Po jednej stronie Teodosić z Dragiciem, a po drugiej Porzingis z Valanciunasem. Starcie byłych potęg byłoby fascynującym finałem mistrzostw Europy.

BACK ON THE COURT – świetne rabaty w Sklepie Koszykarza >>
ZSRR zdobył 21 medali mistrzostw Europy, w tym 14 złotych. Dorobek Jugosławii, odpowiednio 13 i 5, też jest pokaźny. Oba państwa siedmiokrotnie między sobą rozstrzygały sprawę tytułu.
A gdyby zagrały ze sobą raz jeszcze, w 2017 roku? Rosja, Litwa, Łotwa i inne kraje byłego ZSRR vs Słowenia, Serbia, Chorwacja i inne jugosłowiańskie kraje.
Składy mogłyby wyglądać tak:
ZSRR
Rozgrywający: Mantas Kalnietis, Dmitrij Chwostow
Rzucający: Aleksiej Szwied, Dairis Bertans
Skrzydłowi: Mindaugas Kuzminskas, Davis Bertans, Jonas Maciulis,
Wysocy skrzydłowi: Kristaps Porzingis, Andriej Woroncewicz, Tornike Szengelija,
Środkowi: Jonas Valanciunas, Timofiej Mozgow
Jugosławia
Rozgrywający: Milos Teodosić, Goran Dragić
Rzucający: Bogdan Bogdanović, Bojan Bogdanović
Skrzydłowi: Luka Doncić, Dario Sarić, Nikola Kalinić
Wysocy skrzydłowi: Nikola Vucević, Nemanja Bjelica
Środkowi: Nikola Jokić, Jusuf Nurkić, Boban Marjanović
Lepiej wygląda jednak Jugosławia – najbardziej rzuca się w oczy przewaga na pozycjach obwodowych. Milos Teodosić, Goran Dragić i Bogdan z Bojanem zjedliby „radziecki” zestaw, gdzie wrażenie robi tylko Aleksiej Szwied.
Na marginesie: ciekawe, że Litwa, taki koszykarski kraj, od lat nie wychowała sobie klasowej jedynki. Mantas Kalnietis jest dobry, ale daleko mu do gwiazd.
ZSRR byłby mocniejszy pod koszem (wyobrażacie sobie duet Kristaps Porzingis – Jonas Valanciunas?!), ale jugosłowiański zestaw z Nikolami Jokiciem i Vuceviciem nie miałby się czego wstydzić. Poza tym Boban Marjanović dla każdego byłby niełatwym rywalem.
Ale koniec końców: hipotetyczny powrót do czasów demoludów i silnych reprezentacji Jugosławii oraz ZSRR i tak nie zmieniłby nic na samym szczycie światowego basketu. Amerykańska reprezentacja wciąż miałaby potencjał większy niż dwie powyższe czy zapewne czwarta w tym zestawieniu Hiszpania.