PZBUK! Bonus powitalny 500 zł na start – podwajamy pierwszy depozyt!
Dwanaście kolejnych porażek New Orleans Pelicans w niedzielę stało się faktem. Tym razem lepsi okazali się być koszykarze Orlando Magic, którzy dość łatwo rozprawili się z rywalem i wygrali 130:119. Tak złej passy w Nowym Orleanie jeszcze nigdy nie widzieli: w 2004 roku oraz w 2012 roku drużyna zaliczyła serie 11 przegranych z rzędu.
Najgorsze w tym wszystkim dla kibiców Pelicans jest jednak to, że nie widać nadziei na poprawę. Przed sezonem były marzenia o awansie do fazy play-off, a okazało się, że defensywa Pelikanów jest jedną z najgorszych w lidze. W ciągu 12-meczowej serii porażek NOP oddają średnio ponad 120 punktów, a średnia różnica przegranych wynosi 12 punktów.
Frustracja urosła na tyle, że niedzielnego meczu do końca nie zobaczył trener Alvin Gentry – dla niego też jest to zresztą najgorsza taka passa w karierze. Szkoleniowiec drużyny z Nowego Orleanu został wyrzucony z parkietu w trzeciej kwarcie za dwa faule techniczne. Wściekły udał się więc do szatni, a po drodze wpadł jeszcze na Davida Griffina, generalnego menedżera zespołu.
To od Griffina zależy przyszłość Gentry’ego w Nowym Orleanie, a on sam nie zamierza martwić się czymś, nad czym nie kontroli. Zamiast tego nadal będzie starać się o to, by odwrócić stan rzeczy. Jak tłumaczy rozgrywający Jrue Holiday największym problemem Pelicans pozostaje nieumiejętność odpowiedzenia na ataki rywala. „Musimy grać twardo przez 48 minut” – dodaje.
W niedzielę Pelicans prowadzili nawet po pierwszej kwarcie, ale już w drugiej nie byli w stanie odpowiedzieć na kolejne ciosy Magic i pozwoli rywalowi zdobyć aż 41 punktów, przez co na przerwę schodzili już ze sporą stratą. Holiday, który jest jednym z niewielu pozytywów trwającego sezonu, choć sam miewa też słabsze okresy, podkreśla to jak ważne jest pozytywne nastawienie.
O to jednak w Nowym Orleanie trudno, tym bardziej, że wciąż nie wiadomo kiedy do gry wróci Zion Williamson. Numer 1 tegorocznego draftu miał zadebiutować w grudniu, ale wedle ostatnich doniesień datę powrotu przesunięto na 2020 rok. W tej chwili czekanie na Ziona to chyba jedyne, co pozostaje kibicom Pelicans – ale w tym sezonie nawet on nie odwróci chyba losów klubu.
Tomek Kordylewski