PRAISE THE WEAR

Grant Williams znów to zrobił i Celtics wygrali w Miami

Grant Williams znów to zrobił i Celtics wygrali w Miami

Gdy wydawało się, że Celtowie już na początku drugiego meczu finału Wschodu wpadną w tarapaty, do akcji wkroczył on. „Ten drugi Williams” – Grant – znów okazał się bohaterem ekipy z Bostonu. Wcale nie takim cichym. Czy odmieni losy całej serii?
Grant Williams / fot. wikimedia commons

Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>

Ime Udoka wciąż wierzył, że zwyczajowa pierwsza piątka – z Robertem Williamsem III w roli środkowego – jest najlepszym rozwiązaniem. W sezonie regularnym Celtics grali tak przez 400 minut i w tym czasie byli najlepszą drużyną ligi. Zdecydowanie najlepszą. Przeliczając tę najlepszość na liczby wyglądało to mniej więcej tak, że w każdych stu posiadaniach piłki okazywali się lepsi od rywali aż o 24 punkty. 

Ale play-off to de facto inna odmiana gry w koszykówka. Najwięcej kłopotu sprawia środkowym. Jakby tego było mało – Robert Williams III po błyskawicznym powrocie do gry tuż po operacji kolana nie jest do końca zdrowy. Po prostu. 

Jeśli twój styl gry nie pasuje do wymagań play-off, a ty nie jesteś w pełni sił – masz problem. Celtics, po wyraźnej przegranej w meczu nr 1, mieli na początku kolejnego duży problem. PJ Tucker szybko zdobył dla Heat pięć punktów i po kilku pierwszych minutach goście przegrywali aż 10:18. 

W tym momencie Udoka po prostu wymienił Williamsów. Wprowadził do gry tego drugiego, mniej znanego, ale – jak już pisaliśmy przy okazji siódmego meczu z Milwaukee Bucks – więcej wnoszącego do gry. Efekt? Grant pozostał na boisku już do końca pierwszej połowy, a Celtics w tym fragmencie gry zmiażdżyli rywali 57:27. 

Na hali w Miami zrobiło się jeszcze ciszej niż zwykle. Było po meczu, skończyło się klęską 102:127.

– Grant to specjalista od zasypywania dziur w naszej grze i podejmowania właściwych decyzji – chwalił kolegę z zespołu lider Celtics Jayson Tatum, który zaledwie 13 rzutów z gry przekuł na aż 27 punktów. 

Faktycznie, Grant Williams potrafi się dostosować do wszelkich warunków gry. We wspomnianym meczu z Bucks – ewidentnie prowokowany przez defensywę rywali – oddał aż 18 rzutów za 3. Wczoraj w Miami zaledwie dwa. Rzecz jasna, oba trafił. Do 19 punktów zdobytych z raptem siedmiu rzutów z gry dołożył też cztery zbiórki i mnóstwo świetnej obrony. Gdy był na parkiecie, Celtics byli lepsi od Heat aż o 37 punktów. 

Chyba już tylko syn Jaysona Tatuma nie docenia wkładu Granta Williamsa w sukcesy Celtics:

Przyjęliśmy dzisiaj cios prosto w twarz i nie potrafiliśmy na niego odpowiedzieć – przyznawał Bam Adebayo, który grał pasywnie i zakończył spotkanie z marnym dorobkiem 6 punktów. 

Zespół z Miami starał się ratować Jimmy Butler (29 pkt), ale był osamotniony. Pewnie przekroczyłby bez większych problemów ponownie granicę 40 punktów, gdyby nie to, że po zaleczeniu urazu stopy do gry wrócił Marcus Smart. Najlepszy obrońca NBA trwającego sezonu zagrał w obronie genialnie. Bronił przeciwko liderowi Heat w 28 z 46 podjętych przez niego akcji. Tylko cztery z nich Butler zakończył, oddając rzut. Z pozostałych 18 – aż 14.

PJ Tucker, nie bez powodu określany prototypem Granta Williamsa, zakończył mecz z dorobkiem wspomnianych pięciu punktów już w trzeciej kwarcie. Co gorsza, parkiet opuszczał z bolącym kolanem

– Chcieli nas dzisiaj zawstydzić i to im się udało. Musimy im się zrewanżować tym samym w ich hali – mówił Butler. 

Mecz numer 3 z soboty na niedzielę czasu polskiego. 

TOMAS

Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>

Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami