REDAKCJA

Grizzlies na szczycie Zachodu – obroną po zwycięstwa

Grizzlies na szczycie Zachodu – obroną po zwycięstwa

Memphis Grizzlies po 17 meczach sezonu są na pierwszym miejscu konferencji Zachodniej z bilansem 12 wygranych i 5 porażek. Mike Conley i Marc Gasol znowu wyglądają, jak jeden z najlepszych duetów ligi.

Marc Gasol i Mike Conley / fot. wikimedia commons

W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>

Poprzedni sezon Grizzlies był najgorszym w ostatnich latach tego klubu. Zakończyli sezon na 14 miejscu (bilans 22-60) w konferencji zachodniej, a w całej NBA tylko Phoenix Suns wygrali mniej spotkań niż oni.

Fatalna postawa Memphis w głównej mierze spowodowana była kontuzjami liderów – Mike’a Conleya i Marca Gasola. Obaj kiedy są zdrowi, od kilku lat znajdują się w rozmowach o All Star Game lub po prostu w nim grają. Różnica w grze Memphis między poprzednimi rozgrywkami a obecnymi pokazuje, jak wiele tej drużynie dają.

Skład wystawiany w poprzednim sezonie bardziej nadawał się do G League, niż do NBA. Mocno zatankowali, próbując uzyskać jak najlepszy pick w drafcie. Pomysł oczywiście zasadny, jednak wywołał spore zdegustowanie ze strony Gasola, który specjalnie odpuszczać meczów nie chciał. Wszystko wskazywało, że Grizzlies w kształcie jaki znamy, już się nie odrodzą.

Parę miesięcy później jesteśmy w punkcie, w którym to Memphis jest jedną z najgorętszych drużyn w NBA.

Przede wszystkim zdrowi są liderzy. Conley drugi raz w karierze zdobywa ponad 20 punktów na mecz i dokłada do tego 6 asyst. Gasol pomimo upływu lat wciąż jest sobą – 17 punktów na mecz, blisko 10 zbiórek oraz rekordowe jak na siebie 1,7 przechwytu. Trafia też najlepiej w karierze za 3 (odkąd zaczął oddawać więcej niż trójkę na mecz) – 39%. Gdy obaj są na parkiecie, większość akcji w ataku pozycyjnym rozpoczyna się od ich pick’n’rolla, który po tylu latach nadal jest bardzo efektywny.

Jednak najbardziej elektryzującą postacią nowych-starych Grizzlies jest Jaren Jackson Jr. Wybrany z 4 numerem tegorocznego draftu silny skrzydłowy, wstawiony do piątki obok Gasola spisuje się bardzo dobrze – 12,5 punktu na mecz, 4,3 zbiórki w 24,5 minuty. Ma za sobą już m.in. mecz na 27 punktów przeciwko Kings. Już podczas ligi letniej pokazywał spory potencjał, szczególnie rzutowy. Trójka póki co nieco zawodzi w jego przypadku, ale wydaje się, że to kwestia czasu, zanim będzie pewnym, 40-procentowym strzelcem zza łuku.

Zaledwie 19-letni Jackson Jr to melodia przyszłości Memphis, ale nie sposób sobie wyobrazić lepszego mentora dla młodego podkoszowego niż Marc Gasol.

Oprócz wspomnianej trójki, w piątce najczęściej grają: nigdy niespieszący się Kyle Anderson i już weteran, Garrett Temple. Ta piątka rozegrała ze sobą już 160 minut i jest najlepsza pod względem defensywnym spośród wszystkich, które mają za sobą przynajmniej 100 minut razem na parkiecie – tracą zaledwie 87,6 punktów na 100 posiadań.

Memphis wygrywają, ale nie idą za trendami. Zdobywają średnio 103 punkty na mecz, co jest najgorszym wynikiem w całej NBA. Tempo, również najniższe – 95,8 posiadań na mecz. Grizzlies stawiają na old school. Ich obrona jest na 4 miejscu i to właśnie dzięki grze po tej stronie boiska są w tabeli tam gdzie są.

J.B. Bickerstaff po poprzednich rozgrywkach bliższy był raczej zwolnienia niż przedłużenia swojej przygody z prowadzeniem drużyny NBA. Po tak dobrym początku przed jego drużyną może być tylko jeden cel – awans do playoff, który przed sezonem potraktowany zostałby jako niespodzianka.

Grzegorz Szybieniecki, https://twitter.com/gszyb

W takich butach finały NBA wygrywał Kevin Durant! >>




Autor wpisu:

POLECANE

tagi

Aktualności

16 lat i… koniec. Tyle musieli czekać kibice z Bostonu na kolejne mistrzostwo swojej ukochanej drużyny. Dokładnie w tym dniu w 2008 roku Celtics zdobyli swoje ostatnie mistrzostwo. Przyznać trzeba jednak, że tym razem zrobili to w wielkim stylu, ponosząc w tych Playoffs tylko trzy porażki. Finał z Dallas, który miał być bardzo zacięty, skończył się tak zwanym „gentleman sweep”, czyli 4:1.
18 / 06 / 2024 12:31
– Koszykówka to moja ucieczka od codzienności – przyznaje koszykarz Mateusz Bręk, u którego sukcesy sportowe w ostatnim czasie przeplatały się z trudnymi doświadczeniami poza parkietem. Kogo dziś widzi? – Po prostu chyba szczęśliwego człowieka, który cieszy się tym, że mógł spotkać się w kawiarni i porozmawiać o życiu – odparł, dodając później, że rozmowa ta była pewnego rodzaju formą terapii.

Zapisz się do newslettera

Bądź na bieżąco z wynikami i newsami