38,0 punktu, 67 proc. z gry, a do tego 9,7 zbiórki, 5,0 asysty oraz 2,7 przechwytu – rozgrywający środkowy Bucks zaczął sezon od mocnego uderzenia i pięknego rekordu kariery.
Koszulki, buty, bluzy – nowa NBA już w Sklepie Koszykarza >>
Nazywajcie go jak chcecie – łamcie język i klawiaturę na nazwisku Antetokounmpo, używajcie tylko imienia lub „Greek Freak”, możecie też posługiwać się pozycją, ale pasuje każda: od jedynki, do piątki. Albo zróbcie tak, jak Kevin Durant, który nazwał Giannisa graczem, którego lubi najbardziej oglądać, który zaraz może być najlepszy w NBA.
Jedno jest pewne – początek sezonu niespełna 23-letni Antetokounmpo ma piorunujący.
37 punktów, 13/22 z gry, 13 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty z Celtics
34 punkty, 15/22 z gry, 8 zbiórek, 8 asyst, 3 przechwyty z Cavaliers
44 punkty, 17/23 z gry, 8 zbiórek, 4 asysty, 2 przechwyty z Blazers
Ten sobotni mecz z Blazers (wygrany 113:110) był absolutnie wyjątkowy, Giannis pokazał, dlaczego jest koszmarem dla obrońców.
Grał niesamowicie – izolacje z obwodu ze swobodnym kozłem kończył spod kosza; trafiał rzuty z odejścia; kilka razy ustawiał sobie rywala do gry tyłem do kosza i kończył akcje jak środkowy; perfekcyjnie wykorzystywał kontry. I nawet trafiał z półdystansu, aż strach pomyśleć, co będzie jak do swojego repertuaru dołoży trójki. Evan Turner, skrzydłowy Blazers, w sobotę momentami w obronie grał bardzo dobrze, ale był bezradny.
Ale poza wszechstronnością jest jeszcze coś – siła fizyczna i jej wykorzystanie. Antetokounmpo z roku na rok się wzmacnia, ale teraz widać to nie tylko po sylwetce, ale też po sposobie gry – Giannis zdecydowanie częściej używa teraz ciała do torowania sobie drogi pod kosz, czasem po prostu umiejętnie przepycha rywali, nierzadko wymuszając do tego ich faule (24/30 z wolnych w trzech meczach).
Wyjątkowe w sobotę z Blazers było też to, że Giannis nie tylko pobił rekord, on także wygrał mecz – przy stanie 109:110 spudłował najpierw co prawda oba wolne, ale potem wybił piłkę z kozła C.J. McCollumowi, kontrę skończył wsadem, a na koniec zablokował rzut z bliska Jusufa Nurkicia.
Słowem, zagrał mecz kompletny, świetny, zwycięski. I choć sezon jest młodziutki, to jednak w pierwszych notowaniach kandydatów do MVP, Giannis będzie wysoko, może nawet na pozycji nr 1. – W tym sezonie mogę być MVP – powiedział przecież w wakacje.
I wygląda na to, że rzeczywiście może.
ŁC