Polscy zawodnicy w PLK są teraz mniej produktywni i skuteczni, niż przed wprowadzeniem przepisu o 2 Polakach na boisku. Ranking efektowności PER spada, nasi gracze zdobywają też mniej punktów na 40 minut.

To są buty LeBrona Jamesa – możesz w nich zagrać! >>
Przepis o dwóch Polakach na parkiecie wzbudza dużo kontrowersji, jest częstym i obiektem żarliwych internetowych dyskusji. W trakcie ostatniego sezonu debaty rozgorzały jeszcze mocniej, za sprawą informacji sugerujących, iż PLK zamierza przepis o dwóch Polakach na parkiecie jakoś zmodyfikować.
Temat jest szalenie interesujący także z badawczo – naukowego punktu widzenia. Na podstawie danych postanowiłem sprawdzić, w jaki sposób ochrona rodzimych graczy wpłynęła na ich rozwój oraz jakie zmiany wywarła w 1 lidze mężczyzn. Ze względu na szeroki obszar tematu, poniżej postaram się tylko w okrojony sposób przedstawić wnioski z analizy danych statystycznych.
Przepis o dwóch Polakach na parkiecie zaczął obowiązywać od rozgrywek 2009/10, zaś w sezonie 2008/09 na boisku musiał znajdować się jeden Polak, a w drugiej kwarcie dodatkowo młodzieżowiec. W rozgrywkach 2006/07 oraz 2007/08 na parkiecie musiał znajdować się przynajmniej jeden polski gracz, a w 2005/06 takie przymusu nie było.
Trenerzy nie potrzebowali nakazu
Pierwszym efektem wprowadzenia przepisu o dwóch Polakach na parkiecie był wzrost liczby ich minut, chociaż wcześniej wcale nie było aż tak tragicznie. W rozgrywkach 2003/04 – 2008/09, czyli w 6 sezonach przed wprowadzeniem przepisu, na parkiecie tylko w 2 sezonach Polacy rozegrali mniej niż 40 proc. wszystkich minut, które teraz reguluje przepis.
To oznacza, że trenerzy nie potrzebowali nakazu, żeby korzystać z usług polskich graczy na poziomie, który obecnie jest wymagany. Od rozgrywek 2009/10, czyli już z przepisem, minuty zawodników z polskim paszportem średnio stanowią ponad 54 proc. wszystkich, czyli wzrosły o prawie 12 punktów procentowych w stosunku do okresu 2003-09.
Punktów wiele nie przybywa
Podobnie wygląda sytuacja z liczbą zdobywanych punktów. Przed wprowadzeniem przepisu, polscy zawodnicy zdobywali średnio 38 proc. wszystkich punktów, a później ponad 47 proc. Problem w tym, że te punkty i minuty nie są tak efektywne.
Po pierwsze, luka między liczbą rozegranych minut a zdobywanymi punktami przez polskich zawodników, z sezonu na sezon jest coraz większa. Krótko mówiąc – wzrost minut nie przekłada się w takim samym stopniu na wzrost zdobywanych punktów.
Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, gdy wyłączymy drużyny z Top4 ligowej tabeli. Luka punktowo-minutowa wzrosła z 4.6 punktów procentowych w sezonie 2003/04, aż do 8.6 w ostatnim sezonie.
W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>
To cudzoziemcy zaczęli rzucać więcej
Przepis zapewnia miejsce na parkiecie, ale nie jest ono wykorzystywane przez Polaków. Mimo wzrostu minut zawodnicy z polskim paszportem nie notują tak dużego przyrostu punktów, jak powinni. To może wskazywać na fakt, że szansę w PLK często dostają zawodnicy, którzy na nią nie zasługują.
Przed wprowadzeniem przepisu Polacy grali trochę krócej, ale zdobywali więcej punktów na 40 minut niż obecnie. Różnica nie jest ogromna, ale jak pokazują dane – przed wprowadzeniem przepisu przeciętny Polak per40 zdobywał 13.9 punktu, a po wprowadzeniu przepisu 13.5. Tendencję wzrostową notują za to obcokrajowcy, którzy w analogicznej sytuacji poprawili swoje wyniki z 16.9 do 17.85 punktu – per 40 minut.
Spada efektywność Polaków
Kolejne zagadnienie – efektywność. To słowo klucz w obecnej koszykówce. Istotne jest to, czy twój gracz zdobył 50 punktów z 17 czy z 40 rzutów. True shooting percentage dla Polaków od 2003 roku jest w wyraźnym trendzie spadkowym.
Rzuca się w oczy, że 3 z 4 najlepszych sezonów w TS% pochodzi z okresu, gdy nie było przepisu o dwóch Polakach na parkiecie, a 4 z 5 najgorszych, gdy ta regulacja już istniała.
Jeśli mielibyśmy porównywać okresy przed i po wprowadzeniu regulacji, to znów wygrywa okres “przed”. Lepszą “prawdziwą skuteczność” Polacy notowali przed wprowadzeniem przepisu i może to wynikać z dwóch zjawisk – albo ogólny poziom talentu był wyższy przed sezonem 2009/10, albo obecnie w PLK jest sporo graczy, którzy powinni znajdować się w niższej lidze.
Pozytywnie może nastrajać fakt, że od najgorszego sezonu (2015/16) pod względem TS%, Polacy zaliczają stały progres w tej statystce i w ostatnich rozgrywkach osiągnęli najlepszy wynik od 2003 roku.
PER (Player Efficiency Rating – w naszym przypadku obliczany za pomocą wag), jeden z najpopularniejszych wskaźników w koszykarskim mainstreamie za Oceanem, obrazujący produktywność w przeliczeniu na minutę, dla Polaków również jest w trendzie spadkowym, od kiedy możemy go zmierzyć.
Jednocześnie, dla zawodników zagranicznych znów możemy zaobserwować odwrotną sytuację – mamy do czynienia z trendem wzrostowym i w ostatnich rozgrywkach PER dla obcokrajowców zanotował rekordowy wynik.
Rośnie przepaść między bogatymi i biednymi
Najważniejsze w kontekście pesymistycznych liczb wydaje się pytanie: czy talent, obecnie grających, Polsaków jest tak samo dużych jak tych graczy, którzy byli w lidze w pierwszej dekadzie XX w.? Bowiem to właśnie te okresy porównujemy.
Jeśli chodzi statystyki zaawansowane, takie jak efg%, ts% czy PER, to przepis o dwóch Polakach na parkiecie nie wpłynął na ich wzrost, a tym samym poprawę jakości gry. Trend w wielu przypadkach jest spadkowy, choć jest to dość płaski spadek. Inną sprawą są efekty uboczne sam-wiesz-jakiego-przepisu.
W przypadku ligi MLB (amerykańska liga baseballu) udowodniono, że istnieje dodatnia korelacja między wielkością budżetu, a ilością zwycięstw. W MLB, podobnie jak w PLK, nie ma rygorystycznie określonego maksymalnego poziomu budżetu dla drużyn, więc można przyjąć, że w PLK zachodzi podobne zjawisko.
Stałe powiększanie ligi, przy zachowaniu przepisu o zawodniku miejscowym oraz zachowaniu charakteru ligi (brak sufitu budżetowego dla drużyn) sprawia, że powstaje coraz większa dysproporcja między bogatymi drużynami z czołówki oraz biedniejszymi zespołami z końca oraz środka tabeli.
Logicznym następstwem sytuacji opisanej powyżej oraz małej liczby Polaków, reprezentujących ponadprzeciętny poziom, jest przepłacanie zawodników lub wysokie stawki za usługi, o czym głośno mówią niektórzy trenerzy. Sytuację tę wyjaśnia także teoria ekonomii.
Krzywa popytu i podaży przecina się w punkcie równowagi (r1) w przypadku, gdy w lidze nie ma żadnych limitów.
W momencie wprowadzenia przepisu o dwóch Polakach na parkiecie, krzywa popytu (d1) przesunie się w prawo, tworząc nowy punkt równowagi (r2).
Rozszerzenie ligi z 14 do 17 drużyn powoduje, że rośnie minimalna ilość Polaków w lidze, więc krzywa popytu po raz kolejny przesuwa się w górę, tworząc nowy punkt równowagi (r3).
Jak można zaobserwować na wykresie, razem ze zmianą punktu równowagi rośnie wynagrodzenie koszykarzy. Oczywiście na wysokość konkretnych kontraktów zawodników wpływa wiele zmiennych i opisywany powyżej przykład dotyczy statystycznego koszykarza.
Wnioski?
– przepis 2PL na parkiecie wpłynął na wzrost liczby minut oraz punktów, natomiast są one mniej efektywne niż przed wprowadzeniem regulacji,
– obecnie Polacy oddają więcej rzutów gry, zbierają więcej piłek i rozdają więcej asyst, ale różnice nie są znaczące. W ostatnich latach koszykarze z polskim obywatelstwem wyspecjalizowali się w rzucaniu za 3 – rzucają więcej i celniej niż ich koledzy przed sezonem 2009/10.
– obecnie Polacy mają mniejszą produktywność i skuteczność, mimo większej liczby minut, niż przed wprowadzeniem przepisu o graczu miejscowym.
Jacek Mazurek, @PulsBasketu
To są buty LeBrona Jamesa – możesz w nich zagrać! >>