Jeśli beniaminek szybko się nie pozbiera, na ostatnim miejscu w tabeli może się zadomowić. Na razie nie broni, obcokrajowcy grają nierówno, a Polacy – wcale.
Śniadanie Mistrzów – wygrywaj rano ze Sklepem Koszykarza >>
6, 22, 34 – to różnice punktowe w kolejnych porażkach GTK Gliwice z Miastem Szkła, Rosą i Turowem. 82, 86, 120 – to zdobycze rywali. I niech was nie zmyli ten pierwszy, dość wyrównany mecz w Krośnie – Gliwice przegrały 76:82, ale następne wyniki Miasta Szkła i jakieś dziwne nieporozumienia w drużynie pokazały, że to na razie też zespół z końca tabeli.
W ostatniej chwili dołączone do PLK Gliwice już w nim są i dobrych perspektyw nie widać. Raz, że wykończeniowe prace w hali sprawiły, że beniaminek zaczyna sezon od siedmiu wyjazdów (były Krosno, Radom i Zgorzelec, będą Słupsk, Warszawa, Gdynia i Lublin). Dwa, że zespół gra po prostu słabo.
Pierwsza kwarta piątkowego meczu w Zgorzelcu (18:40!) była obrazem niechlujstwa i niedoboru umiejętności w ataku oraz braku zaangażowania i porozumienia w obronie. GTK rozbijał prosty pick and roll z przeciętnym Bradleyem Waldowem, sporo trójek gospodarze oddawali z czystych pozycji.
Po pierwszej kwarcie nie było już, czego zbierać – PGE Turów rozgromił gości 120:86.
GTK, inaczej niż Legia, w większym stopniu postawiło na transfery, ale póki co od zagranicznych graczy nie dostała tyle, by myśleć o wygranych. Jonathan Williams, Lukas Palyza i Maverick Morgan statystycznie wyglądają dobrze, ale już Quinton Hooker, który przez ostatnie lata zaczynał mecze NCAA w pierwszej piątce, jako rezerwowy się niezbyt sprawdza (35 proc. z gry).
Inną historią jest jednak polska część składu GTK, która nie wnosi do gry praktycznie nic – w Zgorzelcu ośmiu graczy zdobyło w sumie 23 punkty. Ich pierwszoligowy poziom widać po nerwowych rzutach w ataku i w obronie, gdzie bardzo łatwo ich minąć, gdzie gubią się w rotacji.
Nawet Robert Skibniewski, który próbuje na boisku instruować kolegów i rozsądnie rozgrywać, też nie robi na razie różnicy – notuje po 4,3 asysty, ale w trzech meczach miał 1/14 z gry.
Jednak to nie atak, a obrona jest największym problemem – to próbka malutka, ale w tej chwili GTK ma najgorszą efektywność obrony w lidze: traci aż 130,1 punktu na 100 posiadań (lepsze są nawet AZS Koszalin – 125,5 i Legia – 119,8). I nie chodzi tylko o dziury pod koszem – w trzech meczach rywale GTK trafili aż 48 proc. trójek (38/79).
Gliwiczanie – jak Legia – zapowiadają większą pracę i większą walkę, ale potrzeba też jakości. Pojawia się już także pytanie o mentalność – czy Paweł Turkiewicz nakręci zespół na jakąś prawdziwą bitwę po takim laniu jak w Zgorzelcu? A przecież jeśli GTK ma zacząć wygrywać, to teraz jest chyba dobry moment – najbliżsi rywale: Czarni, Legia, Asseco i Start, są zasięgu gliwiczan. Będą to spotkania wyjazdowe, a z kim GTK ma walczyć, jak nie z nimi?
Z drugiej strony GTK, być może, drugi oddech złapie na początku 2018 roku. Wtedy, między 3 stycznia, a 10 marca, zagra dziewięć kolejnych meczów u siebie, w tym z Krosnem, Koszalinem, Turowem, Czarnymi, Legią, Asseco i Startem. Wtedy – po poprawkach w grze i, być może, transferach – bilans będzie można podreperować.
ŁC
Śniadanie Mistrzów – wygrywaj rano ze Sklepem Koszykarza >>