Nowa oferta powitalna PZBUK – darmowy zakład 50 zł.! >>
Ostatnie mecze HydroTrucka Radom charakteryzują się raczej mocną defensywą i mnogością niecelnych rzutów, niż szybką, skuteczną i efektowną koszykówką. Nie inaczej były tym razem. Rywale radomian, Legia Warszawa, rozpoczęli od zdobycia 8 punktów w 10 minut, co na resztę spotkania ustawiło ich w pozycji goniącego. Gospodarze spokojnie realizowali swoje założenia na parkiecie.
Grą sterował Obie Trotter, który w całym spotkaniu zdobył 17 punktów i rozdał 7 asyst. Do punktowania podłączyli się jednak tak naprawdę wszyscy i już po 10 minutach radomianie mieli dwucyfrową zaliczkę. Legia, przyzwyczajona już do ścigania wyniku, w drugiej kwarcie złapała rytm w ataku i wreszcie zaczęła dziurawić kosz rywali. Wyróżniał się Keanu Pinder, który tym razem wchodząc z ławki zdobył 14 punktów. Po pierwszej połowie 36:31 wciąż dla radomian.
Trzecia kwarta była jakby kalką pierwszej. Znów na parkiecie dominowali gospodarze, którzy tego dnia mogli liczyć na skutecznego Carla Lindboma (w sumie 23 punkty, w tym 5 trójek). Legia po raz kolejny miało ogromne problemy w ofensywie i gospodarze odskoczyli na 15 punktów przewagi.
W szeregach zespołu z Warszawy ogromne problemy ze skutecznością miał duet Sebastiana Kowalczyk – Mariusz Konopatzki, który w sumie trafił 3 rzuty z gry z 16 prób. Legia jednak tego dnia mogła liczyć na Kahlila Dukesa, który na początku czwartej kwarty niemal sam odrobił większość start. Amerykanin tego dnia zanotował 22 punkty przy 8 celnych z gry na 12 prób.
Po rzutach wolnych Michała Michalaka (0/7 z dystansu) był już nawet remis po 60. Lider Legii jednak potem nie trafiał, także tych kluczowych rzutów, co pozwoliło HydroTruckowi uciec na kilka punktów przewagi i ostatecznie wygrać 79:76.
RW