
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Pierwsza kwarta to spektakl dwóch aktorów. Po stronie Anwilu dokarmiany pod koszem był Żiga Dimec, który nic sobie nie robił z obrony Mikołaja Witlińskiego i szybko zdobył 8 punktów. Skuteczniejszy jednak był gracz ekipy gości – swoją dobrą dyspozycje z półfinałów podtrzymywał Billy Garrett, który trafił nawet za 3 z faulem (11 punktów w pierwszej kwarcie).
Anwil miał kłopoty na wypracowanie pozycji dalej od kosza – tylko trzy oddane trójki w pierwszej kwarcie. Pierwszy celny rzut z dystansu wpadł dopiero w 12 minucie – autorstwa odpuszczanego Sebastiana Kowalczyka. Czarni za to o wiele lepiej czuli się za linią 6,75 – słupszczanie trafiali bardziej wartościowe rzuty i prowadzili po 15 minutach 27:24.
Kolejny nie za dobry mecz rozgrywał Jonah Mathews – złe decyzje rzutowe i pudła frustrowały, czego dowodem był faul w ataku (odepchnięcie Lewisa). Amerykanin po dwóch kwartach miał ledwie 2/9 z gry (co podreperował buzzerem na koniec) i 2 straty. Nieszczególnie lepiej wypadał jednak jego bezpośredni oponent, czyli Marcus Lewis, który w tym samym czasie miał 2/11 z gry..
Czarni prowadzili +3, ale zaraz po rozpoczęciu trzeciej kwarty Anwil wyrównał, głównie za sprawą bardzo dobrej gry Jamesa Bella. Amerykanin podobnie jak w półfinale, sporo gry wziął na siebie, skoro Mathews i Dykes nie byli w stanie dawać tego, do czego przyzwyczaili. Czarni wytrzymali mimo delikatnego kryzysu napór gospodarzy i po udanych akacjach duetu Klassen-Witliński znów prowadzili.
Do grania w końcu zabrał się Mathews – po jego 5 punktach z rzędu włocławianie byli +2. Tak jak wcześniej nie trafiał Mathews to nie trafiał Lewis, tak w drugiej połowie także gracz Czarnych zaczął punktować. Po 30 minutach (z 80 do rozegrania) bliżej brązu był zespół ze Słupska, ale tylko o 1 punkt.
Anwil czekał długo na trafienia Dykesa, ale w końcu Amerykanin znalazł swój rytm i po 7 jego punktach z rzędu prowadzenie znów zmieniło właściciela. Wynik na styku utrzymywał się do końca spotkania – pojawiło się sporo nerwów i gry na pograniczu faulu. Na 3 minuty przed końcem +5 prowadził Anwil, który bardzo dobrze egzekwował korzystne dla siebie ustawienie, w którym Dykesa krył Klassen.
Mecz ciągle falował, więc i w końcówce prowadzenie po stronie Anwilu nie zostało na długo. Najwięcej zimnej krwi na decydujące momenty zachował jednak Bell, który sam sobie kreował rzuty w ostatnich posiadaniach – no i co ważne, trafiał je (Amerykanin skończył mecz z 25 punktami na koncie). Anwil po 40 minutach tej rywalizacji prowadzi +1 – mecz zakończył się wynikiem 78:77.
GS
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>