Rozgrywający Orlando Magic zaliczył swoje trzecie triple-double w pięciu ostatnich meczach – z Sacramento Kings miał 13 punktów, 10 zbiórek i 13 asyst. Jego zespół przegrał co prawda 115:120, ale przynajmniej jest, o czym pisać.
To są buty najlepszych koszykarzy NBA – zobacz >>
Umówmy się, w tej fazie sezonu na Magic uwagę zwracają już chyba tylko ich kibice – zespół z Orlando z bilansem 24-44 wyprzedza tylko Brooklyn Nets. Szykuje się piąty z rzędu przegrany sezon i to raczej gorszy od poprzedniego (35-47). Więc przynajmniej Elfrid Payton przypomina o istnieniu Magic.
I to nie ze względu na imponującą fryzurę, tylko bardzo dobrą grę. 23-letni rozgrywający świetnie odnalazł się w nowym sposobie gry Magic – po transferze Serge’a Ibaki to Toronto Raptors i otrzymaniu w zamian Terrence’a Rossa, Frank Vogel zarządził przyspieszenie. Obniżony skład biega i szybciej szuka pozycji do rzutu, Ross i Evan Fournier trafiają z dystansu, Aaron Gordon wreszcie jest tylko czwórką, a Nikola Vucević daje punkty spod kosza.
Ok, Magic jak przegrywali, tak przegrywają, ich bilans od czasu transferu to 3-8, ale Elfrid – korzysta. W marcu ma średnio 11,9 punktu, 8,0 zbiórki oraz 8,1 asysty.
W ostatnich pięciu meczach zaliczył też połowę swoich triple-double z kariery w NBA (6). Szczególnie imponujące były 22 punkty, 14 zbiórek i 14 asyst w wygranym 98:91 meczu z Chicago Bulls, w którym Payton miał też 8/12 z gry.
Nieźle wypadł też z Cleveland Cavaliers, gdy miał 8 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst i 3 przechwyty. Ważna rzecz – grając po 30 minut w meczu, notuje całkiem niewiele strat, nieco ponad 2 na mecz.
Ciekawe, czy te dobre występy i wpadające w oko statystyki przekonają szefów Magic do pozostawienia Paytona w klubie. Chodzą słuchy, że w lecie może dojść do sporej rewolucji w składzie, rozgrywający jeszcze niedawno nie wyglądał na nietykalnego. Grać jednak potrafi.
A te sześć triple-double z kariery dają mu pierwsze miejsce pod tym względem w historii Magic – wyobraźcie sobie, że Penny Hardaway miał tylko dwa, a do niedawna liderem był Hedo Turkoglu z trzema. Ciekawe.