce Jordana Clarksona. Ten jednak wcale się tym nie przejął i zaliczył kolejny solidny występ na 15 pkt. i 4 prz., dowodząc rewelacyjnym drugim składem.
Russell trzymał zespół w grze (+1), ale to ustawienie z Clarksonem (+13), Brandonem Ingramem (+18), Larrym Lancem Jr (+10) oraz Tarikiem Blackiem (+9) robiło na parkiecie największe spustoszenie, notując serie punktowe, które dały Lakers 13-punktowe prowadzenie. I choć najgłębsze rezerwy nie zdołały go utrzymać, to trudno oprzeć się wrażeniu, że to gospodarze byli w tym meczu drużyną lepszą.
Warto w tym miejscu odnotować, że mimo skutecznej pogoni Nuggets na samym finiszu ławka Lakers zdobyła aż 20 „oczek” więcej (56:36). To już drugi raz, jak rezerwowi Waltona deklasują zmienników rywali. Podobnie było w konfrontacji z Kings, kiedy okazali się lepsi w stosunku 64:47, a seria punktowa 23:1 w drugiej połowie pozwoliła Lakers wygrać mecz.
Trzeba jednak pamiętać, że były to pojedynki z ekipami, które w odwodzie mają bardzo młodych zawodników. W starciu z doświadczonymi wyjadaczami tak łatwo już nie będzie.
https://www.youtube.com/watch?v=Js1BWKxGI7M
Nuggets po raz kolejny rozpoczęli z Jusufem Nurkiciem (18 pkt., 14 zb., 4 prz.) oraz Nikolą Jokiciem (8 pkt., 10 zb., 4 prz.) w wyjściowym składzie i do pewnego momentu, w którym na początku spotkania goście osiągnęli dziewięciopunktową przewagę, wyglądało to naprawdę ekscytująco.
Pierwszy przeważnie schodził na blok, drugi – zostawał na szczycie. Mając dwóch tak kreatywnych wysokich, można zrobić naprawdę sporo i było to widać za boisku. Wspólnie zanotowali łącznie 5 asyst i zebrali 8 piłek na atakowanej desce.
W niedzielę zagrać ma już wystawiony ponoć na handel Kenneth Faried. Zobaczymy, czy Nuggets będą w tym eksperymencie konsekwentni, czy sprawdzą teraz opcję z uwzględnieniem „Manimala”.
W meczu z Lakers po stronie gości najwięcej punktów zdobył przesunięty do pierwszej piątki Will Barton (20). Wśród zmienników najlepszy okazał się debiutant Jamal Murray, który mógł pochwalić się linijką 16 pkt., 7 zb., 6 as. i blok.
Mateusz Orlicki