
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
O poprzednim sezonie wszyscy fani Toronto Raptors chcą jak najszybciej zapomnieć. Mistrzowie NBA z 2019 roku zaliczyli bowiem bardzo nieudane rozgrywki, a na domiar złego ze względu na pandemię koronawirusa zmuszeni byli grać nie w Kanadzie, lecz na Florydzie, gdzie stacjonowali przez calutki poprzedni sezon. Teraz jednak wreszcie powrócili do domu.
Ostatni mecz w Scotibank Arena rozegrali pod koniec lutego 2020 roku, tak więc na ten moment wszyscy w Toronto czekali dokładnie 584 dni. Raptors udało się wrócić do Kanady w dobrym stylu, bo w pierwszym przedsezonowym pojedynku ograli 123:107 rywali z dywizji, czyli 76ers. Świetnie wypadł m.in. OG Anunoby (21 punktów), a znakomite wrażenie zrobił też Scottie Barnes.
Barnes został wybrany przez Raptors z czwartym numerem w tegorocznym drafcie, co dla wielu osób było zaskoczeniem, choć sam zawodnik na razie świetnie się zapowiada. W swoim nieoficjalnym debiucie na parkietach NBA zapisał na konto 13 punktów, dziewięć zbiórek oraz sześć asyst, dwa przechwyty oraz dwa bloki – wszędzie było go pełno.
Na początku drugiej kwarty Barnes zaliczył również dwie efektowne akcje: najpierw wsad, a potem no-look pass. Samo spotkanie było wyrównane w zasadzie tylko przez pierwsze 12 minut – potem gospodarze uciekli i sukcesywnie powiększali swoją przewagę. Ta przed ostatnią kwartą wynosiła aż 23 punkty, a ostatecznie skończyło się 17-punktową wygraną Toronto.
W spotkaniu nie zagrał Joel Embiid, czyli lider 76ers, a pod jego nieobecność 19 punktów i 14 zbiórek miał Andre Drummond. Zabrakło też oczywiście Bena Simmonsa, który chce się z Filadelfii wynieść, lecz na razie jego żądanie transferu nie zostało spełnione. Simmons nie ma jednak zamiaru stawić się w klubie, a co za tym idzie 76ers grają po prostu bez niego.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>