„Boogie” tylko czekał na okazję do zemsty na byłym klubie. Bez żadnych skrupułów zaaplikował Sacramento Kings 37 punktów i poprowadził Pelicans do efektownego zwycięstwa 117:89.

To są buty gwiazd NBA – możesz je mieć >>
26-letni środkowy otwarcie przyznaje, że ma do działaczy Kings ogromne pretensje o to, w jaki sposób pozbyli się go z klubu. Mówił o tym chociażby w niedawnym wywiadzie z Marciem J. Spearsem z The Undefeated, używając nawet określenia, że „obeszli się z nim jak z bydłem” – bez rozmowy twarzą w twarz i wbrew wcześniejszym zapewnieniom.
„Boogie” nie miał co prawda jeszcze okazji, aby wrócić do Sacramento i tam zafundować władzom symbolicznego prztyczka w nos, ale wraz z nowymi kolegami podjął Kings w Nowym Orleanie i daleko mu było do bycia gościnnym. Mecz stał pod znakiem jego niepodzielnej dominacji. W 34,5 minuty zdobył 37 punktów, po raz piąty w tym sezonie trafiając aż 5 rzutów z dystansu (na 8 prób), czym wyrównał swój najlepszy wynik w karierze.
Dla porównania, cały zespół Kings złożył się w sumie na 6 celnych trójek, a tylko Tyreke Evans zdołał zza łuku trafić więcej niż raz. W tym sezonie Cousins trafił już 126 prób z dystansu (36,1 proc.), co daje mu wysokie 43. miejsce w całej lidze. To zaledwie siedem celnych mniej niż w przypadku takiego Terrence’a Rossa.
W piątek do swojego dorobku „Boogie” dołożył także 13 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty i 2 bloki. Gdy na nieco ponad 3 minuty przed zakończeniem spotkania dostał zmianę od Donatasa Motiejunasa, od publiczności zgromadzonej w Smoothie King Arena otrzymał zasłużone owacje na stojąco.
Udało się. Władzom klubu z Sacramento wysłał jasny sygnał, ale zaznaczył też, że rywalizacja z byłymi kompanami wcale nie była dla niego łatwa.
– Przywykłem, że mam tych chłopaków po swojej stronie, więc to było po prostu dziwne – powiedział Cousins po meczu. – Nawet złapałem się na tym, że w pewnym momencie popatrzyłem na ich ławkę (w kierunku trenera Kings – Dave’a Joergera) w oczekiwaniu na wskazówki. Wciąż nie mam nic poza miłością do tych gości. Pomiędzy nami nie ma złej krwi.
Szanse na awans do play-off Pelicans mają już tylko matematyczne. Z bilansem 33-43 wciąż mają aż 4,5 meczu straty do ósmych na Zachodzie Blazers, którzy dodatkowo są właśnie w trakcie 5 zwycięstw z rzędu, i tylko 6 spotkań do rozegrania.
Niemniej fanów ekipy z Nowego Orleanu na pewno cieszy wyraźna zwyżka formy ich ulubionego zespołu. Potencjał duetu Cousins – Davis (w piątek 19 pkt., 12 zb.) wreszcie widać na boisku i przekłada się on także na wyniki – Pellies wygrali aż 8 z 11 ostatnich spotkań, w tym 6 kolejnych we własnej hali. Gdzieś na końcu tego tunelu błyszczy więc coraz jaśniejsze światełko.
To są buty gwiazd NBA – sprawdź! >>
Mateusz Orlicki