
Pamela Wrona: Zdania o przepisie o młodzieżowcu na parkietach I ligi są podzielone. Jak oceniasz go z perspektywy dwudziestodwuletniego rozgrywającego?
Hubert Łałak, koszykarz Miasto Szkła Krosno: Na ten przepis można spojrzeć z dwóch stron i różnie go interpretować. Z jednej strony, dla wielu zawodników może być to duża szansa, bo można na nim skorzystać i się rozwinąć, natomiast uważam, że niektórzy przesadzają. Słyszymy, jak wyglądają negocjacje i jak zawyżane są kwoty kontraktów. Z młodzieżowcem nie jest tak, jak z obcokrajowcem, tylko każdy musi mieć go w składzie. I to nie jednego.
W mojej ocenie zamysł jest dobry, ale niektórzy za bardzo go wykorzystują. Mogą czuć się gwiazdami ligi nie zawsze mając argument, bo chcą dzięki niemu zarabiać spore pieniądze, więc rynek przez to się zmienił i są różne odczucia.
Ja póki co jestem właśnie młodzieżowcem, aczkolwiek w krośnieńskiej drużynie czuję się bardzo dobrze i staram się grać ze starszymi doświadczonymi kolegami na równym poziomie. Cieszę się, że dostałem od trenera w tym sezonie możliwość grania na pozycji pierwszego rozgrywającego, a tym samym dużo minut na parkiecie.
Do drużyny Miasto Szkła trafiłeś na zasadzie wypożyczenia, kiedy przepis dopiero zaczął obowiązywać, zaczynając tym samym stawiać pierwsze kroki na seniorskim poziomie. Mógł zatem wpłynąć na taką szansę i decyzję?
Wtedy faktycznie mógł mi się przydać. Myślę, że nie byłem wtedy jeszcze gotowy na pierwszą ligę – ani koszykarsko, ani mentalnie. Przyszedłem do niej jako bardzo młody chłopak. Powiem, że nawet trochę się jej bałem. W szatni na początku czułem się nieswojo. Dotychczas w młodzieżówce wszyscy byli w jednakowym wieku, a teraz większość zawodników była ode mnie dużo starsza. Do tego, jako rozgrywający kreujesz grę i to mnie przerażało. Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że w pierwszym sezonie na nim skorzystałem, bo może bym nie trafił do Krosna.
W Krośnie rozgrywasz swój trzeci sezon. Kontrakt został wykupiony i obowiązuje jeszcze przez kolejny rok. Czy od początku zakładałeś, że ta współpraca będzie długofalowa i najlepsza dla własnego rozwoju?
W tym kluczową rolę odgrywa trener Edmunds Valeiko i cała organizacja. Cieszę się i doceniam, że stawiają na mnie. Z naszych obu stron jest chęć kontynuacji współpracy. Pracuje nam się dobrze i moim zdaniem wszystko układa się tak, jak powinno. Nie chciałbym zmieniać co chwilę klubu. Wolę czuć się pewniej, stabilniej i wiedzieć, czego mogę się spodziewać.
Aktualny sezon wydaje się być przełomowym. Przemawiają za tym liczby, ale zdaje się, że duży progres zachodzi także wewnątrz. Czy to, czego potrzebowałeś to zaufanie?
Mam przede wszystkim większą pewność siebie. W tym sezonie czuję się swobodniej niż przedtem. Jestem pierwszym rozgrywającym i mam z tyłu głowy to, że muszę zrobić to ja i nikt za mnie tego nie zrobi. W poprzednim sezonie był Myles Rasnick i mogłem na nim polegać, szczególnie kiedy by nam nie szło. Teraz muszę brać więcej na siebie, więcej spoczywa na mnie. Trener bardziej mi zaufał, ja czuję się pewniej i to jest chyba klucz oraz to, czego potrzebuje każdy – zwłaszcza młody – zawodnik.
Czy wraz z większą rolą nie pojawiła się większa presja?
To, jaką mam rolę, wyszło samoistnie. Nie chodziło o to, by próbować wejść w czyjeś buty, tylko spełniać określone zadania. Trener nigdy nie porównuje zawodników. Wiadomo każdy z zawodników jest inny. Uważam jednak, że warto podpatrywać niektórych kolegów, choćby Mylesa Rasnicka, można wiele skorzystać, nauczyć się, dopracować technikę indywiualną, rzutu czy grę w ataku.
Na boisku robię to co należy, wykonuję zadania stawiane przez trenera, więc nie odczuwam dużej presji. W szatni nikt nie daje mi odczuć, że jestem młodzieżowcem. Wiek nie ma znaczenia. Wszyscy jesteśmy równi.
Najważniejsze jest to, że wygrywamy. Staram się robić co mogę, aby pomóc drużynie. Mam świadomość, że niektórzy wolą statystyki. Ja uważam, że jeśli są zwycięstwa i na pierwszym miejscu postawi się dobro zespołu, to one przyjdą same. Kwestie indywidualne powinny być na drugim miejscu.
Gra w jednym miejscu ma swoje plusy i minusy. Czy myślisz, że poczujesz, kiedy będziesz chciał sprawdzić się w innym miejscu i dostarczyć sobie inne bodźce?
Na pewno na to przyjdzie czas. Na razie skupiam się na tym, co jest teraz. Kontrakt mam również na przyszły sezon w Krośnie. Na razie uznałem, że najlepiej dla mojego rozwoju będzie gra dla jednego trenera, który mocno we mnie wierzy i pozwala mi się rozwijać. Był to najlepszy wybór i nawet się nie wahałem. Niemniej jednak, jestem ciekawy, jakbym sprawdził się u innego szkoleniowca i w innych warunkach. Nie mam jeszcze takiego doświadczenia i perspektywy.
Na tę chwilę, każdy mecz to dla mnie doświadczanie, cenne lekcje. Pozycja rozgrywającego jest trudną pozycją, a im więcej meczów rozegram na takim poziomie, to tym bardziej zrozumiem tę grę i łatwiej będzie mi ją kontrolować.
Statystyki przygotowane przez Puls Basketu TUTAJ.