Zielonogórzanie rozpoczęli obecny sezon dość niemrawo, bo od bilansu 0-3. Ten fakt kibice Zastalu powoli rzucają w niepamięć, bowiem ich ulubieńcy wygrali trzy kolejne mecze i pną się w górę tabeli. W czwartek podopieczni Olivera Vidina byli zdecydowanie lepsi od rywali z Lublina.
Zastal kontrolował wynik spotkania przez pełne 40 minut. Już po pierwszej połowie obie ekipy dzieliło 19 oczek, a różnica rosła niemal z każdą kolejną akcją. Ostatecznie ekipa z Zielonej Góry wygrała 96:67.
Dobrze grający Zastal to jedno, ale należy również wspomnieć, że był to kolejny dziwny mecz w wykonaniu Startu. Przypomnijmy – ta sama drużyna sześć dni temu pokonała mającą wówczas bilans 4-0 “Stalówkę”. Zresztą, to nie pierwszy taki przypadek. W 1. kolejce lublinianie wygrali z Enea Astorią Abramczyk, rzucając jej ponad 100 punktów, by kilka dni później zdobyć niecałe 50 oczek w starciu z GTK.
Przyjezdni ponownie mieli problem ze skutecznością. A może to Zastal rzucał tak celnie? Pod względem rzutów za dwa to była przepaść – skuteczność zielonogórzan w tym aspekcie była ponad dwukrotnie większa! Start równie fatalnie wykorzystywał próby z linii rzutów wolnych – raptem 44%.
Z kolei Zastal zaczyna wyglądać coraz lepiej. Przede wszystkim byliśmy świadkami kolejnego dobrego występu Alena Hadzibegovicia, który znów zakończył spotkanie z 21 oczkami. Z dobrej strony pokazali się także inni obcokrajowcy – Bryce Alford (13 pkt), Aleksandar Zecevic (11 pkt), Kareem Brewton (10 pkt), Dusan Kutlesic (7 pkt).
Piotr Janczarczyk