Odejście Jakuba Schenka i kontuzja Daniela Szymkiewicza sprawiły, że dostał szansę, którą wykorzystuje. 22-letni radomianin daje radę w PLK, jest też najlepszym strzelcem I ligi.

NBA, PLK – znasz się na koszu, wygrywaj w zakładach! >>
W radomskiej koszykówce idzie trochę śladami Jakuba Zalewskiego, który przeszedł w niej całą drogą – od III ligi, do półfinału PLK. Filip Zegzuła rozwija się podobnie – zaczynał w wieku 8 lat w młodzieżowej Piotrówce Radom, przeszedł przez wszystkie grupy młodzieżowe, trzy lata grał w II lidze, trzeci rok występuje na zapleczu ekstraklasy. W tym sezonie zadebiutował w PLK.
W 15 dotychczasowych występach grał średnio po niemal 10 minut. Zdobywał po 3,2 punktu, 1,2 zbiórki oraz 1,1 asysty. Najlepiej wypadł w niedawnym wyjazdowym meczu w Toruniu – zdobył 10 punktów, trafił 3 z 6 trójek, zaliczył 4 zbiórki i asystę, a Rosa wygrała 89:84. Zegzuła wystąpił też w 9 meczach Ligi Mistrzów.
Tych minut i regularnej gry w seniorach pewnie by nie było, gdyby nie kontuzja Daniela Szymkiewicza, który pauzował do końca grudnia. Zegzuła z konieczności stał się rezerwowym rozgrywającym, co było dla niego sporym przeskokiem.
– Ja nigdy nie byłem rozgrywającym, dlatego każda minuta w PLK to dla mnie podwójna nowość. W rozgrywkach młodzieżowych, w I i II lidze, byłem dwójką – stałem w rogu czekając na rzut lub szukałem pozycji biegając po zasłonach. Od zawsze miałem lepszy rzut niż kozioł – mówi nam mierzący 188 cm wzrostu zawodnik.
– Największe wyzwanie w PLK? Nie bać się podejmować decyzji jako rozgrywający. Dążę do mądrej gry, ale wciąż jeszcze mi sporo brakuje. Muszę łączyć kozioł z przeglądem pola, nie przerywać go, dobrze wybierać. I liga błędy czasem wybacza, na wyższym poziomie to rzadkie.
O ile w debiucie w PLK Zegzule pomogła trochę przerwa Szymkiewicza, tak w I lidze radomianin skorzystał na transferze Jakuba Schenka do Polpharmy. Rok temu grał obok niego jako dwójka, teraz występuje na obu obwodowych pozycjach. Jak sam mówi – w proporcjach 60 do 40 na korzyść rozgrywającego.
Spisuje się bardzo dobrze – średnia 18,5 punktu daje mu prowadzenie w klasyfikacji strzelców, 5,0 asysty wystarcza do piątej pozycji wśród najlepiej podających. Zegzule zdarzyło się kilka meczów, w których zaliczał ponad 20 punktów i 7 asyst.
– Robię postępy grając na jedynce, lepiej jest szczególnie z grą na pick and rollu. W zeszłym sezonie praktycznie w ogóle ich nie rozgrywałem, a teraz mam nawet po 9 asyst po tych akcjach. Podejmuję też lepsze decyzje, jeśli chodzi o rzut z pozycji nr 1. Jako dwójka rzucasz trochę kiedy chcesz, jako jedynka musisz decydować, kiedy podawać, a kiedy zdobywać punkty – mówi Zegzuła.
– Filip wykorzystuje swoje szanse. Z pierwszym zespołem trenował już wcześniej, ale przebić się jest ciężko. W tym roku to się udało. Największym wyzwaniem było dla niego mentalne przestawienie się na granie z piłką – ocenia 22-letniego gracza trener Wojciech Kamiński.
O Zegzule nie było w poprzednich latach wiele słychać, nigdy nie był traktowany jako talent. – Filip ma dwie rzeczy, które pozwalają mu robić regularne postępy – jest pracowity i ma do tego głowę. Wie, co i jak ma robić, by się poprawiać. I to robi – dodaje trener Rosy.
– Daniel Szymkiewicz ma dobre warunki fizyczne, spore już doświadczenie, boiskową inteligencję oraz może grać jako dwójka. Z kolei Kuba Schenk to typowy, dobry rozgrywający, z bardzo dobrym podaniem. A ja jestem gdzieś pośrodku – ocenia się Zegzuła w porównaniu do kolegów, z którymi trenował lub trenuje w Radomiu.
– Docelowo widzę siebie w roli rozgrywającego, czasem takiego combo. Coś a la Łukasz Wiśniewski, którego staram się obserwować. On ma podobne parametry do moich, chciałbym grać tak, jak on – mówi Filip Zegzuła.
I to fajny punkt odniesienia dla rdzennego wychowanka Rosy.
ŁC