
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Spudłować aż 20 kolejnych rzutów w pierwszej kwarcie, a mimo to wygrać mecz w fazie play-off? Utah Jazz sprzed roku pewnie tego spotkania by nie wygrali, ale we wtorek pokazali, że stać ich wreszcie na pokazanie charakteru. Odrobili bowiem 14-punktową stratę i przede wszystkim świetną grą w obronie wygrali na otwarcie serii z Los Angeles Clippers.
Jazz w drugiej połowie zagrali po bronionej stronie parkietu niemal idealne spotkanie, a o zwycięstwie przesądził blok Rudy’ego Goberta, który w ostatnich sekundach meczu zatrzymał próbę Marcusa Morrisa na dogrywkę. Skompromitował się nieco Tyronn Lue – szkoleniowiec Clippers nie wziął czasu na żądanie i pozwolił swoim zawodnikom na własną inwencję twórczą.
To okazało się niezbyt dobrym rozwiązaniem, natomiast Lue tłumaczył po spotkaniu, że przerwy na żądanie brać nie chciał, gdyż obawiał się, że dzięki temu Jazz będą mogli ściągnąć francuskiego środkowego z boiska. Gobert tymczasem na parkiecie pozostał (a Quin Snyder i tak raczej by go nie ściągnął) i okazał się kluczowym graczem Utah w ostatniej akcji.
W pierwszym pojedynku serii z Clippers musieli sobie oni radzić bez Mike’a Conleya, który zmaga się z urazem ścięgna udowego. Pod jego nieobecność eksplodował więc Donovan Mitchell, który w drugiej połowie prowadził atak Jazz i zdobył wtedy aż 32 ze swoich 45 oczek. Był niemal nie do powstrzymania i punkty zdobywał seryjnie, dzięki czemu tchnął mnóstwo życia w swój zespół.
Clippers z kolei nie mogli skorzystać z usług Serge’a Ibaki, a w tegorocznej fazie play-off zadebiutował DeMarcus Cousins. W cztery minuty gry podkoszowy zapisał na konto sześć punktów oraz trzy zbiórki. Zawiódł jednak przede wszystkim Paul George, któremu jak widać nadal niezbyt dobrze gra się w Salt Lake City: na otwarcie serii skrzydłowy LAC trafił tylko cztery z 17 rzutów z gry.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>