Nastroje wśród kibiców w Gliwicach były odmienne od tych panujących w obozie sympatyków Legii Warszawa, czyli drugiego beniaminka z poprzedniego sezonu. Zespół GTK odniósł 10 zwycięstw i bez problemu zapewnił sobie utrzymanie. Nie oznacza to, że był czarnym koniem rozgrywek, czy zespołem, z którym każdy musiał się liczyć. Bardziej to było takie granie na utrzymanie.
Back on the Court – najlepszy sprzęt na nowy sezon! >>
– Już nie bądź pan taki krytyczny – apelował pan Staszek. – Zwycięstwa z MKS-em, Rosą, Asseco, TBV Startem, a do tego minimalne porażki w Zielonej Górze i Ostrowie Wielkopolskim. Przyzwoicie to wygląda.
Być może właśnie dzięki takim zwycięstwom kibicom w Gliwicach zaczęło się wydawać, że klub po jednym sezonie zdążył przekształcić się z brzydkiego kaczątka-beniaminka w pięknego łabędzia.
– Dziękuję. To miłe. Ale z tym pięknym to chyba jednak lekka przesada – powiedział jak zwykle skromny Ryszard Łabędź.
Ale ja nie o tym, znaczy się nie o panu, tylko to tak w nawiązaniu do hali. Drużyna GTK cały ubiegły sezon musiała grać w ciasnym, wysłużonym „Łabędziu”. Na szczęście w maju pojawiła się szansa na przeprowadzkę do nowego domu. Po 26-krotnym przekładaniu wreszcie dotrzymany został termin oddania nowej hali.
– Areny – zauważył zarząd klubu.
Racja. Oddania Areny Gliwice, które i tak ledwo doszło do skutku.
– Panie prezesie, musimy przełożyć termin otwarcia obiektu. Brakuje podpisów ze straży pożarnej i związku kombatantów.
– Nie ma takiej możliwości. Wiesz pan jak mnie obsmarują pod #plkpl jeśli dalej będziemy grać w starej hali? I tak sporo pomógł nam Ostrów.
Rzeczywiście. Po zakończeniu rudy zasadniczej hejt kibiców skupił się wokół sali w Ostrowie Wielkopolskim, a GTK mogło spokojnie rozpocząć przeprowadzkę. Co prawda drużyna nie będzie grała w głównej hali, tylko w tzw. Małej Arenie, ale kto by tam zawracał sobie głowę detalami.
Mimo to nie wszyscy optymistycznie podeszli do tematu przeprowadzki. Poprzednia hala była atutem zespołu, który aż 7 z 10 zwycięstw odniósł na własnym parkiecie. Pytanie czy ta dobra statystyka zostanie utrzymana również w nowym obiekcie. Nie jest to jednak jedyny problem z jakim GTK będzie musiało się zmierzyć w tym sezonie, ponieważ do rozwiązania pozostaje jeszcze kwestia słabej dyspozycji w IV kwartach. To już jest jednak sprawa…
– Dla reportera? – wtrącił pan Staszek.
Nie. Dla trenera Turkiewicza, który na różne sposoby starał się znaleźć wyjście z sytuacji.
– Dzień dobry. Czy ma pani coś na słabe końcówki? – spytał trener podczas zakupów w jednej z gliwickich drogerii.
Niestety bez rezultatu. Może w takim wypadku rozwiązaniem problemu będzie całkowita przebudowa drużyny? W porównaniu z poprzednim sezonem w klubie zostali jedynie Marek Piechowicz i Kacper Radwański. Szczególnie ten pierwszy jest bardzo zdeterminowany przed nowym sezonem:
„W nadchodzącym sezonie planuję trenować na najwyższych obrotach.”
– Powiem panu, że jak słucham Marcina to nie tylko ręce, ale i majtki opadają. To co on robił w zeszłym sezonie? – pytał zszokowany pan Staszek.
Ciekawe jakie podejście do treningów będą mieć nowi zawodnicy. Zespół GTK w celu uzupełnienia polskiej rotacji pozyskał Dawida Słupińskiego, Piotra Robaka, Szymona Kiwilszę, Mateusza Szlachetkę oraz Daniela Dawdo.
Kluczową rolę będzie odgrywać jednak zagraniczny zaciąg. Kontrakty z GTK podpisali: Tanel Kurbas, Riley LaChance, Myles Mack, Brian Dawkins oraz Damonte Dodd. Szczególnie ten ostatni może okazać się ciekawym zawodnikiem.
„Wiem, że jestem postrzegany jako gracz defensywny, ale zapewniam, że potrafię wiele innych rzeczy” – mówił w jednym z wywiadów nowy gracz GTK.
Damonte potrafi np. komplikować sobie życie, ponieważ ma na koncie mało zabawne oskarżenie. Czy to może spowodować, że nie zagra w Gliwicach?
– Kibice w GTK nie mają się czego obawiać – uspokajała sędzia Anna Maria Wesołowska. – Niech pierwszy rzuci browarem, kto nigdy nie zrobił czegoś głupiego po pijaku. Nie oznacza to jednak, że Mr. Dodd zostanie całkowicie uniewinniony. W ramach zadośćuczynienia będzie musiał zapłacić za tą panią abonament radiowo-telewizyjny za cały rok z góry.
Trzeba również przyznać, że w Gliwicach potrafią radzić sobie z trudnymi zawodnikami. Gdy w zeszłym sezonie Jonathan Williams prosił o rozwiązanie kontraktu, to został odesłany do USA. Nie zawsze jednak potrzeby zawodników spotykają się ze zrozumieniem ze strony zarządu.
– Dzień dobry prezesie – zaczął Marcin Salamonik – dzwonię, żeby zapytać czy będę potrzebny od początku przygotowań do sezonu, bo mam pewne sprawy prywatne i chciałem…
– Nie ma sprawy Marcin. Damy sobie radę bez Ciebie nawet i cały sezon, tak więc było miło. Do zobaczenia. Nie dzwoń już.
– Niestety. Jest rewolucja, muszą być ofiary – powiedział bez empatii pan Staszek.
Ciekawe jak wypadnie ta rewolucja w Gliwicach. Kibice GTK muszą pamiętać, że w klubie nie ma już Quintona Hookera, czyli najlepszego strzelca zespołu. Bardzo ważne będzie również odpowiednie wprowadzenie do zespołu nowych zawodników, w szczególności graczy z USA. Miejmy nadzieję, że sztab szkoleniowy przy doborze graczy zza Oceanu pamiętał o starej koszykarskiej prawdzie, która mówi, że jesteś tak dobry jak ostatni kupiony przez ciebie Amerykanin.
Michał Szczyżański
W ramach cyklu, każdego dnia Autor w luźniejszej formie przybliża kolejne zespoły PLK. Ukazały się już:
Spójnia Stargard, czyli hell’s basket i ogłoszenia drobne >>
Legia Warszawa – fortuna kołem się toczy, a żona dla Australijczyka >>
Miasto Szkła Krosno, czyli po szklanie i…. legendy NBA na Podkarpaciu >>