fot. Andrzej Romański/plk.pl
Poza zaciętą walką o czołową “ósemkę” i próbą przetasowania w czubie tabeli są też te mecze, gdzie spotykają się zespoły w trudnych położeniach. Do Zielonej Góry przyjechała Arka, czyli de facto starcie dwóch ekip bijących się o utrzymanie. Przed meczem gdynianie mają wygraną więcej, dodatkowo w bezpośrednim pojedynku pokonali Zastal. Każda wygrana, zwłaszcza z innym potentatem do spadku, przybliży dany klub do pewniejszej gry w następnym sezonie Orlen Basket Ligi. Kto dokona tego w… Prima Aprilis?
Gospodarze zaczęli od strat i kilku niecelnych rzutów, Arka zaś skutecznie i z dużą pewnością siebie. Od samego początku kontrolowali tempo spotkania, choć lider zespołu, Andrzej Pluta Jr, w ogóle nie punktował. Obrona Zastalu od pierwszego gwizdka była bardzo skupiona na nim, ale ten dzielił piłki wśród kolegów. Rezerwowi gdyńskiego zespołu podtrzymali tempo i w dalszym ciągu bez większych trudności atakowali, punktując słabe punkty zielonogórzan. Przede wszystkim w “pomalowanym” nie mieli sobie równych – w pierwszej kwarcie kwartet Kenić & LeDay & Hrycaniuk & Bogucki zdobył 20 z 25 punktów zespołu – w całym meczu 49 z 78.
Dość szybko goście zbudowali dwucyfrową zaliczkę (19:8), każdy dołożył do tego swoją cegiełkę. Przerwa na żądanie trenera Virginijusa Sirvydisa miała ostudzić emocje lub wręcz obudzić zespół, ale w niczym nie pomogła. Pozycje do rzutu nie należały do najtrudniejszych, nieraz nawet nie trafiali spod samej obręczy. Arka odskoczyła nawet na 16 “oczek”. Nic dziwnego, gdy miejscowi zdobywają tylko 12 punktów w 10 minut we własnej hali. Koszykarze Zastalu wyglądali nawet nie jak zdekoncentrowani, co jakby myślami zostali przy świątecznym stole.
Gdynianie nie brali jeńców, nie myśleli nawet o chwili zatrzymania – drugą kwartę rozpoczęli od serii 8:2, gospodarze w ataku stali w miejscu i ten przestój trwał zdecydowanie zbyt długo. Punkty Novaka Musicia były swego rodzaju przełamaniem, ofensywa powoli się rozpędzała, a w efekcie straty malały. Trener Wojciech Bychawski próbował zbić z tropu rywali, próba okazała się nieudana. Zdecydowanie “Zastalowcy” poprawili szyki obronne, po drugiej stronie było więcej ruchu i gry do kosza, która okazała się skuteczna. Pomimo tego Arka w dalszym ciągu była na dwucyfrowym prowadzeniu, ten brak koncentracji okazał się chwilowy.
Remis w drugiej kwarcie (20:20) zwiastował lepszą drugą połowę, z pewnością dał więcej nadziei i wiary kibicom Zastalu. To efekt lepszej ofensywy i większej uwagi w obronie, gospodarze wciąż liczyli się w walce o wygraną. Co więcej, w pierwszych 20 minutach ani razu nie trafili zza łuku, a i tak przegrywali “jedynie” 13 “oczkami” (32:45). Bez przełomu na początku trzeciej części meczu, cały czas wysoką zaliczkę utrzymywała Arka dzięki grze punkt za punkt. Chwilę później zielonogórzanie się przełamali, po długim okresie przełamali barierę straty powyżej 10 punktów, w ostatnich sześciu minutach wyprowadzili serię 16:8.
Trzecia odsłona, aż cztery “trójki” w wykonaniu gospodarzy i odrobienie znacznej części przewagi przed decydującymi 10 minutami (54:60) rozpaliło obecnych fanów w CRS-ie. “Arkowcy” zaliczyli spory przestój, niejako wyciągnęli pomocną dłoń rywalom, by losy meczu rozstrzygnąć w końcowej fazie meczu. Ultraofensywa na początku ostatniej kwarty – z jednej strony pod kosz wbijał się Filip Matczak, z drugiej wpadała “trójka” za “trójką”, strzelcy zachowywali zimną krew. Od tego czasu gra “kosz za kosz”, przez co gospodarze musieli użyć agresywniejszej obrony – wówczas błąd 8 sekund wymusił Novak Musić, a od tego czasu Darious Hall siłowo, ale celnie dwukrotnie spod kosza.
Zastal wciąż w pogoni, na ponad minutę przed końcem tracił już tylko 3 punkty, a zielonogórscy koszykarze mieli piłkę w rękach. Prawdopodobnie ważącą na przegranej stratę popełnił A.J. English, mocno sfrustrowany tym, co właśnie się wydarzyło. Drużyna z Zielonej Góry wróciła z dalekiej podróży, poniekąd miała wszystko w swoich rękach – nerwy, jeśli na siebie, w pełni uzasadnione. Bryce Alford wykorzystał jeden rzut wolny, w następnej akcji Darious Hall głową muru nie przebił – chwilę później koszykarz Arki ponownie raz przycelował z linii, gdynianie odskoczyli na 5 punktów (78:73) na 12 sekund przed końcową syreną. Gospodarze próbowali jeszcze zmniejszyć rozmiary porażki, ale niesamowitym blokiem popisał się Seth LeDay. Stan bezpośredniego pojedynku? 2-0 dla Arki, która zgarnęła ósmą wygraną, ma trzy mecze przewagi nad ostatnim Sokołem na cztery kolejki przed końcem. Utrzymanie niemal pewne!
Do Zielonej Góry wróciło kilku zawodników, z pewnością z wieloma sentymentami: Adam Hrycaniuk (10 punktów i 4 zbiórki), Filip Matczak (10 punktów) oraz Bryce Alford (11 punktów). Najlepszym strzelcem Arki okazał się być Adrian Bogucki (14 punktów i 5 zbiórek), 13 “oczek” dorzucił Stefan Kenić, a kolejne double-double zanotował Seth LeDay (12 punktów i 12 zbiórek). Dla Zastalu 20 punktów i 9 zbiórek zdobył Darious Hall.