Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>
– Już przed meczem wiedzieliśmy, że go wygramy. I następny też będzie nasz! – mówił, z typowym dla siebie poczuciem dumy pomieszanym ze zdrową, sportową zarozumiałością Jimmy Butler przed kamerami ESPN tuż po swoim koszykarskim, iście boskim zstąpieniu w meczu nr 6 przeciwko Celtics.
Ale bukmacherzy mu się dają wiary. Zakładają, że to był cud, a takie dwa razy w ciągu trzech dni się nie zdarzają. Przed meczem numer 7, choć odbędzie się on w Miami, za faworytów uważana jest wciąż drużyna z Bostonu. Za każdą złotówkę postawioną na Celtics w przypadku ich wygranej Superbet proponuje 1,7. Spełnienie obietnicy Jimmy’ego Butlera jest wyceniane na 2,2.
Może to nieco dziwić. Butler w meczu numer 6 chodził po wodzie, a jego pozycji absolutnego dominatora nie były w stanie zachwiać nawet największe fale wywoływane przez świetną defensywę Celtics. Jakby tego było mało, w kluczowych momentach spotkania kompletnie zniknęli dwaj młodzi – w porównaniu chociażby z Butlerem – liderzy ekipy z Bostonu: Jayson Tatum i Jaylen Brown.
Od ich postawy będzie najprawdopodobniej zależał wynik meczu nr 7. Tatum i Brown w drugiej połowie poprzedniego oddali zaledwie siedem rzutów z gry. W czwartej kwarcie zaledwie – uwaga! – dwa. Dla Tatuma, który kilka dni wcześniej został wybrany do pierwszej piątki NBA tego sezonu, nie był to pierwszy raz, gdy naciskany przez defensywę rywala, wysyłającą przeciwko niemu najczęściej dwóch obrońców, uciekał od odpowiedzialności i w kluczowym momentach oddawał rzuty kolegom z zespołu.
Łącznie w poprzednim meczu Tatum w drugiej połowie oddał zaledwie cztery rzuty. Tyle samo popełni w tym czasie strat, które są największą zmorą Celtics. To była statystyka najlepiej podsumowująca jego występ, a nie ta informująca, że 12 rzutów przekuł aż na 30 punktów. Tatum jest liderem zespołu i w decydujących momentach musi na siebie brać ciężar oddawania najważniejszych rzutów. Nawet, jeśli w jego kierunku rusza dwóch obrońców.
W meczu numer sześć Derrick White i Marcus Smart oddali 29 rzutów. To nie są urodzeni łowcy punktów, ale trafiali częściej niż zwykle i uciułali ich 36. Wątpliwe, by zagrali drugi raz tak skutecznie. Tymczasem Tatum i Brown z 25 rzutów zdobyli dla Celtics 50.
Rachunek jest prosty: albo liderzy C’s zachowają się w meczu nr 7 jak na liderów przystało, albo ekipa z Bostonu może wpaść w prawdziwe tarapaty.
Choć nie musi, bo przecież ma w składzie gracza idealnego na takie okazje. Takiego, który dzień po pierwszym meczu finału będzie świętował swoje 36. urodziny.
– Już przed sezonem miałem tylko jeden cel: celebrować urodziny po raz pierwszy w karierze z kolegami w szatni – powtarza od dawna Horford, który jeszcze posmakował gry w finale NBA.
Heat, idąc za przykładem pewnego siebie Butlera, starają się przed decydującym meczem serii sprawiać wrażenie niewzruszonych kłopotami w wyraźnie przegranych nr 4 i 5. Osiem godzin przed meczem nr 6 Eric Spoelstra spotkał się z dziennikarzami nie w sali konferencyjnej, lecz w fitness clubie hotelu, w którym w Bostonie zatrzymali się Heat.
– Spodziewam się, że dziś wieczorem będziemy świadkami czegoś wyjątkowego – mówił pewny siebie.
Zupełnie jakby wiedział, że Jimmy Butler za kilka godzin rzuci 47 punktów, a kompletnie bezproduktywny wcześniej Kyle Lowry w ciągu 37 minut gry do 18 punktów dołoży 10 asyst i we dwójkę poślą Celtics na deski.
Obaj nagle koszykarsko zmartwychwstali, jakby przed meczem napili się jakiegoś cudownego soku z gumijagód.
Duet Butler – Lowry ma razem 69 lat i rozegrał (łącznie z play-off) 1915 meczów w NBA. Tandem Tatum – Brown nie skończył jeszcze 49 lat, więc i doświadczenie ma odpowiednio mniejsze – 913.
20 lat i tysiąc meczów różnicy. Starzy kontra młodzi. Idealny scenariusz prowadzący do decydującego starcia na ubitej ziemi. Jego początek o godz. 2.30. Późno, ale po tym co wydarzyło się w poprzednim meczu, jak tu tego… nie obejrzeć?
Michał Tomasik
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 1300 i do 200 zł na start. Sprawdź! >>