37:13 w ostatniej kwarcie pozwoliło drużynie z Waszyngtonu na pokonanie Lakers 119:108. A przy okazji na zapewnienie sobie zwycięstwa w Southeast Division.
To są buty gwiazd NBA – sprawdź >>
To był dziwny mecz, przez którego większość Wizards grali słabo – dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty przegrywali aż 72:88 i wydawało się, że dojdzie do niespodzianki.
Jednak nic z tych rzeczy.
Jeszcze w trzeciej kwarcie Jason Smith, Kelly Oubre oraz John Wall zmniejszyli nieco straty, a na początku czwartej trwał popis rezerwowych – Smith, Oubre, ale także Bojan Bogdanović, Brandon Jennings i Ian Mahinmi dość szybko pozwolili Wizards zbliżyć się do gospodarzy na dystansu dwóch trafień.
Decydujące ciosy zadawali już liderzy gości – Wall i Bradley Beal. Po rzutach wolnych tego pierwszego Wizards wyszli na prowadzenie 105:104 i nie oddali go już go końca. Ostatnie 14 minuty koszykarze z Waszyngtonu wygrali 47:22 i po raz 16. w tym sezonie odrobili dwucyfrowe straty na drodze do zwycięstwa.
Wall wypadł świetnie – zdobył 34 punkty (14/25 z gry), miał 14 asyst i 4 przechwyty. Po 16 punktów dodali Beal i Otto Porter, a 14 zdobył Mahinmi. Marcin Gortat znów był mniej produktywny – zaliczył 7 punktów i 10 zbiórek w 22 minuty.
Dzięki wygranej Wizards zapewnili sobie zwycięstwo w Southeast Division – pierwsze od sezonu 1978/79. Koszykarze ze stolicy wciąż są jednak w grze o pierwsze miejsce na Wschodzie – mają bilans 46-28, a wyprzedzają ich Boston Celtics (48-26) i Cleveland Cavaliers (47-26).
Następny mecz Wizards to środowe spotkanie w Los Angeles – tym razem z Clippers.