Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
Lakers nie mieli trenera przez 47 dni. Sporo, choć – po sezonie zakończonym 33 zwycięstwami – znalezienie następny Franka Vogla tak naprawdę nie było ich największym problemem. Nawet, jeśli szefowie klubu już w połowie fatalnego sezonu wskazywali palcem na swojego ówczesnego trenera i krzyczeli: on jest temu winien!
Bo przecież zawsze najłatwiej jest obwinić trenera. To było dość żenujące, kilkumiesięczne przedstawienie. Te mniej lub bardziej oficjalne klubowe komunikaty, że „na dzień dzisiejszy Vogel wciąż pozostaje trenerem Lakers”. Te mniej lub bardziej oficjalne informacje wyciekające z klubu informujące, jakoby „Vogel otrzymał zezwolenie na to, by w czwartych kwartach móc NIE korzystać z usług Russella Westbrooka”.
Nie, Frank Vogel nie był największym problemem Lakers. I nie został przez Lakers potraktowany z klasą, jak na trenera, który – bądź co bądź – zdobył z tym klubem raptem dwa lata wcześniej mistrzostwo, przystało.
Darvin Ham ostatnio był asystentem Mike’a Budenholzera w Milwaukee Bucks. Jeszcze nigdy samodzielnie nie prowadził zespołu NBA. W wyścigu po fotel trenera Lakers wyprzedził dwóch trenerów, którzy mieli takie doświadczenia: Kenny’ego Atkinsona (niegdyś Brooklyn Nets) i Terry’ego Stottsa (Portland Trail Blazers, Atlanta Hawks, Milwaukee Bucls).
Świetny beat-writer Lakers Bill Oram na łamach The Athletic przypomniał przy okazji nominacji Hama, że Lakers dłużej byli pozbawieni trenera tylko w 2014 roku – przez 90 dni. Wówczas wszyscy wiedzieli, że posadę tę otrzyma ostatecznie Byron Scott. I właściciele klubu, i szykujący się do 19. sezonu gry w NBA Kobe Bryant i kibice Lakers też. Dlaczego zatem zwlekano z ogłoszeniem nominacji?
Na wypadek, gdyby LeBron, szykujący się do opuszczenia Miami, postanowił wybrać kontynuowanie kariery w barwach Lakers, a jako warunek postawił zatrudnienie w roli trenera… swojego brata. Chociażby.
Osiem lat później nic się nie zmieniło – LeBron wciąż ma głos decydujący. Teraz jednym z jego doradców ws. decyzji nt. przyszłości Lakers będzie Darvin Ham. Do spółki z generalnym menedżerem klubu Robertem Pelinką i szarą eminencją Jeziorowców Kurtem Rambisem.
Biorąc pod uwagę wyjątkowo skromne zdolności transferowe Lakers i fakt, że wszyscy wyżej wymienieni – poza Hamem, rzecz jasna – stali w mniejszym lub większym stopniu za sprowadzeniem do LA rok temu Westbrooka, kibice Lakers nie mają wielkich powodów do optymizmu.
Darvin Ham jako koszykarz spędził na parkietach NBA osiem lat. Nigdy nie był wybitnym graczem, ale wysoko skakał:
W roli dalekiego rezerwowego w 2004 roku zdobył z Detroit Pistons tytuł mistrzowski. Mimo roli trenera w Lakers też może mu przypaść rola drugoplanowa. Wyżej pewnej części ciała przy LeBronie raczej nie podskoczy.
Tylko o mistrzostwo będzie jeszcze trudniej.
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>