fot. Alicja Gołębiowska / MKS Dąbrowa Górnicza
24. kolejka w Orlen Basket Lidze rozpoczęła się wyjątkowo szybko, bo już w środę. Na początek kibice otrzymali emocje w postaci meczu Trefl Sopot – Twarde Pierniki Toruń. I choć torunianie ostatnio wygrali u siebie z Arką, to mało kto wierzył, że podobny rezultat osiągną z Treflem. Z Treflem, który przez wielu jest uważany za drugą siłę całych rozgrywek.
Zresztą, większość środowego spotkania w Sopocie to właśnie prowadzenie gospodarzy. I to jakie! Po 10 minutach rywalizacji ekipa Żana Tabaka miała już dwucyfrową przewagę. Z kolei w połowie trzeciej kwarty Trefl osiągnął rekordowe prowadzenie – 63:43. Nic nie wskazywało, że ot tak wszystko obróci się na korzyść gości.
A jednak! Ci zaczęli systematycznie odrabiać straty. Po kolejnym trafieniu Aarona Cela zbliżyli się na odległość zaledwie 9 oczek, co dało kolejną porcję nadziei. W pewnym momencie Trefl… stanął. Złapał ofensywą niemoc. Nie mógł zdobyć punktów przez ponad 4 minuty! To oczywiście wykorzystali torunianie, którzy zaczęli się jeszcze bardziej napędzać, a na 55 sekund przed końcem objęli prowadzenie.
Jakub Schenk zdążył jeszcze doprowadzić do remisu, jednak ostatnia akcja należała do Arika Smitha. Zresztą, zobaczcie sami!
W ten sposób Twarde Pierniki wróciły z dalekiej “podróży” i ostatecznie wygrały w Sopocie 80:78. Play-offy w Toruniu wciąż są możliwe!
Powód do radości mieli również koszykarze MKS-u Dąbrowa Górnicza, którzy od listopada ubiegłego roku brali udział w kolejnej edycji Alpe Adria Cup. Udział w rozgrywkach rozpoczęli niefortunnie – od porażki ze Słowakami. Jak się później okazało – to była jedyna przegrana podczas fazy grupowej, nie licząc meczu, gdy MKS wystawił w Zagrzebiu swoje rezerwy.
Z pierwszego miejsca w grupie A drużyna Borisa Balibrei awansowała do fazy play-off. Właśnie tego oczekiwali kibice. Final Four zostało zaplanowane w austriackim Kapfenbergu. Wiemy już, że MKS, aby finalnie cieszyć się ze zdobycia pucharu, musiał faktycznie wykazać się. Łatwo nie było! Półfinał z Czechami rozstrzygnął się dopiero po dogrywce – 101:94 na korzyść polskiego klubu.
Minęły 24 godziny od zakończenia półfinału, a MKS rozpoczął starcie finałowe. Rywalem byli Rumuni, a konkretnie BC Timisoara, czyli ekipa, którą MKS rok temu wyeliminował z rywalizacji już podczas etapu ćwierćfinałowego. Tym razem te zespoły spotkały się w wielkim finale.
I znów nie brakowało emocji! Polska drużyna szczególnie dobrze wyglądała w drugiej kwarcie, gdy znacząco powiększyła przewagę. MKS niemal nieustannie był na prowadzeniu, aż do końcówki czwartej kwarty. W niej Rumuni dwukrotnie doprowadzili do remisu. Przy stanie 88:88 MKS wrócił jeszcze do posiadania piłki. I tak jak o zwycięstwie Twardych Pierników zadecydował game winner Arika Smitha, tak w Austrii o losach meczu przesądził Tayler Persons. A zrobił to w ten sposób:
Tym samym MKS Dąbrowa Górnicza wygrał drugą z rzędu edycję Alpe Adria Cup. Gratulacje!