REDAKCJA

Dogrywka! Śląsk przegrał, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie. Było tak blisko…

Dogrywka! Śląsk przegrał, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie. Było tak blisko…

Wicemistrzowie Polski, mimo jeszcze większych braków kadrowych niż dotychczas, byli o krok od sprawienia niespodzianki. O wszystkim zadecydowała dogrywka.

fot. Andrzej Romański / plk.pl

Trzeci sezon Śląska w EuroCupie miał być tym, gdy wrocławianie nie muszą do każdego spotkania podchodzić z nastawieniem “może sprawimy niespodziankę”. Życie zweryfikowało te plany. Wicemistrzowie Polski zaczęli rozgrywki od czterech porażek z rzędu i stali się jedyną drużyną w swojej grupie, która dotychczas nie poznała smaku zwycięstwa. Co więcej, Śląsk w Niemczech musiał radzić sobie nie tylko bez kontuzjowanego Evansa, ale także chorych Nizioła i Gołębiowskiego, a nawet McCulluma, którego nazwisko nie wyświetla się jeszcze na stronie internetowej rozgrywek. Wygrać? W teorii – marzenie ściętej głowy.

Tak naprawdę opowiadanie o środowym meczu można rozpocząć mniej więcej od połowy drugiej kwarty, gdy Ratiopharm uzyskał dwucyfrową przewagę – 45:35. Wrocławianie jednak nie poddali się i za sprawą dobrej końcówki jeszcze przed przerwą zbliżyli się na odległość trzech oczek.

Zmiana stron i… bajeczna kwarta w wykonaniu WKS-u! Może nawet najlepsza podczas tego sezonu? Wynik – okej, efektowny, bo aż 31:15. Ale ten styl! Świetnie oglądało się grę Śląska! Punktowali nawet ci, którzy na co dzień nie są najistotniejszymi postaciami w ofensywie WKS-u, czyli: Zębski, Adamczak, Sitnik. Ten ostatni zdobył w całym spotkaniu aż 12 punktów! To tylko ciut więcej niż trzy dni temu podczas… pierwszoligowych derbów Wrocławia.

Podczas przerwy między trzecią a czwartą kwartą jeden z komentatorów humorystycznie zasugerował, by “na pamiątkę” zrobić zdjęcie ówczesnych statystyk. W końcu wszyscy wiemy, jak Śląsk spisywał się w końcówkach europejskich spotkań…

I poszło! Minęło dwie i pół minuty czwartej kwarty, mistrzowie Niemiec zaliczyli serię 11:0 (!), a przewaga Śląska wynosiła już nie 13 punktów, a dwa. Kolejna chwila i Ratiopharm objął ponowne prowadzenie, choć wcześniej musiał wracać z dalekiej podróży. Przy stanie 94:91 dla gospodarzy Łukasz Kolenda dwukrotnie stanął na linii rzutów wolnych. Pierwszą próbę wykorzystał, a przy drugiej – celowo odbił piłkę od obręczy. Ta wpadła w ręce Artsioma Parakhouskiego, który również został sfaulowany. Był bezbłędny, doprowadził do remisu, a tym samym także do dogrywki.

W niej przez większość czasu górą byli Niemcy, Śląsk musiał gonić. Główną bolączką okazały się straty, między innymi te w wykonaniu Łukasza Kolendy. Trzeba jednak sobie zadać pytanie, co ugrałby dziś Śląsk bez 24-latka? Fakt – tracił piłki, natomiast w ofensywie był tak przydatny jak nikt inny (29 punktów, 5/11 zza łuku). Należy również go pochwalić za ogromne zaangażowanie – i to nie dziś, a podczas wszystkich występów w barwach WKS-u. Wrocławianie jednak nie zdołali wygrać tego meczu. Na koniec – 108:103 dla mistrzów Niemiec. To był dobry mecz!

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami