Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>
Isaiah Thomas to niewątpliwie jeden z najbardziej lubianych zawodników ostatnich lat, choć jego kariera po udanej przygodzie z Boston Celtics znalazła się na zakręcie. Wszystko przez kontuzję biodra, która źle zaleczona dawała się rozgrywającemu we znaki w każdym z kolejnych przystanków – najpierw w Cleveland, a potem także w Los Angeles, Denver czy Waszyngtonie.
Teraz jednak IT twierdzi, że jest już w pełni zdrów, a to za sprawą odpowiedniej procedury, która zażegnała problemy z biodrem. 32-latek od dłuższego czasu starał się o ponowny angaż w NBA, lecz od początku sezonu nikt nie chciał dać mu szansy. W związku z tym Thomas zgodził się zagrać dla reprezentacji USA podczas meczów kwalifikacyjnych do turnieju FIBA AmeriCup. (wideo poniżej)
W barwach Stanów Zjednoczonych zagrał dwa solidne spotkania, a ciągła praca zaowocowała wreszcie szansą od klubu NBA. Powrót do ligi umożliwili mu New Orleans Pelicans, którzy w ubiegłym tygodniu zdecydowali się podpisać z rozgrywającym 10-dniową umowę. Tym samym Thomas ma szansę pokazać światu, że jego miejsce nadal jest w NBA.
32-letni obrońca we wtorek zagrał dla Pelikanów pierwszy mecz i nie marnował czasu, bo zaraz po wyjściu na boisko zdobył swoje pierwsze punkty po ponad roku przerwy! Na początku drugiej kwarty zdobył zresztą osiem kolejnych oczek dla Pelicans, ale w dalszej części meczu nie było już tak różowo. Ostatecznie ekipa z Nowego Orleanu roztrwoniła przewagę i przegrała 123:107 z Hawks.
Thomas zakończył zmagania z dorobkiem 10 punktów i dwóch asyst, ale w ciągu 25 minut gry spudłował 9 z 13 rzutów, a do tego popełnił także cztery straty. Mimo wszystko miał jeden z najlepszych w zespole wskaźników plus-minus – z nim na parkiecie Pelicans byli o siedem oczek lepsi od rywala. Drużynie z Luizjany nie pomogły nawet 34 punkty od Ziona Williamsona.
IT po spotkaniu stwierdził w rozmowie z dziennikarzami, że nie musi nic udowadniać. Raz jeszcze przypomniał też, że wreszcie jest zdrowy. „Nie muszę nawet przykładać lodu do biodra” – dodał zawodnik, który dla Pelicans gra z numerem 24 na plecach w hołdzie Kobe Bryantowi. Przed nim wciąż jednak jeszcze sporo pracy, by przekonać Pels do zatrzymania go u siebie na dłużej.
Tomek Kordylewski
Superbet – najlepsze kursy na koszykówkę. Cashback 500 i 50 zł na start. Sprawdź! >>