Zmuszanie się do jakiejś radości przy porażkach było zmorą ostatnich lat w polskim baskecie. Przestańmy się w końcu oszukiwać – stać nas na wygrane, a tylko one się liczą w sporcie.
EuroBasket, PLK, NBA – typuj i wygrywaj kasę! >>
Podwójne upokorzenie. Nie dość, że porażka w ważnym meczu reprezentacji, to jeszcze musisz wysłuchiwać i czytać, że jest dobrze, bo na przykład:
– „wygraliśmy 3 pierwsze kwarty”,
– „postraszyliśmy mistrzów”,
– „długo graliśmy jak równy z równym”,
– „dzielnie walczyliśmy przeciwko gwiazdom NBA”,
– „byliśmy równorzędnym rywalem”,
– „zabrakło kilku małych punktów”.
I wiele podobnych wymówek i usprawiedliwień, by poczuć się lepiej. Nie znoszę gadania, że jest fajnie, bo przecież przegrałeś nisko. Wcale nie jest fajnie!
Nijak to przekreśla szacunku dla graczy za walkę. Oni też pewnie są rozczarowani. Czy widzieliście gdzieś jednak tabelę, jakiejkolwiek ligi koszykarskiej i nie tylko, NBA, ACB czy PLK, w której widnieje rubryka „mecze prawie wygrane”? Czy wyobrażacie sobie koszykarza, który powie o spotkaniu playoff, że w sumie to były całkiem dobrze, bo przegraliśmy tylko 5 punktami?
Mamy coraz lepszą drużynę, którą stać na realne sukcesy na boisku. Zacznijmy więc przy okazji nazywać rzeczy po imieniu i oczekujmy prawdziwych zwycięstw. Mamy od kogo wymagać, więc nie cieszmy się z byle czego.
Wygramy coś na EuroBaskecie? Będzie cudownie! Przegramy? Szkoda, ale to tylko sport i szykujmy się na następne mecze. Tylko do licha – darujmy już sobie wciskanie kitu i szukanie czegokolwiek fajnego w porażkach.
Tomasz Sobiech