PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
W tym sezonie miał już kilka szans na to, by wygrać swojej drużynie mecz, ale z reguły decydował się oddać piłkę. Tym razem Derrick Rose wziął sprawy w swoje ręce i trafił rzut na zwycięstwo Detroit Pistons.
Kariera Derricka Rose’a to jeden z lepszych materiałów na materiał w stylu „co by było gdyby…”, ale rozgrywający nawet po koszmarnych kontuzjach wciąż radzi sobie bardzo dobrze i jest ważną postacią w lidze. Dziś cieszy swoją grą kibiców Detroit Pistons, a w poniedziałek ucieszył ich naprawdę mocno, trafiając niemal równo z syreną w Nowym Orleanie.
Przy stanie 103:103 dynamicznie wszedł pod kosz, obrócił się i trafił z pomalowanego na 0,3 sekundy przed końcem spotkania. To były decydujące punkty, które ustaliły wynik na 105:103 dla Tłoków. Rose zakończył zmagania z dorobkiem 21 punktów (17 w czwartej kwarcie) oraz 7 asyst, po raz kolejny już w tym sezonie będąc jednym z najjaśniejszych punktów ławki rezerwowych Detroit.
Po meczu nie krył oczywiście ekscytacji. „Jestem stworzony do takich rzutów” – mówił po spotkaniu, dodając odrobinę kolorytu tej wypowiedzi wulgarnym słownictwem. Przyznał, że miał w głowie te poprzednie sytuacje – obie z przegranych pojedynków z Charlotte Hornets – w których nie decydował się na rzut, przez co Pistons tracili koniec końców szansę na zwycięstwo.
Mimo tego w Detroit w żadnym razie nie stracili wiary w Rose’a. „Nadal chce widzieć ciebie z piłką w takich sytuacjach” – mówił mu Blake Griffin. Podobne zdanie miał trener Dwane Casey, który rozrysował akcję właśnie pod swojego rezerwowego rozgrywającego. Rose całą czwartą kwartą był gorący, dlatego nic sobie nie zrobił z faktu, iż bronił go tak znakomity defensor jak Jrue Holdiday.
Warto przypomnieć, że 31-latek miewał już w karierze wielkie trafienia: był to jego czwarty rzut na wygraną w ostatniej sekundzie. W styczniu tego roku trafił game-winnera w barwach Wolves, a jeszcze w Chicago miał dwa buzzer-beatery. Rose miał znakomity początek sezonu, ale potem przyszły kontuzje – jednak w 11 z ostatnich 12 spotkań zdobywał co najmniej 10 oczek.
Trwające rozgrywki nie są jednak na razie zbyt udane dla Pistons, którzy z bilansem 10-14 walczą o powrót do fazy play-off na Wschodzie. Ale co w takim razie mają powiedzieć fani Pelicans – w poniedziałek musieli oglądać jak ich zespół przegrywa już dziewiąte spotkanie z rzędu i grzebie się coraz głębiej w dole tabeli konferencji zachodniej. Pozostaje im czekać na Ziona…
Tomek Kordylewski
.