
Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Pierwsza połowa meczu była wspaniałym popisem ofensywy Anwilu. Różnicę w ataku robili nie tylko Ricky Ledo i Tony Wroten, ale także Rolands Freimanis, który w samej pierwszej kwarcie zdobył 9 punktów. Nie brakowało efektownych wsadów, m.in. Shawna Jonesa, a ozdobą meczu był alley-oop skończony przez Chrisa Dowe’a.
Koncertowo grający Anwil prowadził po 10 minutach 30:27, potem zbudował nawet 9 oczek przewagi (42:33) po serii firmowych wjazdów na kosz Wrotena. Równie koncertowo jak w ataku, włocławianie nie grali jednak w obronie, zwłaszcza na obwodzie. Hapoel bez litości wykorzystywał wszystkie czyste pozycje do rzutów za 3 punkty, już do przerwy miał na koncie rewelacyjne 11 trójek. Do dzięki nim, po 1. połowie było tylko 58:54 dla Anwilu.
? Best dunk of the season? ?#BasketballCL
— Basketball Champions League (@BasketballCL) January 15, 2020
? https://t.co/vnvxUNcs0Y@Anwil_Official @TWroten_LOE pic.twitter.com/SMCIngJihb
W drugiej połowie już tak rewelacyjnie z atakiem gospodarzy nie było, a w miarę zbliżania się końca meczu spadała także jakość podejmowanych decyzji (m.in. Wrotena). Identycznie jak w meczu w Jerozolimie, w decydujących momentach bardziej dojrzały okazał się Hapoel i to on miał liderów, którzy trzymali równy poziom przez cały mecz. Niesamowity James Feldaine trafił 7/10 z dystansu i miał 8 asyst.
Tony Wroten i Ricky Ledo oddali w meczu łącznie 47 rzutów. Michał Sokołowski (ostatnio w świetnej formie rzutowej) w 33 minuty na parkiecie oddał 3 rzuty. Wiadomo, że to dzięki amerykańskim gwiazdom Anwil mógł nawiązać walkę, ale te proporcje są jednak trochę zachwiane.
Po ten porażce Anwil ma jeszcze teoretyczne szanse na awans z grupy, ale będzie to już naprawdę trudne.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ>>
RW
.