Jarosław Jankowski, szef koszykarskiej Legii, został nowym członkiem zarządu tej piłkarskiej. Koszykarska liczy, że to jej pomoże w rozwoju.
PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Zmiana właściciela piłkarskiej Legii (Dariusz Mioduski wykupując udziały Bogusława Leśnodorskiego i Macieja Wandzela ma 100 proc. akcji spółki), pociągnęła za sobą kolejne, m.in. jedną bardzo ważną dla sekcji koszykarskiej – nowym członkiem zarządu został Jarosław Jankowski.
To zdecydowanie najważniejsza osoba w koszykarskiej Legii i nie ma znaczenia funkcja, którą w niej pełnił – najpierw był przedstawicielem głównego sponsora, a od kilku miesięcy jest członkiem rady nadzorczej. Ale to i tak on podejmował decyzje dotyczące zmian trenerów, to u niego w gabinecie kandydaci do Legii dowiadywali się, co to znaczy mieć „elkę” w sercu.
W ostatnich dniach Jankowski, który jest dobrym kolegą Leśnodorskiego, był kimś w rodzaju mediatora między nim i Mioduskim w rozmowach o przejęciu klubu. I można powiedzieć, że swoje zrobił, wojny o Legię nie było. Mioduski szybko zaprosił go do zarządu, w którym Jankowski będzie dbał m.in. o relacje z kibicami.
No i oczywiście o koszykówkę. – Mam nadzieję, że tak będzie. Formuła współpracy między sekcjami się trochę zmieni, ale dopiero ją wypracujemy. Zresztą ona i tak miała być zmieniana, niezależnie od mojej obecności w zarządzie – mówi Jankowski.
Dotychczas Legia piłkarska wspierała koszykarską finansowo, Leśnodorski czasem wspominał, że „jak trzeba, to się coś dorzuci, a wiadomo, że trzeba”. – Nie zakładam, że to się zmieni, ale generalnie myślenie, że piłkarze mają finansować koszykarzy, jest złe – zaznacza Jankowski.
– Nie chodzi o to, by Legia koszykarska tylko ciągnęła pieniądze od tej dużej. Chodzi o stworzenie modelu, w którym koszykówka będzie przy piłce, ale nie jako pasożyt. Nie może być tak, że kondycja koszykarzy, jest uzależniona od wyników i przychodów piłkarzy.
Legia – jeśli awansuje do PLK – w pierwszym sezonie chce postawić sobie rozsądne cele. – Na pewno nie moglibyśmy się tylko bronić przed spadkiem, ale też nie rzucilibyśmy się od razu na medale. Myślę, że play-off byłby rozsądnym celem dla beniaminka – dodaje Jankowski. I zgadza się, że 3-4 mln złotych budżetu Legia by mieć musiała. – Ale najpierw awansujmy – zaznacza.
O legijnej koszykówce w rozmowie ze Sport.pl mówił też Mioduski, który kiedyś trenował kosza w Astorii Bydgoszcz, potem grywał w szkole średniej w USA, a na studiach pykał ze znajomymi, wśród których był także Barack Obama. Na razie oczywiście niczego nie deklaruje. Podtrzymuje to, co słyszeliśmy już od Leśnodorskiego.
– Już jakiś czas temu założyliśmy sobie, że koszykówka będzie bardzo ważną częścią legijnej społeczności. To się nie zmienia. Na pewno będziemy dalej tę sekcję rozwijać. Wszyscy mamy nadzieję, że Legia w tym roku awansuje do ekstraklasy. Jeśli to się uda, staną przed nami duże wyzwania – m.in. związane z infrastrukturą. Wierzę, że jesteśmy sobie w stanie z nimi poradzić. Znajdziemy środki. Trzymamy mocno kciuki za awans – powiedział Mioduski.
ŁC