
fot. Wojciech Cebula / WKS Śląsk Wrocław
Piotr Janczarczyk: Jakie są pana wnioski po tych pierwszych dwóch meczach? Coś pana zaskoczyło?
Jacek Winnicki, trener WKS-u Śląska Wrocław: Przychodząc tutaj, jestem pozytywnie nastawiony. Ciężko pracuje z tymi zawodnikami. Nie oceniam na zasadzie takiej, co było wcześniej. To jest nowe otwarcie, wszyscy mają carte blanche. Każdy tak naprawdę pracuje na swoje minuty i swoją pozycję w zespole.
To oczywiście nie jest pana pierwszy zespół. Jak pan oceniłby tę grupę chłopaków?
Bardzo mocny zespół! Razem ze mną przyszedł Kendale (McCullum – przyp. red.), który jeszcze wzmocnił tę drużynę.
Jak pan wspomniał – “ze mną przyszedł Kendale”. Czyim pomysłem był jego transfer? Pana czy może pana poprzednika?
Nie miałem wpływu na przyjście Kendale’a, ale cieszę się, że tu jest.
Jak można go ocenić po tych dwóch meczach?
Jest zawodnikiem, który potrafi prowadzić zespół. Jest zawodnikiem punktującym. Nie jest mocny fizycznie, ale jest bardzo szybki. Wykorzystuje to w ataku. Jedyny mankament? Straty, których jest za dużo. Nad tym pracujemy.
Po ostatnim spotkaniu kibice najbardziej krytykowali Łukasza Kolendę i Aleksandra Wiśniewskiego. Jak ustabilizować ich formę?
Łukasz i Olek to są dwaj różni zawodnicy. Łukasz Kolenda jest przecież reprezentantem Polski, ma wyrobioną markę. Trzeba wziąć pod uwagę, że graliśmy z bardzo mocnym zespołem, a Łukasz funkcjonował głównie na pozycji nr 2. Miał kilka otwartych pozycji, nie wszystkie wykorzystał. Jest bardzo ważną częścią zespołu.
Odniosę się jeszcze do tego ostatniego meczu w EuroCupie. Jak pan sądzi – czy ta drużyna jest w stanie odpowiednio rywalizować z każdym zespołem czy to jest obecnie tylko szukanie niespodzianek?
Ta liga jest bardzo fizyczna, trzeba się z tym zderzyć. Robimy wszystko, by odnieść zwycięstwo. Wbrew pozorom nie byliśmy daleko od rywali w tym meczu. Na pewno nie wychodzimy na boisko, żeby zagrać, a żeby wygrać.
A zerka pan w stronę poprzedniego klubu?
Mam tam przyjaciół. Jestem w kontakcie z trenerem Dukowiczem. Ja tam spędziłem cztery lata! MKS dobrze zaczął, jest w dobrej sytuacji. Kibicuję im, tak jak kibicuje się ludziom, których się zna.
Już wyjaśniam, dlaczego o to pytam. Niedawno usłyszałem, że we Wrocławiu zmienił się system treningów – już nie dwa dziennie, a jeden. Za to dłuższy! Zresztą, czyli tak jak w przypadku MKS-u. Skąd ten pomysł?
To akurat nie z MKS-u. Dyskutowałem o tym z innymi trenerami. W Dąbrowie Górniczej nie ma problemu z tym, by dwa razy dziennie dojechać do hali. A we Wrocławiu? Jest trochę komunikacyjny problem, to trwa. Do tego – w Dąbrowie Górniczej nawet gdy graliśmy w Alpe Adria Cup, to ta intensywność nie była taka, jak tutaj. Było dużo takich tygodni, gdy mieliśmy zaplanowany tylko jeden mecz. Wtedy taki mikrocykl układa się zupełnie inaczej. Tutaj jest non stop: trening, podróż, trening, podróż. Ci zawodnicy potrzebują trochę czasu dla siebie, żeby spędzić go w domu, z rodzinami. To wszystko się liczy.
A co pan sądzi o wypowiedziach kibiców w internecie? Czyta je pan?
Ja nie. Moja żona trochę tak, ale mówię jej, że to zupełnie niepotrzebne. Żyjemy w takiej rzeczywistości, że każdy ma prawo do własnego zdania. Oczywiście, że korzystam z mediów społecznościowych, ale nie udzielam się na tyle, żeby być częścią tego. Kibice mają prawo się wypowiadać, ale to ja pracuję z tymi ludźmi na co dzień. Mam przygotowany plan, realizuję go. Kibice oceniają nas i wynik, a ja na to patrzę z innej strony – inaczej, szerzej.
A jaki jest finalny cel?
Mistrzostwo Polski. Śląsk nie gra o inne cele. Mistrzostwo Polski jest głównym celem. Dotychczas mamy jedno zwycięstwo nad Zastalem i jedną porażkę w EuroCupie. Tutaj jest o tyle trudna sytuacja, że jesteśmy w trakcie sezonu, jest bardzo dużo spotkań, bardzo duża intensywność. Dużo jest rzeczy nowych w taktyce. Ja patrzę na to w ten sposób, by przygotować zespół.