Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Optymistyczni, choć osłabieni
Crvena Zvezda przegrała poprzedni mecz z Albą 63-78 i plasuje się w środkowej części euroligowej tabeli. Główną bronią drużyny z Belgradu jest drapieżna obrona, nieustanny nacisk przez całość meczu. Po stronie przyjezdnych kontuzje wykluczyły z rotacji Lazicia i Hollinsa. Grę Czerwonej Gwiazdy sprawnie prowadzą Walters (ex Bucks, Pelicans i Jazz) i Nikola Ivanović. Liderem zespołu pozostaje z pewnością Kalinić, który powrócił do ojczyzny po świetnych latach w Fenerbahce i przygodzie w Walencji.
Dejan Radonjić, trener Crvenej Zvezdy dobrze zna realia ligi niemieckiej, w końcu dwa lata spędził w Bayernie Monachium, przed meczem zapowiadał, że pomimo znacznego osłabienia swojego składu, Alba jest rywalem na porównywalnym poziomie. Taki właśnie mecz oglądaliśmy – równorzędnych zespołów.
I kwarta: Dwóch na jednego
Dla Alby dobrze rozpoczął Jaleen Smith, dwukrotnie podając piłkę na alley-oopa do stworzonego dla tego typu zagrań Koumadje. Do asyst Smith dołożył także siedem punktów w I ćwiartce. Z drugiej strony ośmioma oczkami odpowiedział skuteczny Walters (4/4, 100% z gry). Poza Amerykaninem dla Crvenej Zvezdy nikt nie dostarczył więcej niż 4 punkty.
Swoje talenty uruchomił niewidoczny w pierwszych minutach Maodo Lo, który popisami jeden na jeden dołożył do dorobku Albatrosów osiem punktów. Na złość licznie zgromadzonych na hali kibiców z Serbii, Berlińczycy odskoczyli na prowadzenie 24-15.
II kwarta: Straty
Agresywna obrona Crvenej Zvezdy szybko dała się we znaki Albatrosom, szczególnie gdy wolnego Mitrovicia zastąpił żwawy na nogach i atletyczny Ognjen Dobrić. Zastopował on Lo, dodając również ważną trójkę, która rozpoczęła pogoń gości. Przeważały głupie, niewymuszone straty gospodarzy – trzy sekundy i ruchoma zasłona Koumadje, rzut po czasie Sikmy.
Nacisk obwodowych z Belgradu podziałał w dwójnasób – po pierwsze przechwytami na Lo czy Smithie, a po drugie sporą liczbą fauli (3 Dobricia). Bałkańskie zakapiory sprawiły, że gospodarze częściej patrzyli na sędziów, domagając się gwizdka, niż w stronę kosza w poszukiwaniu otwartych pozycji. Krótko mówiąc – 7 strat Alby w samej drugiej kwarcie… na prowadzeniu trzymała ich jedynie żenująca dyspozycja przyjezdnych z linii rzutów osobistych – 41%, w czym przodował Mitrović (1/6).
Na trybunach panowała dobra atmosfera, niemieckich, zazwyczaj spokojnych fanów, motywowali rozsiani po całej Mercedes Benz Arena Serbowie, dopingujący swoich faworytów na stojąco. 37-35 i otwarta druga połowa zapowiadała świetne widowisko.
III kwarta:
13 sekund – dwa faule Zvezdy. Po stronie Alby przebudził się w końcu Luke Sikma, tocząc ciekawe pojedynki z również punktującym Whitem. Amerykanin grający od lat w Berlinie, stanowił nie tylko o sile ofensywnej gospodarzy (9 punktów w tej odsłonie), ale przede wszystkim nadawał ton intensywności w obronie.
Do remisu 53-53 doprowadził biorący na siebie ciężar gry Czerwonej Gwiazdy Kalinić, by po chwili dodatkowo wymusić faul. W kluczowym dla spotkania momencie ponownie błysnął Koumaji. Center Albatrosów chwilę wcześniej otrzymał przewinienie techniczne za gesty wykonywane w stronę buczących na niego kibiców gości, a następnie brutalnie sfaulował pod koszem Kuzmicia, co poskutkowało wyrzuceniem go z meczu po drugim techniku. Serb wykorzystał dwa wolne i na prowadzeniu pierwszy raz znalazła się Crvena Zvezda. Trójką odpowiedział Smith, a w ostatniej akcji piłkę przechwycił Zoosman i akcją coast to coast przywrócił jednopunktowe prowadzenie Berlina – 58-57.
IV kwarta: Emocje godne Euroligi
Najlepsze czekało na koniec spotkania – wynik oscylował wciąż wokół remisu, Davidovac wyprowadził nawet gości na prowadzenie, by za chwilę pozbawił ich go Lo, celną trójką oddaną z ręką Waltersa przed samym nosem. Ten sam zawodnik pierwszy raz pozwolił Albatrosom wysforować się na prowadzenie wyższe niż jedno posiadanie. Odpowiedział spod kosza Kalinić, a w kolejnej akcji cenną zbiórką ofensywną zaskoczył Smith. Dobrić ponownie zmniejsza dystans atakując agresywnie obręcz.
Kluczowe okazały się dobitki Albatrosów. Najpierw Delow, trącając lekko niecelny rzut Lammersa, zdobył swoje pierwsze punkty w meczu, a co ważniejsze zwiększył przewagę Albatrosów do 5 oczek na 1:48 do końca spotkania. W odpowiedzi Walters bez problemów przedostał się pod kosz. Niecelny rzut rozpaczy oddaje Smith i co zabawne, również swoimi pierwszymi punktami, po dobitce, ratuje go Lammers.
Luka Mitrović stawia ruchomą zasłonę przy stanie 72-67 na minutę do końca, emocje podtrzymuje jeszcze celny rzut zza łuku Dejana Davidovaca. 72-70 na 38 sekund do końca meczu i piłkę wznawia Alba. Długo kozłuje Lo, a na parkiet upada faulowany Sikma. Weteran pewnie wykorzystuje dwa rzuty i wiadomo już, że Albatrosy tego spotkania nie oddadzą.
Gracz meczu: ponownie w Eurolidze błysnął Maodo Lo – 22 punkty, 4 asysty, 4 zbiórki
Po spotkaniu:
Gratuluję moim zawodnikom zwycięstwa. Wygraliśmy z zespołem posiadającym jedną z najlepszych defensyw w Eurolidze. Koumadje musi się nauczyć, że w Eurolidze każde posiadanie jest ważne. To nie D-League, gdzie liczy się show. To młody, szybko przyswajający wiedzę gracz, taki dzień da mu dobrą lekcję. – Izrael Gonzales, trener Alby
Grzegorz Szklarczuk, Berlin