
Superbet – najlepsze kursy na NBA. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Z pewnością był to jeden z najciekawszych i najbardziej emocjonujących meczów w całym sezonie, a być może nawet zapowiedź tegorocznych finałów konferencji na wschodzie. Do tego droga jeszcze daleka, ale i Milwaukee, i Brooklyn to zespoły piekielnie utalentowane, które po pierwszym miesiącu rozgrywek należałoby stawiać wśród faworytów do walki o najwyższe cele.
Na pięć minut przed końcem był remis po 110. Od tego momentu prowadzenie zmieniało się osiem razy! Ostatecznie po trójce Kevina Duranta z podania Jamesa Hardena to Nets wygrali 125:123.
Próba na zwycięstwo Khrisa Middletona na sekundę przed końcem spotkania nie znalazła drogi do kosza i to zespół z Brooklynu mógł świętować drugie z rzędu zwycięstwo.
Bardzo ciekawie wystartowała więc nowa era Brooklynu. W drugim kolejnym meczu obie gwiazdy Nets dobiły do granicy 30 punktów (Harden – 34, Durant – 30), a do tego najnowszy nabytek rozdał także 12 asyst. Tym samym po dwóch meczach „Brodacz” jest odpowiedzialny (jako punktujący lub asystujący) aż za 129 punktów swojej drużyny, co jest najlepszym wynikiem w historii NBA.
Po spotkaniu Harden podkreślał, że jego znakomita chemia z KD to efekt dojrzałości. „W Oklahomie byliśmy jeszcze młodzi, a teraz jesteśmy już dorośli. Wiemy, czego chcemy i dziś naprawdę znamy się na koszykówce” – stwierdził obrońca i trudno się z nim nie zgodzić. Zaskoczony takim obrotem spraw nie jest też Durant, choć skrzydłowy podkreśla, że sporo jeszcze można poprawić.
Nets jako zespół popełnili zresztą aż 17 strat (przy zaledwie pięciu po stronie Bucks), czego można się było jednak spodziewać, biorąc pod uwagę, że drużyna ma nowego zawodnika prowadzącego grę. Z czasem ofensywa nowojorskiego zespołu powinna więc wyglądać tylko lepiej, tym bardziej że Harden zdaje się być wreszcie odpowiednio zmotywowany i zaangażowany.
Fanów Nets martwić musi jednak słaba postawa rezerwowych: czwórka Perry, Shamet, Brown i Luwawu-Cabarrot złożyła się wspólnie na zaledwie 15 punktów, a każdy ze starterów spędził na parkiecie co najmniej 36 minut. Drużyna z Booklynu wciąż musi sobie jednak radzić bez Kyriego Irvinga, który po kilku meczach absencji pracuje ponoć nad kondycją, zanim wróci na parkiet.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na NBA. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>