Niespodzianka nie była przypadkiem. Oto 21 punktów o wygranej Brooklyn Nets 111:102 w pierwszym spotkaniu serii przeciwko Filadelfia 76ers. Mecz numer 2 już dziś w nocy.
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>
1) Największą słabością Sixers w sezonie regularnym było pilnowanie mobilnych guardów – Philly nie posiada w swoim składzie klarownego plastra na rozgrywających, a dodatkowo można mieć pewne wątpliwości co do komunikacji i zaangażowania w obronie poszczególnych graczy.
2) Tak się składa, że największą siłą Nets są kreatywni kozłujący – drużyna z Brooklynu najlepiej czuje się w tych elementach, z którymi ich rywale mają największe trudności. Wyszło to już na samym początku play-offów.
3) 67 ze 111 wszystkich punktów Nets zdobyła trójka guardów – D’Angelo Russell (26), Caris LeVert (23) i Spencer Dinwiddie (18). Podopieczni Kenny’ego Atkinsona trzymali się swojego planu – szukali okazji do punktów po pick and rollach na stronie lub korzystnych izolacjach, konsekwentnie próbując wywierać presję na kosz.
4) Wysoki Sixers przy pick and rollach z tradycyjnym centrem z reguły zostawał nisko, bliżej obręczy, natomiast zawodnik pilnujący kozłującego miał za zadanie nadążyć za swoim bezpośrednim rywalem.
5) W ten sposób Brett Brown wybrał najmniejsze zło – pozostawianie wolnego półdystansu. I wiele razy takie założenie przyniosło pozytywny skutek – Nets oddali 12 rzutów z dalekiego mid-range (4/12) i 16 z pomalowanego (5/16).
6) Jednak z biegiem spotkania, zawodnicy z piłką Brooklynu przestali zadowalać się pozycjami pozostawianymi przez rywala – jeżeli w konkretnej próbie nie pojawiła się okazja do efektywnego rzutu, to wycofywali akcję i jeszcze raz starali się zaatakować obręcz.
7) Rzecz też w tym, że Sixers swoją postawą pomagali Nets w realizowaniu ich założeń.
8) Brooklyn kilka razy mądrze szukał gry przez zawodnika krytego przez J.J.-a Redicka –w tych sytuacjach kozłujący szukali drogi do kosza. Niekiedy nawet przyzwoita obrona okazywała się nie mieć większego znaczenia.
9) Nets gdy Redick pilnował Dinwiddiego zdobyli 19 punktów w 10 posiadaniach, a kiedy ten odpowiadał za LeVerta 11 w 6. Każdy z tria Dinwiddie / LeVert / Russell wymusił również po jednym faulu na strzelcu Sixers.
10) Niemniej podobnego polowania – a nawet jeszcze większego – można się było spodziewać. Nie mając znacznych oczekiwań trudno być rozczarowanym, dlatego większy zawód mogli sprawić już ci lepsi defensorzy – Ben Simmons, Tobias Harris i nawet Jimmy Butler (tu najmniej).
11) Pojawiały się sytuacje, w których obrońca nie nadążał za rywalem, przez co tworzyła się sytuacja 2v1 na korzyść drużyny atakującej. Nie ma w tym niczego złego – w końcu nie zawsze można być lepszym od przeciwnika. Podobne posiadania nie w każdym przypadku skutkowały utratą punktów – Joel Embiid potrafił raz czy dwa uratować utratę pewnych punktów.
12) To co mogło się nie podobać to złe nawyki, które pojawiały się w grze Sixers przez cały sezon i wraz z początkiem play-offów nie ustały.
13) Tak więc trudno być zdziwionym akcjami, w których:
– obrońca zdecydował się wybrać drogę na skróty – na poniższym przykładzie możemy dostrzec Butlera przechodzącego pod zasłoną Russellowi, przez co Russell mógł oddać otwartą trójkę:
Sixers nie dogadali się co konkretnego sposobu krycia – tutaj LeVert zmylił Simmonsa i Mike’a Scotta swoim odejściem od zasłony, lecz dwójka obrońców była ustawiona tak, aby zablokować potencjalną trójkę, zostawiając dzięki temu autostradę do kosza:
– można było kwestionować zaangażowanie obrońcy – w tym przypadku Philly zmieniło krycie i Russell wyciągnął Embiida spod obręczy, próbując z nim dostać się do kosza. Tam Russell wprawdzie nie trafił swojego rzutu, lecz Simmons nie zastawił Eda Davisa, przez co center Nets miał niepilnowaną zbiórkę ofensywną:
14) Sytuacji, w których center Sixers był wyciągany spod kosza przez kozłującego Brooklynu przytrafiało się znacznie więcej w niskich ustawieniach z Jaredem Dudleyem na piątce. Dinwiddie, LeVert czy Russell zabierali ze sobą najczęściej Bobana Marjanovicia i próbowali z nim jeszcze raz dostać się do obręczy lub oddać rzut z dystansu.
15) Nets z pulchnym wysokim byli +16 w 27 minut. Dudley nie trafił wprawdzie żadnego z dwóch oddanych rzutów, lecz sama jego obecność na dystansie potrafiła skupić uwagę np. Embiida, otwierając w ten sposób przestrzeń pod obręczą – Kameruńczyk nie chcąc umożliwić Dudleyowi oddanie otwartej trójki, wychodził za nim, pozostawiając kosz niepilnowany.
16) Sixers próbowali w pick and rollach z rozciągającym grę wysokim różnych sposobów – zmian krycia, wyższego wychodzenia, pozostawania nisko, czy w 1. kwarcie pojawiła się nawet pojedyncza pułapka – lecz niewiele wariantów przynosiło na dłuższą metę pozytywny skutek.
17) Jednym z nielicznych pozytywów było wyłączenie ścięć do kosza Jarretta Allena, który trafił jeden z czterech oddanych rzutów. Położenie Embiida często po prostu eliminowało możliwość podania do wysokiego.
18) Nets już z Bossem Davisem przestali szukać podobnych zagrań. Rezerwowy był 5 na 7 z gry, przy czym tylko jeden z trafionych rzutów przyszedł po pick and rollu – Davis resztę punktów zdobył po zbiórkach ofensywnych i stwarzaniu zagrożenia przy linii końcowej. Center twardymi zasłonami oraz energią robił dużo pożytecznego, kończąc spotkanie z najwyższym +28.
19) Pokrótce o innych rzeczach, które w Filadelfii nie działały:
Embiid zadowalający się otwartymi rzutami za 3 to wpadanie w sidła Brooklynu. Można zastanowić się, czy Kameruńczyk nie powinien grać bardziej agresywnie, choć ta postawa w dużej mierze wynikała pewnie z jego problemów zdrowotnych. Swojemu podopiecznemu nie pomagał też Brett Brown podejrzanymi kombinacjami na np. dwóch Simmonsów. Nets odpuszczali krycie wysoko Bena Simmonsa, Jonathona Simmonsa, Embiida i T.J. McConnella co pozwalało obronie uszczelnić przestrzeń pod koszem.
Niektóre decyzje Sixers były co najmniej dziwne, np. posiadanie, w którym głównym kozłującym był Jonathon Simmons, gdy równocześnie na parkiecie przebywali Ben Simmons, Embiid, Butler i Harris, czy też gra na półdystansie przez McConnella lub Bobana Marjanovicia w 2. kwarcie, kiedy najlepszy zawodnika na parkiecie – Jimmy Butler – czekał w rogu.
Wydaje mi się, że pretensje pojawiające się po tym meczu w kierunku Bretta Browna są z tych przyczyn jak najbardziej uzasadnione – dodatkowo w ataku brakowało choćby wykorzystania Simmonsa jako gracza stawiającego zasłony w pick and rollu albo większego włączenia do gry Harrisa, czy nawet Butlera, dla którego kilka ze zdobytych punktów przyszło po akcjach wynikających z czystego zaangażowania, a nie rzeczywistego przekazania mu piłki do rąk.
Sixers też czasem brakowało konsekwencji. Na początku meczu Butler nie pomógł w pick and rollu i słusznie został przy DeMarre Carrollu, kontestując na czas próbę wjazdu rywala. Chwilę później w identycznej sytuacji Ben Simmons zdecydował się odpuścić jeszcze lepszego strzelca – Joe Harrisa – a ten zamienił otwartą pozycję na punkty. Przy niskim ustawieniu centra Sixers akcje po zasłonach również stanowiły pewien problem – gorsza praca na zasłonie dedykowanego obrońcy skutkowała dobrą okazją do rzutu dla wybiegającego zawodnika.
20) Brett Brown szybko dał się zaskoczyć i już po pierwszym meczu musi szukać kreatywnych rozwiązań. Część z nich, jak np. lepsze zaangażowanie u przede wszystkim Bena Simmonsa pozornie jest łatwe do poprawy. Z drugiej strony Kenny Atkinson po udanym debiucie w play-offach może nie czekać na ruchy rywala i także wprowadzić jakieś zmiany, przesuwając do pierwszej piątki Eda Davisa, a Allena równając minutami z Bobanem.
21) Przewaga talentu Philly pozwala sądzić, że klucze do serii nadal leżą w rękach najważniejszych zawodników Sixers. Ci zwyczajnie powinni być lepsi. Problemy się jednak zaczną jeżeli z jakichś przyczyn w kolejnym meczu ponownie tacy nie będą.
Game 2 w nocy z poniedziałku na wtorek o 2.
Łukasz Woźny, @l_wozny, Podcast Autora znajdziesz TUTAJ >>
DOŁĄCZ DO GRY I ODBIERZ DARMOWY ZAKŁAD 50 ZŁOTYCH! >>