
Załóż konto w Superbet i odbierz 1554 zł na start!
10 – tyle trójek już do przerwy trafili koszykarze Artura Gronka. Pozycji otwartych mieli sporo, więc nie wahali się ani chwili. Do przerwy prowadzili nieznacznie i wydało się, że zaraz ktoś przyjdzie i zamknie ten poligon, a trójki przestaną wpadać.
Jakby na złość przewidywaniom, lublinianie dorzucili jeszcze trzy w trzeciej kwarcie. W całym meczu trafili 16 z 35 rzutów. Prym wiedli Mateusz Dziemba i Cleveland Melvin. Każdy z nich trafił 5 z 8 oddanych rzutów zza łuku.
Mimo gradu trójek, drużyna Arkadiusza Miłoszewskiego trzymała się blisko. W końcówce meczu obudził się specjalista od fauli niezrozumiałych, czyli Tony Meier. Amerykanin gra o niebo lepiej w Szczecinie niż w ostatnim sezonie w Zielonej Górze. Przez trzy kwarty był niewidoczny, ale w ostatniej odsłonie trafił dwie trójki, akcja po akcji, czym doprowadził do remisu 67:67.
Na jego akcje dwoma, a jakże trójkami (!), odpowiedzieli gospodarze. Mateusz Dziemba trafił na 70:69, a po chwili debiutujący w Starcie Troy Barnies rzucił trójkę w kontrze na 73:69, czym przypieczętował długo wyczekiwaną w Lublinie wygraną.
– Bardzo się cieszę, że po serii niepowodzeń mogliśmy pokazać naszym kibicom, że walczymy. Każdy dał dziś super energię. Troszkę nietypowo zagraliśmy – trafiliśmy sporo rzutów za trzy. To zasługa energii moich zawodników, którą przynieśli dziś do szatni przed meczem. Dziś Mateusz i Cleveland zagrali dobre zawody, znieśli ciężar odpowiedzialności z innych graczy. Gratulacje dla wszystkich moich zawodników – mówił po meczu trener Artur Gronek.
– Nie weszliśmy w mecz od początku. Nie radziliśmy się sobie z obroną “switch”. 16 trójek Lublinowi też się nie zdarzyło w tym sezonie. Dodatkowo nie trafiliśmy ośmiu rzutów wolnych. Szkoda tej przegranej, bo długa droga powrotna przed nami – komentował Arkadiusz Miłoszewski. – Może i dobrze, że ta porażka się przytrafiła. Nie będziemy chodzić z głową w chmurach, tylko wrócimy do ciężkiej pracy – dodawał.