REDAKCJA

Dyplom dla Kotwicy za zdobycie 47 punktów

Dyplom dla Kotwicy za zdobycie 47 punktów

Podobno leżącego się nie kopie. Sęk w tym, że trudno przejść obojętnie obok drużyny, która tak diametralnie zmieniła się w ciągu ostatnich kilku tygodni.
fot. Karol Skiba / Sensation Kotwica Kołobrzeg

No właśnie. Zmieniła się czy się nie zmieniła? Wszak skład ten sam. Ci kapryśni już wcześniej podkreślali, że Kotwica to zespół, który rzadko wygrywa z innymi ekipami z czołówki tabeli. Teraz nie robi tego nawet w starciach z teoretycznie słabszymi rywalami.

Dla “Czarodziejów z wydm” 5 ostatnich spotkań to bilans 1-4. Jedyne zwycięstwo zanotowali w pojedynku z rezerwami Startu Lublin. Warto jednak cofnąć się jeszcze bardziej. Wcześniejsza wygrana – z WKK, w męczarni. Jeszcze wcześniejsza – z Eneą Basket, również ledwo i szczęśliwie. To nie była ta Kotwica, którą znamy z dominowania swoich przeciwników.

Podopieczni Rafała Franka mają za sobą mecz z warszawską Polonią. Tym razem było jeszcze gorzej. 47:86, a mówimy o wyniku po 40 minutach rywalizacji. Z tej “okazji” kołobrzeżanie otrzymali (standardowy już) dyplom:

Kotwica pragnie powrotu do Energa Basket Ligi. Nikt tego nie powiedział wprost, lecz właśnie to jest miejsce docelowe dla tego klubu. Obecnie jednak trzeba walczyć o obecność w play-offach, które zaraz mogą uciec. Obecnie Kotwica ma bilans 13-10 i zajmuje szóste miejsce w tabeli.

Szczerze? Nie znamy jednego dobrego rozwiązania tej nieprzyjemnej sytuacji, natomiast chyba nie jesteśmy zdania, by zmiana trenera była konieczna. Jeśli Kołobrzeg, to Rafał Frank.

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami