PRAISE THE WEAR

Dramat WKS-u w trzech aktach. Jak to jest z tym Śląskiem, rezerwami i utalentowaną młodzieżą?

Dramat WKS-u w trzech aktach. Jak to jest z tym Śląskiem, rezerwami i utalentowaną młodzieżą?

Przez ostatnie trzy sezony sporo się zmieniło wokół Śląska Wrocław. Czy na dobre? A może historia zatacza koło? Komentuje Tomasz Komosa.

fot. Andrzej Romański / plk.pl

Dwa sezony temu Śląsk Wrocław świętował “osiemnastkę”, czyli osiemnaste w historii klubu mistrzostwo Polski. Był to też pierwszy sezon WKS-u w prestiżowym EuroCupie. Z kolei w minionym sezonie nie udało się obronić trofeum, ale wrocławianie byli blisko – przegrali w finale z Kingiem Szczecin. Natomiast obecny sezon to pasmo nieszczęść, które zostały już szczegółowo opisane. Ja chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inną kwestię.

Przypomnę – w 2022 roku, gdy ekipa trenera Urlepa wywalczyła złoty medal, w składzie Śląska mieliśmy m.in. 20-letniego wówczas Kacpra Gordona, który zaliczył 16 spotkań w ekstraklasie i 5 w rozgrywkach EuroCup. O sile polskiej rotacji stanowili przede wszystkim: Aleksander Dziewa, Łukasz Kolenda, Jakub Karolak, Michał Gabiński i Szymon Tomczak. Swoje szanse w ekstraklasie dostawali: Jan Wójcik, Kacper Marchewka, Aleksander Leńczuk, Sebastian Bożenko, Szymon Walski, Miłosz Góreńczyk, Michał Sitnik, Maksymilian Zagórski czy młodziutki Bartosz Jadaś, czyli gracze, którzy wówczas wiedli prym w pierwszoligowym zespole Śląska. Można to pochwalić, jednocześnie zachwycając się głębią składu!

Pytanie retoryczne – który polski klub mógł w trakcie sezonu skorzystać aż z 15 polskich zawodników?
To zawsze był magnes dla narybku wrocławskiego klubu – świetnie rozbudowane grupy młodzieżowe dające możliwość sprawdzenia się na poziomie drugoligowym czy pierwszoligowym, a nawet – tym najzdolniejszym – możliwość pokazania się w ekstraklasie. Nie wspominając już o EuroCupie!

Sezon później polska rotacja ekstraklasowego Śląska została jeszcze bardziej dopieszczona, wszak przyszli: Jakub Nizioł, Daniel Gołębiowski, Aleksander Wiśniewski czy Mikołaj Adamczak. Ostatnich trzech wymienionych to kapitalne przechwyty z Gliwic tzn. uniwersalny i doświadczony Gołębiowski oraz byli młodzieżowi mistrzowie Polski U19 z gliwicką Akademią – rozgrywający Wiśniewski i podkoszowy Adamczak. Mało tego – rok wcześniej w rezerwach Śląska eksplodował talent Kuby Piśli, którego postanowiono oswajać z ekstraklasą. Wprawdzie z organizacji odeszli: Gabiński, Gordon, Wójcik, Marchewka, Walski czy chwilowo Sitnik, ale Śląsk miał kim ich zastąpić. Do gry po straconym sezonie wrócił środkowy Bender, a Mindowicz został dobrze wykorzystany, wracając z wypożyczenia. Z kolei do pierwszoligowego zespołu dołączył Oskar Hlebowicki, a większe minuty dostawali już perpektywiczni Siembiga, Góreńczyk, Bereszyński, Czempiel czy Strzępek.

Na potrzebę tej historii warto dodać, że pierwszoligowy Śląsk sprowadził gracza zagranicznego, z tym że na pozycję podkoszową. W tamtym okresie młodzi środkowi nie byli gotowi, by wspomagać Bendera, stąd 22-letni Bośniak Edis Korman był pożyteczny, aczkolwiek wielkiej różnicy nie robił.

Aleksander Wiśniewski i Mikołaj Adamczak dostawali swoje szanse zarówno w EuroCupie, ekstraklasie, jak i 1. lidze. Wiśniewski rozegrał łącznie 49 spotkań, a Adamczak 38. Wspomniany Piśla na swój debiut w EuroCupie musiał poczekać do tego sezonu, ale rok temu z powodzeniem grał w 1. lidze i nabierał doświadczenia w ekstraklasie (łącznie 24 spotkania). W ekstraklasie wystąpiło 11 polskich zawodników, natomiast Śląsk przekonywał się na własnej skórze, że w EuroCupie należy mieć jeszcze mocniejszą rotację.

Obecny sezon to przede wszystkim brak Olka Dziewy, a dalej – Jakuba Karolaka i Szymona Tomczaka. To także urazy Łukasza Kolendy i nierówna forma Jakuba Nizioła. Są też pozytywy – jak progres Daniela Gołębiowskiego, skutkujący powołaniem do Kosz Kadry.

Abstrahując od sytuacji w tabeli Orlen Basket Ligi – zastanawiam się, czy Aleksander Wiśniewski, któremu wróżono przyszłość w polskiej reprezentacji – zamiast skorzystać z absencji Łukasza Kolendy – nie stanął w miejscu? W 1. lidze Wiśniewski (rocznik 2003) – pomimo że klasyfikowany jako młodzieżowiec (U23), wystąpił raptem dwa razy. W ekstraklasie z kolei w 22 spotkaniach. Dobrze, że skorzystał na grze w EuroCupie (wystąpił w 14 spotkaniach, dostając średnio 16 minut na mecz).

Biorąc pod uwagę kontuzje, należy wskazać, że w tym sezonie w ekstraklasie wystąpiło we wrocławskim zespole “tylko” 10 polskich zawodników. Z kolei w pierwszoligowym zespole oddano piłkę w ręce Amerykanina Jamondy Bryanta Jr, który gra po 33 minuty na mecz i jest najlepszym strzelcem ligi. Oddaje średnio ponad 16 rzutów z gry w każdym spotkaniu, co plasuje go w czołówce tej pierwszoligowej klasyfikacji. Kolejny gracz Śląska – wspomniany Hlebowicki – oddaje dwa razy mniej rzutów z gry na mecz. A wspomniany na wstępie rozgrywający Jadaś jest już w drugoligowej prudnickiej Pogoni.

Warto jeszcze dodać, że przed sezonem do Śląska dołączył polski talent Szymon Nowicki, który rok wcześniej był częścią Realu Madryt. Można się było naczytać życzeń kibiców na temat szansy, którą zawodnik dostanie we Wrocławiu. Tymczasem 17-letni skrzydłowy reprezentuje Śląsk w rozgrywkach pierwszoligowych, w ekstraklasie szansy jeszcze nie dostał. Owszem Orlen Basket Liga jest fizyczną ligą, a nad wspomnianą fizyczną Nowicki musi jeszcze popracować. Jednak mimo wszystko spodziewałem się debiutu skrzydłowego w ekstraklasie.

Reasumując – uważam, że Śląsk Wrocław nadal jest słusznym wyborem wielu młodych polskich koszykarzy. To jedyny polski klub z zespołami w każdej zawodowej klasie rozgrywkowej. Aczkolwiek gdzieś po drodze zmieniono koncepcję – coś, co było naturalnym azylem utalentowanej młodzieży, stało się drużyną amerykańskiego samograja. Z kolei w ekstraklasie Śląsk po chudych latach ponownie ma opinię hegemona, tym samym jest zakładnikiem sporych oczekiwań. To skutkuje tym, że utalentowanej polskiej młodzieży coraz trudniej będzie się załapać na występy we wrocławskiej Orbicie czy Hali Stulecia.

Autor tekstu: Tomasz Komosa

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami