fot. Wojciech Cebula / WKS Śląsk Wrocław
Napięty harmonogram zdecydowanie nie pomaga wrocławianom. Jeden mecz goni drugi, a lista kontuzja jak była długa, tak pozostała. McCullum, Kolenda, Nizioł, Kulvietis – to tylko część nieobecnych. Mocno osłabiony Śląsk musiał jednak przystąpić do rywalizacji z jedną najlepszych drużyn grupy A w EuroCupie.
Może podopieczni Jacka Winnickiego mieli w pamięci zwycięstwo nad Turk Telekom czy Legią? Oba niespodziewane, a jak przyjemne! Śląsk po trafieniu Mileticia prowadził w Rumunii 3:2, ale chwilę później przyjął serię 0:11. Do wyrównanej rywalizacji wrocławianie wrócili dopiero w trakcie trzeciej kwarty, gdy strata wobec przeciwników wynosiła zaledwie… 3 punkty!
Z kolei cztery minuty przed końcem Śląsk prowadził 68:67 po trafieniu Gołębiowskiego. Sęk w tym, że później zaciął się w ataku na kilka kolejnych akcji i trzeba było ponownie odrabiać stratę. Odpowiedzialność znów wziął na siebie Gołębiowski. Wymusił faul rywala, wykorzystał jeden rzut wolny. Jednak gdy za chwilę Wiśniewski miał naprawdę dobrą pozycję przy rzucie za trzy, nie trafił.
Gdy strata wynosiła 7 oczek, trener Winnicki sięgnął po przerwę na żądanie. Taką prawdopodobnie ostatniego ratunku. Wrocławianie wrócili na parkiet, a Wiśniewski dość łatwo minął rywala i nieco zmniejszył różnicę między zespołami. Minął moment, Gołębiowski trafił z dystansu, a wicemistrzowie Polski ponownie uwierzyli, że można wygrać z Rumunami.
Wywierali presję w defensywie przy wybiciu piłki, jednak Parakhouski został zmylony przez rywala, a że Białorusin był ostatnim obrońcą, to pozwolił na stratę punktów. Jak się okazało – to była kluczowa akcja tego meczu. WKS nie objął już prowadzenia. Na koniec meczu – 80:76 na korzyść gospodarzy.
Problemy kadrowe sprawiły, że trener Winnicki dał kilka minut zawodnikom grającym głównie na zapleczu ekstraklasy – swoje szanse otrzymali Piśla, Hlebowicki oraz Sitnik, a ten ostatni miał skuteczność z gry na poziomie 75%.
Najlepsi zawodnicy Śląska w tym meczu? Daniel Gołębiowski oraz Dusan Miletić. Polak niedawno nabrał dużej pewności siebie, co przejawia się w jego ofensywnych poczynaniach. Z kolei Serb otarł się o double-double (16 pkt, 8 zb), ale w końcówce brakowało mu energii.