Jakim cudem Golden State Warriors mogli latem 2016 roku zgarnąć z rynku wolnych agentów kogoś takiego jak Kevin Durant? Odpowiedź jest zaskakująca: Draymond Green pomógł klubowi rezygnując z części pieniędzy.

W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>
Kibice Warriors świętują trzecie mistrzostwo w ostatnich latach i drugie z rzędu. To też drugie mistrzostwo w karierze (i druga nagroda MVP finałów) dla Kevina Duranta, który przeniósł się do Oakland latem 2016 roku. Jak się okazuje, w kwestii finansowej było to możliwe dzięki poświęceniu, na jakie zgodził się Draymond Green.
Tak przynajmniej twierdzi sam zainteresowany, który w rozmowie z ESPN zdradził, że gdy w 2015 roku podpisywał przedłużenie kontraktu z Warriors, to zostawił na stole kilkanaście milionów dolarów. Zrobił to całkiem specjalnie, dając w ten sposób GSW na tyle dużo elastyczności finansowej, że już rok później byli oni w stanie podpisać umowę z KD.
Green już jednak zapowiada, że następnym razem na żadne ustępstwa nie pójdzie – Warriors mogą mu zaproponować przedłużenie obecnie obowiązującej umowy, lecz 28-latek nie zamierza tej oferty zaakceptować. Zamiast tego, Dray chce postarać się o tzw. super-maxa, czyli 5-letni kontrakt o wartości około 226 milionów dolarów.
Aby to osiągnąć, musiałby on spełnić jeden z następujących warunków w przyszłym sezonie: zdobyć statuetkę MVP sezonu regularnego, nagrodę dla najlepszego obrońcy lub załapać się do którejś z najlepszych piątek ligi. Zdaje się, że spełnienie przynajmniej jednego z tych warunków jest realnym scenariuszem – Warriors po raz kolejny musieliby więc głęboko sięgnąć do kieszeni.
Ale czego się nie robi dla mistrzów, prawda?
Tomek Kordylewski
W takich butach w NBA błyszczy Kyrie Irving >>