fot. Andrzej Romański / plk.pl
W ostatnich miesiącach wiele działo się w otoczeniu polskiego rozgrywającego. Ubiegły sezon zakończył, grając dla Czarnych Słupsk. Niedługo po finale rozgrywek doszedł do porozumienia z Legią Warszawą, w której w pewien sposób miał zastąpić przechodzącego na sportową emeryturę Łukasza Koszarka. Tyle że w barwach “Legionistów” nie zagrał, bowiem na początku lipca poinformował, że zmaga się z poważną chorobą. Wtedy chyba wszyscy sądziliśmy, że jakikolwiek powrót do zawodowej rywalizacji będzie sukcesem. Minęło kilka tygodni, a okazało się, że Jakub Schenk, szukając formy, trenuje z Napoli, czyli zespołem prowadzonym przez trenera Igora Milicicia. Włoska przygoda skończyła się jednak na treningach, ale po Schenka sięgnął Anwil Włocławek, gdy pojawił się problem ze zdrowiem Kamila Łączyńskiego. Ugh, ile zawirowań!
Przejście 29-latka do Anwilu Włocławek było odbierane… różnie. W końcu to zawodnik charakterny, ale przy tym przecież jakże waleczny! Kibice “Rottweilerów” są wymagający i zdecydowanie byli tacy, którym Schenk w barwach Anwilu po prostu nie pasował. Koszykarz niedowiarków przekonał do siebie chyba w najlepszy możliwy sposób, czyli poprzez dobre występy. Nie bez powodu fani Anwilu tak jednogłośnie chcieli, by klub przedłużył kontrakt z rozgrywającym. Jak już wiemy – to się nie stało.
– Wiążąc się z klubem, Kuba pomógł zespołowi w trudnym momencie, gdy drużyna straciła swojego kapitana Kamila Łączyńskiego, ale jednocześnie od Klubu otrzymał szansę na odpowiednie wejście w sezon koszykarski – czytamy na stronie internetowej Anwilu Włocławek. I… właśnie takie były założenia. Dobre rozwiązanie dla obu stron. To znaczy: Przemysław Frasunkiewicz zyskuje do rotacji jakościowego zawodnika, a Jakub Schenk wraca do rytmu meczowego, rywalizując na najwyższym poziomie.
W komunikacie nie podano, dlaczego umowa nie została przedłużona. Powód? Zapewne finansowy. I nie chodzi o to, że klub w tej chwili nie ma środków, by kontrakt obowiązywał dłużej niż przez dwa miesiące. To już kalkulowanie. Kto wie, czy zarezerwowane pieniądze nie będą potrzebne w innym momencie sezonu? A może jedyną bolączką zespołu okaże się nie problem z rozgrywającymi, a podkoszowymi? Jakub Schenk w najbliższej przyszłości nie zagra dla Anwilu, ale chętnych na jego angaż raczej nie zabraknie.