fot. Sensation Kotwica Kołobrzeg / 1m.pzkosz.pl
Pierwsze play-offowe starcie Górnika z Kotwicą oglądaliśmy bezpośrednio w hali. Jednak co na żywo, to na żywo! Kompletnie inne emocje. Po tej rywalizacji możemy zadać sobie dwa pytania, na które już nigdy nie otrzymamy odpowiedzi. Po pierwsze – czy gdyby Kotwica w końcówce pierwszego spotkania utrzymała przewagę, to bylibyśmy świadkami zupełnie innej serii? Po drugie – o ile trudniejsi do przejścia byliby kołobrzeżanie, gdyby Jakub Motylewski nie musiał walczyć z bólem już od początku play-offów?
To już za nami, to już przeszłość. W sobotę Górnik wygrał w kołobrzeskiej Hali Milenium, choć ponownie nie miał łatwo. Po trzeciej kwarcie przegrywał przecież różnicą siedmiu oczek. Wszystko zmienił ostatni fragment gry. 25:9 na korzyść przyjezdnych! Szczególnie istotne były dwie celne trójki Krzysztofa Jakóbczyka, po których wałbrzyszanie odzyskali prowadzenie. I co ważne – już go nie oddali w ręce rywali. Górnik zaczął odskakiwać, a finalnie pokonał Kotwicę 95:86. Podopieczni Andrzeja Adamka w półfinale rozgrywek zmierzą się ze zwycięzcą pary Śląsk Wrocław – SKS Starogard Gdański.
We wspomnianej serii obecnie bliżej awansu do kolejnej rundy są “Kociewskie Diabły”. Nie dość, że w sobotnie popołudnie ponownie pokonali WKS, to dziś (tj. w niedzielę) być może będą mieli naprzeciw siebie nieco skróconą rotację Śląska. Joe Bryant Jr., czyli MVP rundy zasadniczej, spędził na parkiecie w Starogardzie Gdańskim zaledwie 24 minuty za sprawą problemów zdrowotnych. Amerykanin w połowie trzeciej kwarty poślizgnął się na tyle niefortunnie, że nie był już w stanie dokończyć meczu. A to przecież zawodnik, który nie pęka. Rozegrał dotychczas wszystkie możliwe mecze. Z kolei na początku czwartej kwarty ucierpiał także Aleksander Leńczuk.
Pierwsze dwa starcia Śląska z SKS-em dostarczyły ogromnych emocji. Obecnie jednak “Kociewskie Diabły” prowadzą w serii 2:1 i są zawzięte, by już w niedzielę awansować do półfinału rozgrywek. W nim zmierzyłyby się z Górnikiem Wałbrzych. A może jednak to wrocławianie sprawią kolejną niespodziankę w tym sezonie?
W nieco lepszej sytuacji niż rywale są również podopieczni Roberta Skibniewskiego. Politechnika Opolska już w pierwszej rundzie play-offów trafiła na teoretycznie najmocniejszego przeciwnika, czyli Astorię Bydgoszcz. Ale to tylko teoria! Po trzech meczach w serii na prowadzeniu są właśnie opolanie, którzy w sobotni wieczór utrzymali prowadzenie aż do syreny końcowej. W ostatniej akcji Astoria liczyła, że przy jednopunktowej stracie obroni akcję rywali, a przy tym w cztery sekundy zdoła jeszcze trafić. Tak się jednak nie stało, bo po niecelnym rzucie Jakuba Kobla piłkę w ataku zebrał Kareem Reid, a pozostałe sekundy upłynęły pod znakiem podań Politechniki Opolskiej. Politechniki Opolskiej, która naprawdę może wyeliminować z gry Astorię Bydgoszcz! Czwarte starcie w niedzielę o godzinie 18:00.
Pozostała jeszcze jedna seria – pomiędzy GKS-em Tychy a Miastem Szkła Krosno. Tyszanie na start play-offów sprawili ogromną niespodziankę, pokonując “Szklany Team” – i to dwukrotnie! Zresztą, trenerowi Jagiełce należą się słowa uznania. Play-offy play-offami, ale to przecież jedyny zespół, który bez obcokrajowca w składzie zdołał załapać się do czołowej ósemki. I to już któryś raz z rzędu!
Sebastian Bożenko podczas niedawnej Strefy Chanasa zagaił: “czy GKS również wypada określić pozytywnym zaskoczeniem rundy zasadniczej”. No właśnie. Tyszanie mają o tyle “problem”, że przyzwyczaili nas do pewnego poziomu. Rokrocznie meldują się w play-offach, ale zarazem bardzo często kończą je na pierwszej rundzie. Ostatni raz odeszli od tego sześć lat temu, gdy trzykrotnie pokonali zespół z Krakowa i finalnie dotarli aż do rywalizacji o 3. miejsce.
Wczoraj z kolei pobliski wobec GKS-u MKS właśnie po pięcioletniej przerwie ponownie zawitał do czołowej ósemki. Może tyszanie w niedzielę pójdą ich śladami i po dokładnie sześciu latach znów wylądują w drugiej serii play-off? To by była piękna historia! Czwarty mecz w serii GKS – Miasto Szkła zaplanowano niedzielę na godzinę 18:00.