King w połowie drugiej kwarty prowadził już 46:31. I choć nie takie niespodzianki już widzieliśmy, to wydawało się, że przewaga drużyny ze Szczecina jest całkiem bezpieczna. Wydawało się. Zastal wszedł przebojem w drugą połowę i na długo zatrzymał Kinga na 52 oczkach. Sam w tym czasie zdobył ich aż 12, przez co niedługo później zielonogórzanie tracili już tylko punkt do rywali – 51:52.
Na początku czwartej kwarty kibice gospodarzy mieli jeszcze więcej powodów do radości. Ich zespół objął prowadzenie, gdy kolejne punkty zdobył Szymon Wójcik. Zresztą, 23-latek w czwartek zaliczył bardzo dobry występ – 12 oczek i 4 zbiórki, a przy tym ponad 80-procentowa skuteczność z gry.
Końcówka to już pełna nerwówka. Na 15 sekund przed syreną jeden z dwóch rzutów wolnych wykorzystał Alen Hadzibegović, a Zastal prowadził 78:75. Wtedy trener Miłoszewski poprosił o przerwę na żądanie. I zrobił to bardzo skutecznie!
Jego podopieczni wręcz idealnie wypełnili ustalone założenia. Sporo miejsca na oddanie rzutu miał Tony Meier. Amerykanin nie dość, że był faulowany przy próbie zza łuku, to piłka wpadła do kosza, a tym samym 32-latek zaliczył akcję 3+1. Między innymi dzięki jego trafieniu King wygrał w Szczecinie 79:78.
– It was wild! – śmiał się po ostatniej akcji Tony Meier, który utonął w objęciach kolegów.
Co ciekawe, dla Kinga jest to historyczne zwycięstwo. Czwartkowa wygrana była dla szczecińskiego klubu pierwszą w hali CRS. Ostatnich osiem (!) bezpośrednich starć, które miały miejsce w Zielonej Górze, każdorazowo kończyło się zwycięstwem gospodarzy. Efektowna seria została jednak przerwana!
Obecnie drużyna prowadzona przez Arkadiusza Miłoszewskiego ma bilans 11-6 i jest na trzecim miejscu w tabeli. Nieco niżej jest Zastal (7. pozycja), który ma trzy zwycięstwa mniej.