
PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Jeszcze nie tak dawno wydawało się, że Dion Waiters – człowiek mocno przez życie doświadczony – odbudował swoją karierę w Miami. Dzięki solidnej grze wywalczył sobie dobry kontrakt od Heat, ale potem jest już zjazd za zjazdem. Najpierw było zawieszenie na mecz otwierający sezon, potem „akcja” z żelkami z marihuaną i 10 spotkań karencji, a teraz kolejnych 5 za niesubordynację.
Waiters znów trafił więc na nagłówki ze złych powodów, choć w oświadczeniu wydanym przez Miami Heat nie wiadomo tak w zasadzie, co się tym razem stało. Czytamy jedynie o „pogwałceniu klubowych reguł” oraz „ciągłym nieposłuszeństwu wobec drużyny” – tak czy siak, to kolejne nierozmyślne zachowanie 28-latka z Filadelfii, który straci na tym kolejne tysiące dolarów.
Najwcześniej zobaczymy go w akcji dopiero pod koniec grudnia, choć w tej chwili należy zastanowić się, ile jeszcze cierpliwości mają Heat – tym bardziej, że Waiters to dla nich przeżytek i zawodnik, bez którego doskonale sobie radzą. Może więc lepszym rozwiązaniem dla obu stron byłoby się rozstać? Z drugiej strony, trudno teraz sobie wyobrazić, by jakiś inny klub NBA chciał przejąć Diona.
Wybrany z 4. numerem draftu w 2012 roku zawodnik łącznie stracił już w tym sezonie prawie półtora miliona dolarów z powodu zawieszeń. Najwięcej, bo prawie milion za incydent w samolocie, kiedy to Waiters miał przedawkować żelki z marihuaną. Po wszystkim przepraszał klub, kolegów i kibiców, zapowiadając że nie może się doczekać powrotu do gry.
Ale ostatnie zawieszenie pokazuje, że Waiters raczej nie wyciągnął z poprzednich lekcji żadnej nauczki i kto wie, czy w ogóle zobaczymy go jeszcze na parkietach w tym sezonie. Warto dodać, że obrońca odkąd tylko trafił do Miami, to nie rozegrał w jednym sezonie więcej niż 46 spotkań – wcześniej utrudniały mu to przede wszystkim kontuzje. Teraz? Zdaje się, że zwykła głupota.
Tomek Kordylewski
.