North Carolina – Gonzaga 71:65 w emocjonującym finale NCAA. Bulldogs kończyli go ze łzami w oczach, do wygranej zabrakło naprawę niewiele.
PLK, NBA – typuj wyniki i zgarniaj kasę >>
Jeszcze niespełna dwie minuty przed końcem Gonzaga prowadziła 65:63 po trafieniu Nigela Williamsa-Gossa. Oglądaliśmy już wówczas mało efektowną, momentami wręcz brzydką, ale jednak wielką i emocjonującą batalię. Stawka paraliżowała, nikt nie ryzykował, a na dodatek liderzy obu drużyn albo mieli kłopoty z faulami, albo grali po prostu słabo.
Jednak w kluczowym momencie lider North Caroliny, Justin Jackson, wykonał akcję za trzy punkty, a lider Gonzagi, Williams-Goss podkręcił nogę, a potem spudłował rzut z półdystansu. Gdy Isaiah Hicks trafił na 68:65 na 27 sekund przed końcem, Gonzaga spanikowała, końcówkę zawaliła.
Przemysław Karnowski swoją karierę w NCAA skończył zdobywając 9 punktów i 9 zbiórek. Miał fatalne 1/8 z gry, popełnił też 4 straty, nadrabiał rzutami wolnymi – wykorzystał aż 7 z 9 rzutów. Jego rekordowy w historii rozgrywek licznik zwycięstw zatrzymał się na 137.
Not the ending he wanted, but Przemek Karnowski closes his career as the winningest player in DI men's basketball history. #UnitedWeZag pic.twitter.com/xujTqCf8CG
— NCAA March Madness (@marchmadness) April 4, 2017
Nie zdołali uciec w pierwszej połowie
Do przerwy Gonzaga prowadziła 35:32, głównie dzięki celnym trójkom – Bulldogs trafili 5 z 9 prób, a błyszczał szczególnie Josh Perkins. Obwodowy, który w półfinale z South Carolina nie zdobył punktu, tym razem do przerwy miał ich aż 13, trafił trzy rzuty z dystansu.
Ale Bulldogs nie mogli być zadowoleni, bo choć nieźle grali też Nigel Williams-Goss (gorsza skuteczność, ale sporo asyst), Johnathan Williams (ładne półhaki) i Zach Collins (tradycyjne już przebłyski pod koszami), choć ich przewaga wynosiła momentami siedem punktów (21:14 lub 30:23), to rywale za każdym razem się zbliżali.
Koszykarze North Caroliny w pierwszej połowie trafili tylko 31 proc. rzutów (słabe 2/13 za trzy), ale nie popełniali strat, zbierali w ataku, wykorzystywali rzuty wolne i cały czas zagrażali Bulldogs.
„Big Mamba” bez precyzji
Karnowski w pierwszej połowie wypadł słabo, spudłował wszystkie cztery rzuty – te „swoje”, z bliskiej odległości, popełnił też trzy straty. Jeśli się czymś wyróżniał, to zbiórkami, których do przerwy miał pięć.
Polak punktować zaczął dopiero po przerwie – nadal miał duże problemy z trafieniem z gry, ale zaczął poprawiać swój dorobek z linii rzutów wolnych. I akurat w tym elemencie był bardzo skuteczny, miał 7/9 z linii.
Ale jednak go zabrakło, zabrakło tych kilku trafień spod kosza, tych półhaków lub rzutów o tablicę po obrotach. W starciu z także potężnym Kennedym Meeksem zużywał wiele energii na walkę o pozycję, w jego grze nie było precyzji.
Zrywy, a potem chaos
Druga połowa zaczęła się od dwóch szybkich strat Perkinsa oraz dwóch kompletnie nieudanych rzutów Williamsa-Gossa – North Carolina wyszła na prowadzenie, które po zrywie 8:0 sięgnęło ono nawet 5 punktów, bo drużynie Gonzagi nie szło nic.
Ale w końcu trzypunktowe akcje wykonali Collins oraz Jordan Matthews, a potem świetnie piłkę wywalczył w parterze Killian Tillie – właśnie wtedy swoje pierwsze punkty zdobył Karnowski i Bulldogs mieli swój zryw 8:0. Odzyskali prowadzenie, było 43:40.
Ładnej gry było coraz mniej – zamiast tego mieliśmy chaos, straty, bieganie od kosza do kosza i rzuty z nieprzygotowanych pozycji. A także dużo fauli, z którymi problemy mieli najważniejsi gracze obu drużyn, m.in. Karnowski. Gonzadze skrzydła podcięło też piąte przewinienie skutecznego Collinsa (9 punktów, 7 zbiórek, 3 bloki).
Williams-Goss skręcony i zablokowany
Sześć minut przed końcem North Carolina wyszła na prowadzenie 56:52, ale wtedy Gonzaga znów zaczęła trafiać za trzy, ciężar gry wziął na siebie Williams-Goss i Bulldogs po chwili byli na czele – ale minimalnie, 65:63, i tylko przez chwilę. Justin Jackson, słabo grający przez większość meczu lider Tar Heels, dał prowadzenie 66:65.
Chwilę później kostkę podkręcił Williams-Goss, który jednak nie zszedł z parkietu, ale spudłował ważny rzut z półdystansu. Po trafieniu Isaiaha Hicksa zrobiło się 68:65, a po przerwie dla trenera Marka Few, Meeks zablokował rzut Williamsa-Gossa.
I było po meczu, po sezonie. Najlepszym graczem wybrano Joela Berry’ego II, który zdobył 22 punkty.
Pełne statystyki z meczu – TUTAJ.
ŁC