Miał być wybrany w pierwszej rundzie draftu NBA, gdy usłyszał, że nigdy nie będzie już mógł uprawiać sportu. Ostatnio lekarze stwierdzili, że zagrożenie minęło.
Znasz się na koszu? – wygrywaj w zakładach! >>
Dwa i pół roku temu świat Isaiaha Austina legł w gruzach. Zdiagnozowano u niego rzadką chorobę genetyczną, która definitywnie miała zakończyć jego sportową karierę. Nie tym razem – 23 latek właśnie ogłosił, że dostał od lekarzy zielone światło i wraca na parkiet.
Zespół Marfana – rzadka choroba genetyczna tkanki łącznej, w wyniku której dochodzi do zmian narządowych w całym ciele, m.in. w układach pokarmowym, krwionośnym i wzrokowym. Taką diagnozę usłyszał od lekarzy Isiaiah Austin w przeddzień draftu, kiedy poddawany był rutynowym badaniom mającym określić jego zdolność do profesjonalnego uprawiania sportu.
Brzmi jak wyrok i tym właśnie dla młodego koszykarza była. Oznaczała bowiem koniec zawodowej kariery zanim tak naprawdę się w ogóle zaczęła. Wielu z nas, począwszy od autora tego tekstu, problemy zdrowotne pokrzyżowały w życiu sportowe plany. Trudno jednak wyobrazić sobie, co czuje młody człowiek, który miał zostać wybrany w pierwszej rundzie draftu NBA, a tu nagle spada na niego informacja o rujnującej marzenia dolegliwości.
Austin do draftu NBA zgłosił się 22 kwietnia 2014 roku, dokładnie dwa miesiące przed wykryciem u niego choroby. Miał za sobą dwa bardzo dobre sezony w barwach Baylor Bears, dla których w rozgrywkach 2013/14, zakończonych awansem drużyny do etapu Sweet Sixteen krajowego turnieju NCAA, co mecz notował średnio 13 pkt., 8,3 zb., 1,1 as. i 1,7 bl. Jako środkowy trafił też 30 z 90 oddanych rzutów z dystansu.
Celem była pierwsza runda, ale niektórzy wskazywali go na nawet na kandydata do TOP 10. Mimo świadomości, że na skutek kontuzji, której doznał w liceum podczas próby wsadu piłki do kosza, stracił wzrok w prawym oku. I choć wobec zaistniałych okoliczności żadna z drużyn nie mogła wybrać go do swojego składu, symbolicznie zrobiła to sama liga w osobie komisarza Adama Silvera, który wywołał zawodnika pomiędzy 15. a 16. numerem.
NBA miała również dla niego przygotowane stanowisko, jednak Isaiah wolał pójść inną drogą. Założył fundację, której celem jest pomoc osobom dotkniętych zespołem Marfana oraz związana z nim szeroko pojęta edukacja. I kiedy świat zdążył już o nim zapomnieć, 30 listopada Isaiah Austin za pośrednictwem Instagrama ogłosił, że lekarze pozwolili mu na powrót do wyczynowego uprawiania sportu.
– Cztery i pół miesiąca temu, kiedy byłem w Minnesocie, mój lekarz określił mój stan jako stabilny – zdradził w wywiadzie z Cassey Atheną. – Dostałem więc możliwość podjęcia samodzielnej decyzji, czy chcę znów podążyć za swoim marzeniem.
W rozmowie koszykarz wyjaśnia także, że każdy przypadek zespołu Marfana jest inny. Przy okazji kampanii przeprowadzonej przez jego fundację poznał osoby, które zmagają się ze znacznie cięższą postacią choroby. Sam Austin miał nie odczuwać dolegliwości z nią związanych. Przez cały ten czas robił to, co do tej pory – trenował, zdrowo się odżywiał i wierzył. Wierzył, że jeszcze będzie mógł zagrać w koszykówkę na poziomie NBA.
Drzwi, które dwa i pół roku temu zostały przed nim zatrzaśnięte, teraz znów stoją otworem.
Mateusz Orlicki