Zacznę trochę w sposób trywialny, a wręcz memowy od stwierdzenia, że „na tym etapie nie ma już słabych zespołów”, ale taka jest rzeczywistość. Wszystkie drużyny, które zakwalifikowały się do play-off mają mocną rotację oraz uznaną koszykarską markę i tak naprawdę po każdym można spodziewać się znakomitych występów.
Nie od dziś wiadomo, że play-offy rządzą się swoimi prawami, natomiast terminarz – szczególnie pierwszej rundy – może jeszcze bardziej uwypuklić to stwierdzenie. Fakt, że drużyny będą ze sobą rywalizować aż cztery razy w ciągu sześciu dni (bądź trzy w pięć przy sweepie), może okazać się kluczowym aspektem w kwestii przejścia do następnej fazy rozgrywek.
Nie chciałbym typować wyników, czy kwestii awansu poszczególnych ekip, ale sądzę, że z uwagi na moją codzienną pracę, podczas której między innymi oglądam starcia różnych pierwszoligowych ekip, mogę powiedzieć kilka ciekawych słów o drużynach z TOP8.
WKK ACTIVE HOTEL WROCŁAW (4) – GKS TYCHY (5)
Cieszę się, że akurat te drużyny wpadły na siebie w pierwszej rundzie. Powodów jest wiele: pierwszym z nich jest to, że w trakcie sezonu mają między sobą bilans 1-1, co nie pozwala na tej podstawie ocenić faworyta. Drugim: fakt, że obie ekipy są osłabione brakiem kluczowych zawodników w rotacji (Lis, Kowalczyk), a trzecim: że jedni zostali okrzyknięci największą niespodzianką in plus sezonu, a drudzy mają szansę potwierdzić, że brązowy medal z poprzednich rozgrywek nie był tylko kwestią przypadku.
Tychy poprzez agresywną obronę chcą od początku spotkania narzucić rywalom swój sposób na grę, zdobywając przy tym najwięcej punktów właśnie w pierwszej kwarcie. Widać, że od pierwszego gwizdka kipi od nich energia, natomiast efekt ten udaje im się najlepiej podtrzymać na przestrzeni całego spotkania w meczach domowych. Na wyjeździe nie są już tak skuteczni, a to właśnie od dwóch meczów wyjazdowych rozpoczną zmagania z wrocławskim zespołem.
WKK łączy natomiast młodzieńczą energię z doświadczeniem i ten mix na razie zdaje egzamin. Bradley Waldow to gracz, który wie, jak użyć swojego ciała i zdominować strefę podkoszową. Moim zdaniem wysocy zawodnicy z Tychów będą mieli z nim olbrzymie problemy i mocno się zdziwię, jeśli Waldow zagra gorzej niż w sezonie zasadniczym. W drużynie WKK na pewno kluczowa będzie także dyspozycja Jakuba Koelnera, jeśli choć na moment obrona GKS-u zapomni, że ten gracz potrafi przymierzyć także z ósmego lub dziewiątego metra, mogą mieć kłopoty.
Tak jak powiedziałem we wstępie, nie chcę typować kto wygra, a kto przegra, ale w przypadku tej pary
mogę dodać, że w mojej ocenie wszystko ułożyło się tak, aby ta rywalizacja dostarczyła masy wrażeń i kto wie, może zakończyła się w piątym spotkaniu?
MUSZYNIANKA SOKÓŁ ŁAŃCUT (3) – SENSATION KOTWICA PORT MORSKI KOŁOBRZEG (6)
Czy Biram Faye będzie w stanie grać mecz po meczu na maksymalnych obrotach? Jest to pytanie na pewno kluczowe w kwestii tej pary i to od niego zależeć będzie szereg innych. Zacznę może od tego, że naprawdę chciałbym zobaczyć obie ekipy w pełnym składzie i w pełni zdrowe. Niedawny powrót Mateusza Kaszowskiego na pewno będzie wartością dodaną… ale czy na pewno? Sokół zaliczył siedem wygranych z rzędu, z czego jedynie w tym ostatnim rozgrywający miał swój udział będąc w rosterze.
Wydaje mi się, że w przypadku tej pary jest najwięcej niewiadomych, bowiem Kotwica także jest dla mnie zagadką tego sezonu. Patrząc na nazwiska i przedsezonowe predykcje, ekipa ta była wymieniana jako jeden z kandydatów do awansu, a przynajmniej do medalu. Wiemy jednak, że same nazwiska nie grają, chodź osobiście wierzę w to, że doświadczeni gracze (a takich w Kotwicy nie brakuje), potrafią wykrzesać z siebie w najważniejszych momentach sezonu dodatkową motywację i znaleźć sposób na granie w basket.
Jeśli w obu drużynach będą dostępni i w pełni zdrowi gracze podkoszowi, w moim odczuciu o końcowym wyniku przesądzą rzuty trzy punktowe i to, która drużyna trafi ich więcej. Proszę sobie tylko wyobrazić, ile siły, kilogramów i wzrostu będzie rywalizować między sobą w pomalowanym, stąd też uważam, że będzie bardzo ciężko zarówno jednej, jak i drugiej drużynie wbijać się pod kosz i oba teamy będą musiały postawić na rzuty dystansowe.
ENEA ABRAMCZYK ASTORIA BYDGOSZCZ (2) – DECKA PELPLIN (7)
Ktoś mógłby powiedzieć starcie Dawida z Goliatem i tak też może być, ale nie musi. Większość statystyk przemawia na korzyść Astorii, w tym jedna z moim zdaniem najistotniejszych, czyli 2-0 w sezonie zasadniczym na ich korzyść. Martyce Kimbrough to kawał gracza, na dodatek osadzonego w bardzo zrównoważonym i doświadczonym zespole. Dodatkowo, Astoria jest w „gazie”, gdyż wygrała osiem z ostatnich dziewięciu spotkań i na tej jednej porażce na chwilę chciałbym się zatrzymać.
Do meczu z Koszalinem Bydgoszcz przystąpiła mocno osłabiona, nie grał bowiem Siewruk, Chyliński, Wińkowski, a także Czempiel i widać było, że zawodnicy Astorii, mimo że są bardzo dobrzy, nie są przyzwyczajeni do zwiększonej liczby minut na parkiecie. Kimbrough grał w tym spotkaniu fantastycznie, dając swojej drużynie potrzebny tlen. Pod koniec było kilka kontrowersji, które mogły zmienić losy tego spotkania, ale ostatecznie wygrał Koszalin, sprawiając niemałą niespodziankę. Astoria nie miała jednak się czego wstydzić. I teraz wróćmy do bliższej przeszłości, gdy w ostatniej kolejce ekipa ta mierzyła się już w pełnym składzie z Starogardem Gdańskim, deklasując rywali. Oczywiście, ekipa Kociewskich Diabłów grała już jedynie o pozostawienie dobrego wrażenia na koniec sezonu, ale mecz ten pokazał, że w pełnym rosterze to kompletna – jak na pierwszoligowe standardy – ekipa.
Pelplin natomiast ostatnich spotkań nie może zaliczyć do udanych, ale moim zdaniem jest to nieobliczalna drużyna, która nie będzie bała się włożyć głowy tam, gdzie inni boją się postawić stopę. Sądzę, że wszyscy koneserzy pierwszej ligi słyszeli o zmiennej obronie trenera Knapa, jego zagrywkach specjalnych, czy „bad boy’owym” charakterze drużyny Decki, ale co z tego, że każdy słyszał, skoro kolejni rywale się na to łapali. W koszykówce jest tak, że możesz wiedzieć o rywalu wszystko, ale na koniec dnia musisz jeszcze odpowiednio te informacje wykorzystać i odpowiednio na nie zareagować, a to już nie zawsze jest takie łatwe, jakby się mogło wydawać.
Atutem Pelplina jest także bieganie do szybkiego ataku. Zawodnicy, którzy tam grają są wręcz do tego stworzeni i uważam, że tak długo, jak uda im się narzucać szarpane, wręcz chaotyczne tempo gry z licznymi zmianami w sposobie bronienia rywali, tak długo będą grać jak równy z równym. Jeśli Astoria natomiast spowolni grę, grając długie akcje, to prędzej czy później zapewne znajdą luki w obronie rywali i
konsekwentnie je wykorzystają. Czasami będzie to przy pierwszej penetracji do kosza, czasami przy drugiej, trzeciej, ale koniec końców, znajdą najlepsze rozwiązanie. Ta drużyna jest cierpliwa i przez to niebezpieczna.
MIASTO SZKŁA KROSNO (1) – QEMETICA NOTEĆ INOWROCŁAW (8)
Wygrana w Inowrocławiu w ostatniej kolejce bardzo cieszyła, wszak powodów było kilka: niełatwy teren, wygranie rundy zasadniczej, bardzo dobra dyspozycja naszego zespołu, generalnie fajne widowisko przy pełnych trybunach. Następnie jednak wstajesz rano i musisz znowu przygotować się na tego samego rywala, z którym na razie wygrałeś jedynie pojedyncze dwie potyczki, a nie całą serię – a ta zacznie się dopiero w sobotę.
Stąd też jako drużyna na pewno chcemy udowodnić, że poprzednie zwycięstwa – choć okazałe – nie były kwestią dyspozycji dnia. Zresztą, ciężko mówić w jakimkolwiek odniesieniu do dyzpozycji dnia, gdy jest się na szczycie tabeli. Co jest naszymi największymi atutami? Dobra atmosfera wewnątrz teamu, ambitni zawodnicy, którzy na przestrzeni sezonu chcieli się rozwijać, a nie tylko odbębniać treningi, wspólna myśl taktyczna sztabu i graczy, a przede wszystkim zdrowie. Nasi zawodnicy opuścili łącznie (!) tylko sześć spotkań. Wyjaśnijmy to dokładniej. 34 razy 10, czyli liczba meczów pomnożona przez 10 zawodników, minus 6 spotkań, które opuścił któryś z graczy. Wierzymy, że podtrzymamy tę dobrą koniunkturę, jednocześnie zachowując przy tym jakość w przygotowaniach do kolejnych spotkań.
Noteć natomiast nie znalazła się w najlepszej ósemce przez przypadek. Ich styl gry oparty na wyprowadzaniu szybkiego ataku i wykańczaniu go w pierwsze tempo świetnie sprawdzał się szczególnie w pierwszej części sezonu. James Washington to gracz stworzony do grania takiej koszykówki, ale jeśli odpowiednio zastopuje się ten element – co niewątpliwie nam się udało już dwukrotnie – wtedy Noteć nie jest już tak skuteczna.
Dodatkowo, na samym wstępie tej wypowiedzi wspomniałem o koszykarskich markach, do których Inowrocław – mimo że to ich pierwszy sezon od dłuższego czasu na poziomie pierwszej ligi – zdecydowanie się zalicza. Chce się po prostu grać przeciwko takim ekipom, bo wiesz, że nawet jeśli przegrają kilka spotkań z rzędu to wciąż będą budzili zainteresowanie, zarówno wśród własnych kibiców, jak i kibiców rywali. To wiele świadczy o organizacji jako całości, dlatego też spodziewam się, że nasza rywalizacja wzbudzi wiele emocji i przyciągnie liczne grono kibiców na trybuny i Krośnie, i w Inowrocławiu.
Tobiasz Łukaszyk