Deandre Ayton po cichu ma bardzo dobry pierwszy sezon, który pozostaje w cieniu elektryzującej postawy Luki Doncicia. Gra w najgorszej drużynie nie sprzyja budowaniu pozytywnego szumu wokół numeru 1. poprzedniego draftu. Podobnie jak koledzy z Phoenix Suns, którzy nie potrafią regularnie dogrywać piłki do swojego centra. Dlaczego?

Nike Kyrie 5 “Bred” – w takich butach się teraz gra! >>
Deandre Ayton notuje średnie na poziomie 16,5 punktu, 10,5 zbiórki i 2 asyst, oddając nieco ponad 12 rzutów na mecz, co byłoby minimalnie, przed Kellym Oubre Jr., 3. wynikiem w drużynie. Prowadzi także wśród debiutantów w dwóch z czterech zaawansowanych statystyk (PER, WS/48), a w pozostałych dwóch zajmuje 2. miejsce za Donciciem (BPM, VORP). W obecnych rozgrywkach było ogółem 15 meczów, w których pierwszoroczniak zdobył przynajmniej 20 punktów i 12 zbiórek – 11 z tych 15 spotkań należy do Aytona.
Jest także jednym z bardziej efektywnych graczy na swojej pozycji w rzutach spod kosza i pomalowanego, mimo zrozumiałej surowości i zbyt częstego zadowalania się rzutami z półdystansu, przez co dosyć rzadko wymusza faule. Dodatkowo dzieli się piłką, traci ją na umiarkowanym poziomie i robi postępy w obronie, w której nie jest tak zły jak przed draftem – nie do końca właściwie – był przedstawiany.
I mimo tylu dobrych rzeczy, które dzieją się z udziałem Aytona, sezon Suns można sprowadzić do poniższego urywka akcji – wysoki zajął pozycję na bloku, dodatkowo mając korzystną dla siebie zmianę krycia na niższego zawodnika, lecz posiadanie zostało wycofane do boku.
– Jeżeli nie dotykasz piłki, to próbujesz te kontakty [touches] sobie wykreować – burzył się, po styczniowej porażce Suns z Los Angeles Clippers, Igor Kokoskov. – Wina spada na trenera, na partnerów z zespołu, ale także na niego samego – skwitował trener Suns, próbując znaleźć powody, dla których Bahamczyk oddał tylko 3 rzuty.
Miesiąc później serbski szkoleniowiec – po meczu, w którym Ayton trafił 8 z 10 rzutów – znowu popisał się nie najlepszym wyczuciem i powiedział, że dostaje „ciarek”, gdy słyszy o kontaktach z piłką swojego podopiecznego:
– Gdy grasz w koszykówkę, wystarczająco dotyka się piłki. Chcemy rozwinąć Aytona w dominującego zawodnika na bloku. I jak najbardziej zgadzam się, jeżeli chodzi o te kontakty. Niemniej Ayton musi być też zaangażowany także w inne elementy naszej gry. Gdy ścina w pick and rollu to dotknięcie także liczy się jako kontakt, podobnie gdy zastawia swojego rywala czy dunkuje. To też są kontakty – wyliczał Kokoskov.
I trener Suns ma jak najbardziej rację: chodzi także o podania w bardziej dynamicznych schematach. Nie wiem, czy dokładnie to miał na myśli, ale tych też jest za mało.
Za często efektem końcowym posiadania Suns są takie rzuty…
…czy sytuacje, w których uda się wypracować dobrą pozycję, ale piłka do otwartego zawodnika (ścinający Ayton) nigdy nie trafia i akcja wraca do punktu wyjścia.
Zwyczajnie za dużo pojawia się kontestowanych prób z półdystansu, kiedy są lepsze rozwiązania. Suns nie są też specjalnie dobrze podającą drużyną. Albo inaczej, z ich podań niewiele wynika, jako że plasują się na 6. miejscu pod względem średniej podań i 7. pozycji już od końca w przeliczeniu podań na asystę. Są obiecujące momenty, lecz jak wskazywałaby ogólna postawa drużyny nie da się ich uznać za normę.
Oglądając Aytona, naprawdę trudno mieć do niego jakieś pretensje. Biega w ofensywie z podniesionymi rękoma, wystawia się, zajmuje dogodne miejsca pod koszem i mimo mizernego bilansu zespołu pozostaje zaangażowany w grę Suns. Jednak piłka do centra Suns wystarczająco nie trafia.
Ayton wśród 81 graczy, którzy grają co najmniej po 30 minut na mecz ma dopiero 58. usage – 21,3% akcji z debiutantem na parkiecie zakończyło się jego rzutem (także wolnym), asystą lub stratą. To mało. Szesnastu centrów dotyka częściej piłkę niż Ayton, który ma nieco ponad 51 kontaktów na mecz, wynik na poziomie Mylesa Turnera i Tristana Thompsona, mimo że Bahamczyk jest 2. najlepszym zawodnikiem w drużynie, w której nie ma komu rzucać.
Zatem co może być przyczyną niewystarczającej liczby kontaktów z piłką Aytona? Przyjrzyjmy się kilku mniej lub bardziej możliwym pomysłom.
1. Najbardziej oczywista przyczyna to brak rozgrywającego na poziomie NBA. Booker rozwija się na piłce, choć kosztem bardziej naturalnej gry po zasłonach. Lider Suns odpowiada za 1/3 asyst, gdy przebywa na parkiecie, ale nie jest typowym rozgrywającym, o którego ekipa z Phoenix błaga od początku rozgrywek. Na kilkanaście minut w meczu jest to wartościowy element, lecz nie przez cały sezon, a zawodnicy, którzy są w składzie zwyczajnie nie wiedzą lub nie potrafią z regularną częstotliwością znajdywać Aytona.
2. Tylko jedna drużyna w NBA % traci piłkę częściej niż Suns. Część z podań do Aytona kończy się w ten sposób:
Sporo w tym nonszalancji i niezwracania uwagi na szczegóły. Być może, aby nieco zredukować straty drużyna z Phoenix zdecydowała się, niekoniecznie świadomie, na zmniejszenie ryzyka poprzez większą selekcję podań – gdy nie ma pewności co do dogrania do Aytona dany zawodnik wybiera łatwiejsze rozwiązanie i wycofuje akcję do tyłu.
3. Kokoskov nie potrafi pomóc Aytonowi. Suns niekiedy wykorzystują zagrywki, które są w stanie uwolnić Bahamczyka na dobrą pozycję pod koszem – jak np. stosowana przez większość zespołów w NBA dla graczy z umiejętnościami na bloku „wedge” akcja, po której przykładowy center zostaje wypuszczony po zasłonie niższego zawodnika do post. Jednak w połączeniu ze składem jakim dysponuje serbski trener, ten nie jest w stanie zaangażować swojego podopiecznego w większym stopniu w ataku zespołu.
4. Suns zatrudnili trenera, który prowadził w drużynie narodowej Lukę Doncicia, z systemem – tu kwestia sporna – pod Słoweńca. W drafcie wybrali już Aytona, a Kokoskov nie ma pomysłu na wpasowanie do swojej ofensywy sprowadzonego centra.
5. Suns perfidnie tankują i dlatego nie ściągnęli do zespołu typowego rozgrywającego, a także wiedzą, że podawanie w większym stopniu do Aytona może zaszkodzić im w – tutaj to duże słowo – wygrywaniu. Dobre rzeczy się dzieją, gdy piłka trafi do Bahamczyka i nie chodzi tylko o zagrożenie rzutowe.
Ta teoria nie podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze: przedsezonowe zmiany w loterii draftu sprawiają, że wygrana od czas do czasu nie zaszkodzi (choć odmiennego zdania jest ekipa ze stolicy Arizony, wchodząc na mecz gwiazd z serią 15 kolejnych przegranych) – trzy najgorsze drużyny mają takie same szanse na wylosowanie najwyższego wyboru w drafcie (14%). Po drugie: jak złe nawyki mają pomóc w rozwoju młodych graczy.
A jeszcze z przeciwnej strony mamy takie słowa Aytona: – Powiem coś w sekrecie – jesteśmy całkiem dobrym zespołem. Potrzebujemy tylko więcej zasobów do pomocy przy zmęczeniu. Trenerzy ciężko pracują i robią wszystko, byśmy i my rywalizowali każdego dnia. Możemy przegrywać, ale to przyjemne środowisko – wyjaśniał Bahamczyk, dalej dodając, że każda młoda drużyna przechodzi przez podobne trudności, ale najważniejsze, by się wzajemnie rozwijać. To prowadzi nas do następnej teorii…
6. Kokoskov od początku sezonu zdawał sobie sprawę z ograniczeń tej drużyny i skupia się m.in. na:
– dbaniu o zdrowie młodych graczy (przepychanka na bloku jest wyczerpująca i serbski trener nie chce przesadnie eksploatować Aytona), co tłumaczyłoby dziwne rotacje i niekiedy duże minuty dla weteranów (54 minuty w starciu z trzema dogrywkami przeciwko Wizards dla Bookera, który opuścił przez kontuzje w trwających rozgrywkach już 15 spotkań musiałyby być wtedy wypadkiem przy pracy);
– rozwoju elementów, których poprawa teraz może zaprocentować w przyszłości np. Booker i rozegranie, czy Ayton i czytanie gry w defensywie, a zepchnięciu na dalszy plan tych, w których młodzi gracze już teraz są dobrzy;
– wprowadzeniu szeroko pojętego systemu gry i nie przejmowaniu się tak bardzo rezultatami, pokazując to choćby swoją spokojną postawą.
Ten pomysł znalazłem na forum kibiców Suns, ale nie do końca go kupuję. Jest trochę za bardzo życzeniowy i sporo w nim luk, szczególnie w kwestii całego systemu – brakuje powtarzalności, innowacji i nadal nie za bardzo wiem czemu miałaby służyć gra w niewłaściwy sposób. Czego uczyliby się młodzi zawodnicy poprzez oddawanie trudnych rzutów przez ręce po podwojeniu, gdy kolega obok czeka wolny?
I wprawdzie trudno oczekiwać, by nowy trener zbawił od kilku lat źle funkcjonującą organizację, lecz nie można wszystkich złych decyzji w prowadzeniu zespołu na parkiecie usprawiedliwiać toksyczną kulturą panującą w klubie. Niemniej to w jakiś sposób wyjaśniałoby marazm i głuchotę Kokoskova pod wieloma względami oraz wskazywałoby, że jednak wie, co robi na tym stanowisku.
Jeżeli nie, to w Arizonie dochodzi kolejny kłopot, choć najwcześniej przekonamy się o tym dopiero w kolejnym sezonie.
W dużym stopniu wina stoi po stronie osób odpowiedzialnych za konstrukcję składu. I brak dobrych podających będzie pewną wymówką dla Kokoskova, ale akurat w tym przypadku wydaje mi się, że pozostają jedynie skrajne rozwiązania: albo Serb nie wie jak pomóc swojemu zawodnikowi, albo eksperymentuje i nie zaprząta sobie głowy czymś na co będzie miał lekarstwo w przyszłości. Tu nie widzę kompromisu – to trwa za długo, a fundamentów i obiecujących znaków na następne rozgrywki wciąż jest za mało.
W gruncie rzeczy wszystkie wymienione opcje mogą po trochu odpowiadać za zaistniałą sytuację. Nie wiemy też co dzieje się w środku tego zespołu i pozostaje nam tylko oceniać efekt. Ten w żadnym stopniu nie jest zadowalający, bo mając na uwadze z jaką organizacją mamy do czynienia, pojawia się obawa, że do Phoenix trafił jeszcze jeden talent, którego organizacja jako całość nie będzie potrafiła odpowiednio wykorzystać.
Łukasz Woźny, @l_wozny, Podcast Autora znajdziesz TUTAJ >>
Nike Kyrie 5 “Bred” – w takich butach się teraz gra! >>