PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Trener Łukasz Biela postanowił rozpocząć noworoczne spotkanie egzotycznym, bardzo wysokim zestawem podkoszowym – Adam Łapeta i Ben McCauley. Najwyraźniej wytrąciło to z koncepcji rywali za Stargardu, bo długo w Szczecinie wyglądali na mocno pogubionych.
King zaczął od rewelacyjnego strzelania za 3 punkty (5/6 na początek), a dwie trójki trafił m.in. młody Dominik Wilczek. Wobec fatalnego ataku Spójni, statycznego i pełnego złych decyzji rzutowych, zaczęło się od 24:11 dla szczecinian.
Spójnia zaczęła wyglądać lepiej w obronie, gdy na boisku pojawił się zestaw rezerwowych z Tomaszem Śniegiem, Adamem Brenkiem i (zwłaszcza) Peterem Olisameką. Goście nadal jednak mieli problem z atakiem i King prowadził nawet już 38:20.
W końcu znalazła się iskra – Adris De Leon. Amerykański weteran, w swoim, nietypowym stylu poderwał gości serią indywidualnych akcji (8 pkt. z rzędu) i Spójnia zaczęła odzyskiwać dystans. Do przerwy przegrywała 30:40, a po zmianie stron była już równorzędnym rywalem.
Stargardzianie potrafili zbliżyć się nawet na dystans 2 oczek (świetny Olisameka po obu stronach boiska), ale w drugiej połowie kluczową różnicę zaczął robić Ben McCauley (21 pkt., 10 zbiórek). Amerykanin nie tylko trafiał do kosza, ale popisywał się też efektownymi podaniami i inteligentnie wymuszał faule – m.in. zmusił do zejścia z boiska Olisamekę.
Mimo wysiłków Tomasza Śniega i De Leona, przez całą czwartą kwartę King utrzymywał kilkupunktową przewagę. Raymond Cowels i Kacper Młynarski mylili się zbyt często. Szczecinianie, choć także nerwowi i chaotyczni, zdołali utrzymać to niewysokie prowadzenie.
Pełne statystyki z meczu TUTAJ >>
TS
.