Qyntel Woods był najlepszym zawodnikiem AZSu Koszalin w przegranym meczu z Miastem Szkła Krosno 86:93. Czy to oznacza, że PLK jest tak słaba, czy jednak 38-letni były gwiazdor Prokomu jest nadal tak dobry?
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
Kolejny powrót
Reaktywacja mocno podstarzałego Qyntela Woodsa postrzegana była jako tylko uzupełnienie, dodanie kolejnego graczem do treningu i ciekawostka marketingowa. Jednak jedna z największych gwiazd polskiej ligi w historii już w swoim drugim meczu pokazała, że „wciąż to ma”.
Dla 38-letniego Qyntela priorytetem z pewnością jest liga BIG3, w której z roku na roku są coraz większe pieniądze. Woods już w zeszłym roku brał w niej udział i na tle emerytowanych gwiazd NBA wypadł naprawdę przyzwoicie.
Chęć gry w BIG3 wymaga od Amerykanina podtrzymania formy – taki też był cel przyjazdu do Koszalina. Po zamknięciu okienka zatrudnienie Qyntela było jedyną możliwą opcją dla klubu z Koszalina. Woods chce być w treningu, chce mieć czucie koszykówki, a AZS chciał mieć kolejnego gracza do rotacji, ponieważ kontuzje mocno trapiły zespół Marka Łukomskiego.
Najlepszy na boisku
Już w swoim drugim spotkaniu wyszedł w pierwszej piątce. Od początku był bardzo aktywny, domagał się piłki i był skuteczny. Cały czas obrońcy mają problem z powstrzymaniem go w akcjach 1 na 1, cały czas Woods wie, jak korzystać ze swojej przewagi wzrostu i siły na pozycji numer 3. Nie grał więcej niż 4-5 minut za jednym razem, ale kiedy już na parkiecie był, to gra AZSu wygrała o niebo lepiej niż bez niego.
Woods miał najlepszy wskaźnik +/- z zespołu, +8, choć koszalinianie przecież przegrali to spotkanie 86:93. „Q” zdobył w sumie 20 punktów i zebrał 7 piłek. Miał też 1 blok, kiedy to z zatrzymał rzucającego z półdystansu Pawła Kreffta, który chyba sam był zaskoczony, że Qyntel nadal potrafi tak skakać.
Woodsowi oczywiście brakuje szybkości, w obronie zwrotność już nie ta, ale kto by się spodziewał, że jeszcze zobaczymy Amerykanina pakującego piłkę do kosza aż 3 razy w jednym meczu, w tym raz potężnie dobijającego w kontrze.
Liga taka słaba, czy Woods taki dobry?
Sezon 2018/19 obfituje w powroty, delikatnie mówiąc, bardzo doświadczonych zawodników, czy nawet takich, którzy wydawałoby się, że są już na sportowej emeryturze. Michał Ignerski, Thomas Kelati, Quinton Hosley, czy właśnie Woods, to gracze, którzy trzęśli ligą kilka, a nawet już kilkanaście lat temu.
Nic dziwnego, że podpisy tych graczy wywoływały uśmiech, żarciki, czy powątpiewanie w wartość sportową. Pierwsze mecze nowych/starych zawodników jednak mocno zadziwiły.
Nikt się nie spodziewał, że Michał Ignerski może grać 20 i więcej minut i być podstawowym graczem rotacji w Anwilu, który jednocześnie dość szybko wygrał rywalizację z Aleksandrem Czyżem.
Nikt się także nie spodziewał, że siwiutki Woods będzie w takiej formie fizycznej, zdecydowanie lepszej nić choćby przed rokiem, kiedy także kończył sezon w Koszalinie. Qyntel z miejsca pokazał, że jest w stanie realnie pomóc AZSowi w walce o pozostanie w lidze.
Czy to oznacza, że PLK jest tak beznadziejna, że ludzie ściągnięci z emerytury potrafią być mocnymi punktami swoich ekip? Moim zdaniem nie.
Oczywiście nie każdy 38-latek poradziłby sobie na takim poziomie. Tylko jednostki wybitne w przeszłości nadal mogą utrzymać się na najwyższym poziomie specjalizując się w konkretnych zadaniach na parkiecie. Ignerski potrafi trafić za 3 więcej razy z rzędu niż jego młodsi koledzy i sama to umiejętność pozwala mu być na parkiecie zawodnikiem plusowym.
By „dawać radę” na poziomie PLK trzeba było mieć w przeszłości i teraz to „coś”. Ignerski, Hosley, czy Woods to mają. Jeśli tylko fizycznie będą czuli się przyzwoicie, a widać po nich, że nie mają problemów z przebiegnięciem dwóch długości boiska, to wciąż mogą być cennym dodatkiem do zespołu, szczególnie takiego jak AZS, który walczy przecież tylko o utrzymanie.
Liga na takich weteranach nie traci na wartości. Ich dobre występy wcale nie oznaczają, że poziom PLK jest śmieszny. Przecież po parkiecie nie biegają 50-latkowi z brzuchem, tylko ludzie, którzy widzieli wielką koszykówkę i wciąż potrafią skakać.
Liga taka słaba, czy Woods jeszcze całkiem dobry? Wersja „Q” 2019 mi się podoba, wybieram drugą opcję.
Grzegorz Szybieniecki